Sposób przeprowadzenia odpowiedzi ze strony Iranu to początek do tego, żeby rozpocząć proces deeskalacji tego konfliktu, to znaczy: daliśmy sobie po twarzy i teraz będziemy się zastanawiali, co zrobić, żeby jakoś wyjść z tej sytuacji - ocenił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Krzysztof Liedel, ekspert od spraw bezpieczeństwa. Jego zdaniem irański atak rakietowy na irackie bazy z amerykańskimi żołnierzami został tak przeprowadzony, by "wyrządzić jak najmniejsze szkody".
W TVN24 I TVN24 BIS TRWA WYDANIE SPECJALNE
* Dwie irackie bazy z amerykańskimi żołnierzami - Al Asad oraz lotnisko wojskowe w Irbilu - zostały w nocy z wtorku na środę polskiego czasu ostrzelane pociskami, które wystrzelono z terytorium Iranu.
* Polskie Ministerstwo Obrony Narodowej podało, że nie ucierpieli polscy żołnierze stacjonujący w obu zaatakowanych bazach.
* Za atak wziął odpowiedzialność irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej.
* Pentagon informuje, że "trwa szacowanie strat"; doniesień irańskich mediów państwowych o co najmniej 80 zabitych Amerykanach nie potwierdzają inne źródła.
* Prezydent USA Donald Trump zapowiedział wydanie oświadczenia w środę rano czasu amerykańskiego (popołudnie naszego czasu).
Irackie bazy z amerykańskimi żołnierzami w Al Asad i Irbil zostały ostrzelane rakietami, które wystrzelono z terytorium Iranu - poinformował w nocy z wtorku na środę Pentagon. Irańska telewizja państwowa twierdzi, że w atakach zginęło "80 amerykańskich terrorystów".
"Nic się nie stało polskim żołnierzom stacjonującym w amerykańskiej bazie wojskowej w Al Asad" - przekazało Centrum Operacyjne Ministerstwa Obrony Narodowej. Odpowiedzialność za atak wziął Korpus Strażników Rewolucji Iranu.
"Ani nie jest końcem, ani początkiem dużego konfliktu"
Atak na bazy komentował w środę we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Krzysztof Liedel z Collegium Civitas, ekspert od spraw bezpieczeństwa.
- W mojej ocenie ten atak ani nie jest końcem, ani początkiem dużego konfliktu. Jakbyśmy spojrzeli na to tak zupełnie książkowo, to jest to taki przykład typowego zarządzania konfliktem - ocenił.
- Było wiadomo, że Amerykanie muszą wykonać taki ruch, jaki wykonali, jeżeli chodzi o generała Sulejmaniego ze względu na to, że to był człowiek, który rzeczywiście koordynował bardzo wiele operacji przeciwko amerykańskim celom i przeciwko obywatelom amerykańskim, a jego siła polityczna coraz bardziej wzrastała - mówił gość TVN24.
Atak, w którym zginął Kasem Sulejmani
W ubiegłym tygodniu w ataku przeprowadzonym przez USA w Bagdadzie - wraz z kilkoma innymi osobami - zginęli irański generał Kasem Sulejmani dowodzący wchodzącymi w skład Strażników Rewolucji brygadami Al-Kuds i dowódca proirańskiej milicji w Iraku Abu Mahdi al-Muhandis. Iran zapowiedział, że "USA poniosą odpowiedzialność za wszelkie konsekwencje tego zbójeckiego awanturnictwa".
"Amerykanie zdawali sobie sprawę z tego, że będzie odpowiedź"
Jak ocenił Liedel, "Amerykanie zdawali sobie sprawę z tego, że będzie odpowiedź". - Sposób przeprowadzenia tej odpowiedzi w mojej ocenie to jest taki początek do tego, żeby rozpocząć proces deeskalacji tego konfliktu, to znaczy daliśmy sobie po twarzy i teraz będziemy się zastanawiali co zrobić, żeby jakoś wyjść z tej sytuacji - skomentował.
Gość TVN24 zastrzegł jednocześnie, że "to wcale nie musi wyglądać tak, że to już będzie całkowity koniec". - Myślę, że jeżeli chodzi o operacje militarne, które rzeczywiście mogłyby być skuteczne, jeżeli one miałyby być kontynuowane, to ta operacja nie wyglądałaby w taki sposób, w jaki wyglądała - podkreślił.
Jego zdaniem "ona została przeprowadzona w taki sposób, żeby wyrządzić jak najmniejsze szkody".
"Irańczycy byli przygotowani, żeby zrobić z tego takie małe widowisko"
- Widać ewidentnie, że Irańczycy byli przygotowani, żeby zrobić z tego takie małe widowisko. Pokazują wystrzeliwanie tych rakiet - zwrócił uwagę. - Natomiast, jak spojrzymy na straty, na to, co się stało w samych bazach, to wydaje mi się, że to jest takie otwarcie, pole do tego, żeby ta deeskalacja się zaczęła - stwierdził Liedel.
Ocenił, że "narracja z obu stron - ze strony Iranu i ze strony Trumpa - wygląda już tak, jakby miała dać pole do tego, żebyśmy starali się wyciszać ten konflikt w jakiś sposób".
- My się bardzo obawiamy prezydenta Trumpa, jeśli chodzi o kwestie jego narracji, czy ona nie będzie za ostra, czy ten jego luz nie będzie powodował jakichś potencjalnych zagrożeń - komentował. - I tu ewidentnie widać, że po pierwsze zrezygnowano z oświadczenia bezpośredniego - zwrócił uwagę, odnosząc się do decyzji amerykańskiego prezydenta o odłożeniu wydania oświadczenia.
- W momencie, gdyby była chęć do eskalacji tego konfliktu, myślę, że te ruchy by były dużo bardziej nerwowe na pierwszy rzut oka, bo one pewnie w jakiś sposób są przygotowane - powiedział. - Myślę, że obie strony te scenariusze w jakiś sposób przygotowują albo mają już gotowe - dodał ekspert do spraw bezpieczeństwa.
"Otwarcie do tego, żeby próbować deeskalować ten konflikt"
- Wydaje mi się, że to jest takie otwarcie do tego, żeby próbować deeskalować ten konflikt - zaznaczył. - Ale tego typu sytuacje są bardzo dynamiczne. Nie możemy zapominać o tym, że patrzymy na to bardzo często przez pryzmat dwóch graczy, którzy w chwili obecnej prowadzą dość swoiste szachy w tej całej układance. Natomiast trzeba pamiętać, że tam są również inni gracze, łącznie z dużymi mocarstwami takimi jak Rosja, którzy również mają swoje interesy - zwrócił uwagę Liedel.
Według niego "może się jeszcze wydarzyć wiele elementów, które spowodują, że mniej czy bardziej doskonały plan rozładowania tego napięcia wcale się nie musi udać".
- Ale wydaje mi się, że sposób przeprowadzenia tego ataku i potem narracja ze strony Iranu i Stanów Zjednoczonych może świadczyć, że to jest otwarcie do tego, żeby próbować rozwiązać ten konflikt - ocenił gość specjalnego wydania "Wstajesz i wiesz" w TVN24.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Hubert Delany/U.S. Army