Dolnośląski poseł PiS Dawid Jackiewicz, który dziś obejmie funkcję wiceministra Skarbu, ma pilnować spółek Skarbu Państwa podczas kampanii wyborczej - pisze "Rzeczpospolita". Cieniem na nominacji kładzie się jednak jego sprawa w prokuraturze.
Jackiewicz cieszy się z zaufania premiera i deklaruje, że "będzie jego okiem i uchem". Choć zdaje sobie sprawę, że w resorcie zagości tylko na kilka tygodni i - jak sam przyznaje - "nie ma szans na jakieś spektakularne prywatyzacje czy restrukturyzacje".
Trudno się dziwić, że Jackiewicz traktuje swoją nominację jako wyraz zaufania szefa rządu. Ciąży bowiem nad nim ciągle niewyjaśniona sprawa z grudnia ubiegłego roku. Poseł PiS w obronie swojej żony, którą zaczepiał 56-letni mężczyzna - wdał się w szamotaninę na przystanku autobusowym. Pobity przez niego mężczyzna zmarł. Prokuratura nadal sprawdza, czy Jackiewicz nie przekroczył granic obrony koniecznej.
Zakres swoich obowiązków w resorcie, nowy wiceminister ma omówić ze swoim przełożonym ministrem Wojciechem Jasińskim dopiero dzisiaj, ale - jak przyznaje - z wcześniejszych rozmów z premierem wnioskuje, że będzie odpowiedzialny za spółki Skarbu Państwa. Zastąpi więc odwołanego kilka miesięcy temu Ireneusza Dąbrowskiego. Stracił on stanowisko za brak nadzoru w sprawie związanej z dywidendą KGHM.
Po co nowy minister na miesiąc przed wyborami? PiS boi się, że w wirze kampanii politycy skupią się na politycznej rywalizacji, a podczas ich nieuwagi w spółkach Skarbu Państwa może dojść do niekontrolowanych decyzji, które będą miały poważne niekorzystne skutki gospodarcze i polityczne. Tego boi się premier i potrzebuje kogoś zaufanego, kto zajmie się tylko tym i nie dopuści do żadnych nadużyć. - Nie jestem w tym resorcie fachowcem z branży, lecz osobą politycznego zaufania - potwierdza Jackiewicz.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24