Minister Łukasz Szumowski zgłaszał mi, że spółka albo spółki jego brata aplikują o granty w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Ustaliłem z ministrem, że nie będzie podejmował żadnych decyzji związanych z przyznawaniem grantów przez NCBiR i tak też przez cały okres jego pracy w ministerstwie nauki się stało - powiedział w poniedziałek w "Kropce nad i" lider Porozumienia i były wicepremier Jarosław Gowin.
"Gazeta Wyborcza" napisała w poniedziałek, że "przy przyznawaniu grantów firmom związanym z rodziną Szumowskich mogło dojść do korupcji". W kwietniu 2016 r. ówczesny wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin zawiadomił o tym CBA. Pół roku później powierzył Łukaszowi Szumowskiemu stanowisko wiceministra w swym resorcie. Według "GW" Jarosław Gowin nie wymienił wprost w swym zawiadomieniu do CBA spółek powiązanych z Szumowskimi, ale pisał o programach, w ramach których dostały one z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju dofinansowanie. Chodzi o BRIdge Classic i BRIdge Alfa. Pierwszy - przypomina "GW" - miał na celu "wsparcie komercjalizacji wyników prac badawczo-rozwojowych"; drugi - miał polegać na współfinansowaniu projektów badawczo-rozwojowych. Posłowie Koalicji Obywatelskiej zażądali w poniedziałek wyjaśnień od koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, co CBA i prokuratura zrobiły po zawiadomieniu Gowina w sprawie grantów.
Gowin: służby nie zgłosiły zastrzeżeń
Były wicepremier Jarosław Gowin powiedział w poniedziałek w "Kropce nad i", że o tym, iż częściowo udziałowcem w niektórych z tych spółek był brat Łukasza Szumowskiego "dowiedział się całkiem niedawno".
- Natomiast procedura powoływania ministrów jest taka, że po złożeniu wniosków kandydatura pana profesora (Łukasza) Szumowskiego była bodaj przez trzy miesiące badana przez wszystkie służby w Polsce. Nie zgłosiły zastrzeżeń, dlatego pan premier Morawiecki zdecydował się go powołać – mówił.
Pytany, czy wtedy, gdy zgodził się na to, żeby Szumowski został wiceministrem nauki, wiedział, że skierował pismo do CBA między innymi w jego sprawie, odparł, że nie wiedział. - Wedle mojej najlepszej wiedzy nie chodzi o samego pana ministra Szumowskiego, tylko o jego brata, a po drugie ministerstwo znało tylko nazwy spółek. Nie znaliśmy udziałowców. Takiej wiedzy nie ma też Narodowe Centrum Badań i Rozwoju - tłumaczył Gowin.
- Pan minister Szumowski zgłaszał mi, że spółka albo spółki - tego już nie pamiętam- jego brata aplikują o granty w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Zresztą aplikowały z ogromnym powodzeniem, bo za rządów Platformy Obywatelskiej-PSL otrzymały co najmniej siedem grantów na łączną wysokość prawie 100 milionów złotych – powiedział Gowin. Dodał, że "ustalił z ministrem Szumowskim, że nie będzie podejmował żadnych decyzji związanych z przyznawaniem grantów przez NCBiR i tak też przez cały okres jego pracy w ministerstwie nauki się stało".
Gowin: CBA zareagowało na moje doniesienia
Gowin powiedział, że CBA "zawiadomił dwa razy". - Raz w 2016 roku, drugi raz w 2018. W obu zawiadomieniach chodziło między innymi o spółki, w których udziały miał, jak się potem okazało, pan Marcin Szumowski (brat ministra Łukasza Szumowskiego-red.) - dodał.
- Co do tego, że ta spółka otrzymywała nadal granty, to żyjemy w świecie cywilizacji Zachodu. Tutaj obowiązuje zasada domniemania niewinności. Tak długo, jak ktoś nie jest uznany za przestępcę, tak długo cieszy się pełnią praw - mówił lider Porozumienia.
Powiedział, że CBA zareagowało na dwa jego doniesienia. - Wiem, że sprawy są w prokuraturze. CBA nie miało obowiązku informowania mnie, jakie są wyniki ustalenia, tylko powinno było przekazać ustalenia prokuraturze i tak też się stało - dodał.
"Nie będzie żadnej katastrofy"
Jarosław Gowin odniósł się również do kwestii wyborów prezydenckich. Pytany, co się stanie ze Zjednoczoną Prawicą w przypadku przegrania wyborów prezydenckich przez Andrzeja Dudę, odpowiedział, że "będziemy rządzić do 2023 roku bez większości w Senacie i bez oparcia w prezydencie, który podziela nasz program".
- Oczywiście takie rządzenie będzie dużo trudniejsze, dużo mniej skuteczne dla Polski, ale takie są reguły demokracji. Nie będzie żadnej katastrofy – zaznaczył.
Pytany był również, czy gdyby doszło do takiej sytuacji, będzie mógł ponieść konsekwencje, bo jego koledzy będą go obwiniać, że z jego powodu nie doszło do wyborów 10 maja.
- Rzeczywiście odegrałem pewną rolę w tym, że do wyborów nie doszło, nie tyle 10 maja, bo ich 10 maja nie dało się zorganizować, ale 23 maja. Ale ta rola, jak pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung", czyli największy europejski dziennik, powinna mi zapewnić miejsce w podręcznikach polskiej historii. Gdyby do tych wyborów doszło, to konsekwencją byłby pięcioletni chaos. Wybory 23 maja w wersji korespondencyjnej też były niemożliwe do przeprowadzenia – powiedział.
Szef Porozumienia wyraził także nadzieję, że w tym tygodniu zostanie ogłoszony przez marszałek Sejmu Elżbietę Witek nowy termin wyborów.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24