O wysokiej inflacji i jej powody pytany był w "Kropce nad i" ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej Bogusław Grabowski. - Tę inflację spowodowały rozrzutne wydatki budżetu, które szły w parze z bardzo prowydatkową polityką pieniężną - zaznaczał. Grabowski zwracał uwagę, że "na zakup tego samego zestawu dóbr i usług, całe polskie społeczeństwo wydało z tego powodu ponad 200 miliardów złotych więcej".
Główny Urząd Statystyczny podał dziś, że inflacja w lutym wzrosła do 18,4 procent rok do roku. Ostatni raz inflacja przekroczyła granicę 18 procent w ujęciu rocznym w grudniu 1996 roku, kiedy wynosiła 18,5 procent.
Tak wysoki poziom inflacji komentował w środowym wydaniu "Kropki nad i" w TVN24 Bogusław Grabowski, ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej. - Musimy pamiętać, że inflacja 18,4 to jest luty do lutego, ale w tamtym roku (inflacja) była prawie dziesięć procent (8,5 proc. - red.), czyli łącznie, w ciągu dwóch lat, od chwili, kiedy przekroczono cel inflacyjny 2,5 procenta sumarycznie, to już jest prawie 30 procent - zwracał uwagę.
Co taki poziom inflacji dla nas oznacza? - Na zakup tego samego zestawu dóbr i usług, całe polskie społeczeństwo wydało z tego powodu ponad 200 miliardów złotych więcej, żeby mieć takie same dobra i usługi. Oszczędzający, ale tylko ta część oszczędzających, którzy mają konta i oszczędności w banku, stracili ponad 250 miliardów, a kredytobiorcy zapłacili trzydzieści parę miliardów złotych więcej odsetek - wymieniał.
Pytany, kto jest temu winien, Grabowski wskazał na "twórców polityki makroekonomicznej" w naszym kraju. - Tę inflację spowodowały rozrzutne wydatki budżetu, które szły w parze z bardzo prowydatkową polityką pieniężną - powiedział. - Mieliśmy za niskie stopy procentowe, od 2015 roku, za duży deficyt i za duże wydatki, które nie koncentrowały się na podaży, a na popycie konsumpcyjnym - dodał.
Glapiński "został powołany do wykonywania ważnego celu, niech się na tym skoncentruje"
W programie Grabowski został zapytany o ostatnie wystąpienie prezesa NBP Adama Glapińskiego, który stwierdził między innymi, że inflacja pod koniec roku w Polsce będzie jednocyfrowa. - No to muszę powiedzieć: "run Forrest, run, panie prezesie" - skomentował.
- Od pierwszego stycznia ceny w Polsce wzrosły o 3,7 (procent). Jeżeli do końca roku mają wzrosnąć o 6 (procent), to przez pozostałe dziesięć miesięcy nie mogą wzrosnąć więcej niż 2,3 (procent) - zwracał uwagę.
W "Kropce nad i" przywołano po tym fragment wypowiedzi Glapińskiego, który kilka dni temu mówił między innymi: "Importowane produkty żywnościowe są bardzo drogie na rynku, zachęcam do kupowania krajowych. Powiedziałbym jakich, ale to zaraz będą niekończące się memy, że zapraszam do jedzenia kapusty kiszonej. Bo wiedzą państwo, że tam jest najwięcej witaminy C. Ale to nieprzerwanie zachęcam, bo kiszonki to polska klasyka".
- Prezes Narodowego Banku Polskiego jest powołany zgodnie z konstytucją i ustawą, żeby razem z Radą Polityki pieniężnej dali Polakom stabilny pieniądz - komentował Grabowski. - Oni sami sobie ustalili, Rada i prezes, że tym celem, definiującym stabilność cen, stabilność pieniądza, będzie 2,5 procent. Jest 18,4 - zauważał.
- Więc niech sobie prezes je, co chce, niech spędza czas, jak chce, mnie to nie obchodzi. My mu płacimy, został powołany do wykonywania ważnego celu ekonomicznego i społecznego, niech się na tym skoncentruje, a jak to wykonuje, to wystarczy dziesięć, maksymalnie piętnaście minut konferencji prasowej, a nie prawie dwugodzinne bujanie w obłokach i opowiadanie o swoim życiu - skwitował.
Grabowski: na razie mamy politykę, która maskuje inflację
Na pytanie, co można zrobić z wysoką inflacją, Grabowski odparł, że "trzeba uruchomić politykę obniżającą inflację".
- Na razie mamy politykę, która maskuje inflację, a nie ją obniża. Wielu ekonomistów mówiło jesienią, ja też, że inflacja przekroczy 20 procent. W warunkach, jakie my prognozowaliśmy, ona wynosi nie 18,4, a ponad 22 (procent). Bo wtedy nie wiedzieliśmy, że rząd zamrozi ceny energii elektrycznej, gazu i limituje ceny centralnego ogrzewania, a samo to sztucznie obniżyło inflację o około pięć punktów procentowych - mówił.
"Zabiera się tym, którzy oszczędzają na zabezpieczenie wypłacania swoich emerytur w przyszłości"
Były członek RPP został także zapytany o brakujące pięć miliardów złotych na wypłatę trzynastych emerytur. Rząd ma je "pożyczyć" z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że to jak "pożyczenie z jednej do drugiej kieszeni", niektórzy eksperci natomiast zwracają uwagę, że pieniądze zostaną zabrane z kieszeni przyszłych emerytów.
- To, co się teraz dzieje, to jest nic innego jak okradanie tych, którzy płacą teraz składki - ocenił. - Ci ludzie teraz składają sobie pieniądze na wypadek jakichś złych zdarzeń w przyszłości, żeby mieli zabezpieczone emerytury. To nie będą mieli, z powodów celów wyborczych, bo to przecież wziątki przedwyborcze PiS-u - stwierdził. - Po to, żeby premier, razem z prezesem Kaczyńskim, mieli wziątka przedwyborcze, to zabiera się tym, którzy oszczędzają na zabezpieczenie wypłacania swoich emerytur w przyszłości - podsumował.
CAŁA ROZMOWA Z BOGUSŁAWEM GRABOWSKIM JEST DOSTĘPNA W TVN24 GO:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24