Prezes PiS Jarosław Kaczyński w miesięcznicę katastrofy smoleńskiej przekonywał, że w kwietniu 2010 roku miał miejsce "zbrodniczy zamach", którego ofiary "poległy za ojczyznę". - To dzieło Putina i jego polskich sojuszników - mówił, krytykując obecną władzę. Już w 2011 roku komisja badająca tamten tragiczny wypadek lotniczy przedstawiła dowody potwierdzające katastrofę Tu-154M. Dowodów na zamach nie ma.
Jarosław Kaczyński zabrał głos na placu Piłsudskiego, gdzie w miesięcznicę złożył kwiaty pod pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej.
Odniósł się między innymi do protestujących w okolicy osób. - Pojedynczy policjanci czasem reagują i za to jesteśmy wdzięczni, ale ci, którzy dowodzą, mają najwyraźniej inne rozkazy. To jest jeszcze jeden z dowodów na łamanie prawa, na takie bardzo bezczelne, niesłychane po prostu łamanie prawa - ocenił Kaczyński.
Mówił, że "to, co działo się 14 lat i pięć miesięcy temu, od pierwszych godzin (po katastrofie - red.), to w oczywisty sposób było radykalnie sprzeczne z polską kulturą, której elementem jest szacunek dla tych, którzy odeszli, a już w szczególności dla tych, którzy zginęli, a jeszcze bardziej dla tych, którzy polegli" - stwierdził.
Przekonywał, że osoby, które zginęły w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem "poległy za ojczyznę".
Kaczyński: To był zbrodniczy zamach. Dzieło Putina i jego polskich sojuszników
- Z całą pewnością cały sens tej operacji, zmierzający do tego, żeby poniżyć, żeby wyeliminować ze społecznej pamięci albo umieścić w tej złej pamięci tych, którzy zginęli, to było przedsięwzięcie, które akceptowała obecna władza - stwierdził prezes PiS.
Oskarżał obecnie rządzących o "syndrom głębokiej zależności". - Z jednej strony od Niemiec, a z drugiej strony od Rosji - powiedział.
- Będziemy bronić godności tych, którzy zginęli, godności świętej pamięci prezydenta Rzeczypospolitej. Ja tu nie jestem sam, obok mnie stoją osoby, które straciły najbliższych w trakcie zamachu smoleńskiego. To osoby, których mąż, ojciec, żona zginęli w trakcie tego strasznego wydarzenia, tego zbrodniczego zamachu, tego dzieła Putina i jego polskich sojuszników - powiedział Kaczyński.
Tezy o zamachu kontra fakty
Kłam tezom forsowanym przez Kaczyńskiego oraz kosztującą podatników miliony złotych podkomisję Antoniego Macierewicza zadał w reportażu "Siła kłamstwa" dziennikarz TVN24 Piotr Świerczek, ujawniając nagrania, zdjęcia i ekspertyzy zlecone przez podkomisję, które nigdy nie znalazły się w jej raportach.
Materiały te albo wprost wykluczają zamach, albo wskazują na katastrofę jako przyczynę tragedii. Świerczek rozmawiał także z ludźmi, którzy pracowali dla podkomisji, ale nie zgadzają się z jej wnioskami, że w Smoleńsku miało dojść do zamachu. Co więcej, rozmówcy dziennikarza wprost mówili, że ich badania zostały zmanipulowane lub wybiórczo wykorzystane pod tezy z góry założone przez podkomisję.
W reportażu "Siła śledztwa", który jest dostępny w TVN24 GO, Piotr Świerczek rozmawiał z prokuratorem Krzysztofem Schwartzem, szefem Zespołu Śledczego nr 1, powołanego do zbadania przyczyn katastrofy w Smoleńsku.
W latach 2010-2011 przyczyny katastrofy smoleńskiej badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. W przedstawionym w lipcu 2011 r. raporcie komisja ustaliła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M.
Według komisji ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Nieprawidłowościami w sprawie działania podkomisji smoleńskiej zajmuje się prokuratura.
Źródło: TVN24