Wydawało się, że spór dotyczący ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej zmierza ku jakiemuś rozwiązaniu - ocenił Jacek Stawiski, szef redakcji Świat w TVN24 BiS, reakcję Izraela na słowa premiera Mateusza Morawieckiego, jakie padły w Monachium. Jak dodał, w tej chwili panuje "poruszenie większe niż po przyjęciu ustawy o IPN", między innymi dlatego, że "chodzi o emocje".
- Jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane, nie będzie to postrzegane jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy sprawcy [Polska Agencja Prasowa użyła słowa "zbrodniarze"; premier użył angielskiego "perpetrators" - red.]. Tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy, czy ukraińscy - nie tylko niemieccy - powiedział na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium premier Mateusz Morawiecki.
[Fragment wystąpienia w wersji oryginalnej: It’s extremely important to first understand that, of course, it’s not going to be punishable, not going to be seen as criminal to say that there were Polish perpetrators, as there were Jewish perpetrators, as there were Russian perpetrators, as there were Ukrainian (ones), not only German perpetrators - red.] Morawiecki podkreślił jednocześnie, że w minionym roku polskie ambasady musiały wielokrotnie reagować, jeśli chodzi o wyrażenie "polskie obozy śmierci" czy "polskie obozy koncentracyjne".
- Szanowni państwo, nie było czegoś takiego jak polskie obozy śmierci. Nie było polskich obozów koncentracyjnych, były niemieckie, nazistowskie obozy koncentracyjne - podkreślił Morawiecki. - Sam fakt, że musimy to wyjaśniać dzisiaj, bierze się z naszej historii. Przez 50 lat po II wojnie światowej nie mogliśmy bronić się w tej kwestii. W tym czasie nie było polskiego niepodległego państwa - dodał.
Dyskusja odbywała się podczas jednego z paneli dyskusyjnych Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Wypowiedź polskiego premiera ostro skrytykował między innymi szef izraelskiego rządu Benjamina Netanjahu.
"Wydawało się, że spór zmierza ku jakiemuś rozwiązaniu"
- Można o wielu kontrowersyjnych kartach II wojny światowej dyskutować, ale ten moment, na ile ja rozumiem i znam wrażliwość izraelską i żydowską, nie był najszczęśliwszy - ocenił Jacek Stawiski, odnosząc się do wypowiedzi premiera Morawieckiego.
Jak dodał, wypowiedź pojawiła się w momencie, kiedy polskie władze łagodziły spór wokół nowelizacji ustawy o IPN.
- To poruszenie uważam za większe, niż to po uchwaleniu ustawy [o IPN] przez Sejm i Senat. Wydawało się, że tamten spór zmierza ku jakiemuś rozwiązaniu - dodał szef redakcji światowej w TVN24 BiS. Stawiski stwierdził, że "słowa premiera w Monachium rozpętały kolejną burzę".
Słowa Netanjahu "otwierają pewną furtkę na podtrzymanie dialogu"
Dla Stawiskiego nie bez znaczenia są okoliczności, w jakich padły słowa z ust polskiego premiera. Była to odpowiedź na pytanie dziennikarza "The New York Times".
Przedstawił on historię swojej matki, która - jak mówił - urodziła się w Polsce, a w trakcie II wojny światowej wiele członków jej rodziny zginęło, ponieważ zostali zadenuncjowani na Gestapo przez Polaków.
- Opowiadał on historię niezwykle skomplikowaną, która jak w soczewce skupia wszystkie problemy z wrażliwością żydowską i problemy z Polską, jakie analizujemy w odniesieniu do drugiej wojny światowej - ocenił Stawiski.
Zdaniem dziennikarza TVN24 BiS reakcje wśród izraelskich polityków na słowa Morawieckiego są pełne emocji. Jednak jego zdaniem zwłaszcza wypowiedź premiera Netanjahu "otwiera pewną furtkę na podtrzymanie dialogu z polskim rządem".
- Najbardziej radykalne głosy, które odzywają się w Izraelu, nie decydują o kształcie tych kontaktów - podsumował Jacek Stawiski.
W niedzielę rano we "Wstajesz i wiesz" Jacek Stawiski jeszcze raz odniósł się do reakcji po wczorajszej niefortunnej odpowiedzi premiera na pytanie dziennikarza izraelskiego.
- Niewątpliwie jest takie rozgoryczenie, że premier posunął się zbyt daleko, nie odpowiedział należycie na słowa dziennikarza - wskazywał. - Premier stanął w ogniu krytyki - dodał.
"Chodzi o emocje"
- Jest to regres w stosunkach polsko-izraelskich. W stosunku do tego, co się działo jeszcze do niedawna po skierowaniu przez prezydenta ustawy o IPN do Trybunału Konstytucyjnego, a szczególnie po zapoznaniu się z uzasadnieniem, jakie prezydent przedstawił w swoim wniosku. Uznano, że ten wniosek jest bardzo zasadny i należy poczekać na decyzję Trybunału, a dialog może zostać powoli odmrożony - wskazywał.
- W tej sytuacji, jaka zaistniała po wczorajszej wypowiedzi premiera, sytuacja jest znów napięta. Znowu chodzi chodzi o emocje. Mam nadzieję, że nie będzie dalszego regresu stosunków między Polską a Izraelem - dodał dziennikarz TVN24 BiS.
"Strącimy inne figury na szachownicy dyplomatycznej"
- Oczywiście zarzuty wobec polskiego premiera, iż neguje Holokaust, są absolutnie nieusprawiedliwione, ale pewien zgrzyt poważny nastąpił - podkreślił Stawiski.
- Polska płaci wysoką cenę za nadgorliwość - zaznaczył jednocześnie i dodał: - Nikt jednak nie kwestionuje na świecie faktu, iż to Rzesza Niemiecka spowodowała zagładę Żydów europejskich na polskich ziemiach.
Zdaniem szefa redakcji Świat w TVN24 BiS, jeśli "Polska za każdym razem będzie podkreślać że zakazuje pewnych rzeczy, bo walczy z krzywdzącym dla Polski pojęciem, to może przy okazji strącić inne figury na szachownicy dyplomatycznej".
- Z tego robi się bardzo nieprzyjemny obraz Polski, a to nie jest, jak rozumiem, celem polskich władz - podsumował Stawiski.
Autor: PTD//now / Źródło: TVN24/PAP