|

Pomagać, ale tylko swoim. Czy Polacy są opiekuńczymi szowinistami?

Pomagać, ale tylko swoim. Czy Polacy są opiekuńczymi szowinistami?
Pomagać, ale tylko swoim. Czy Polacy są opiekuńczymi szowinistami?
Źródło: Shutterstock

Co piąty Polak mówi "zdecydowanie nie", gdy zapytać o zwiększenie wsparcia państwa dla imigrantów - wynika z badań prof. Piotra Michonia z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Nie chodzi o to, że zabiorą nam pracę czy będą żyć z zasiłków. W czym więc leży przyczyna tej niechęci i czy to tylko polska specyfika? O tym dla tvn24.pl sam autor badań.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Druga połowa września 2023 r. Premierę w Polsce ma doceniony na festiwalu w Wenecji najnowszy film Agnieszki Holland "Zielona granica". To obraz o kryzysie humanitarnym na granicy polsko-białoruskiej. W sieci wylewa się fala hejtu, zanim widzowie w Polsce mogli "Zieloną granicę" w ogóle zobaczyć, wciąż urzędujący minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przyrównał pracę Agnieszki Holland do działań propagandy w III Rzeszy.

- Jest czymś haniebnym, że w wolnym, demokratycznym kraju politycy robią nagonkę na film i jego twórcę, że w ogóle się tym zajmują - mówiła w wywiadzie dla TVN24 Agnieszka Holland. Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi podkreślała wyraźnie, że "Zielona granica" nie jest wyłącznie o Polsce: - Jest hołdem, ale jest też dzwonkiem alarmowym. Pokazuje, co się dzieje w momencie, kiedy rezygnujemy z człowieczeństwa na rzecz jakichś politycznych celów.

holland 1
Agnieszka Holland o reakcji władz na jej film (materiał z 21 września)
Źródło: TVN24

Ostatni na liście do pomocy

A jaki jest nasz stosunek do imigrantów? Badałem to w lutym 2022 r., na ogólnopolskiej próbie 2173 dorosłych osób, zróżnicowanych pod względem płci, wieku, regionu i miejscowości zamieszkania.

Zapytałem badanych, czy gdyby oznaczało to podniesienie podatków, zgodziliby się na podwyższenie wsparcia dla różnych grup odbiorców świadczeń.

Okazało się, że bez większego entuzjazmu, ale jednak Polacy poszliby na ten układ. Jest jeden warunek: pomoc trafiłaby do osób z niepełnosprawnością i ich opiekunów oraz do osób starszych. Mniej chętnie zgodzilibyśmy się płacić wyższe podatki, gdyby to miało służyć uczniom i studentom. Na dodatkowe wsparcie nie mogłyby raczej liczyć osoby bezrobotne i rodziny z dziećmi (kto wie, może uważamy, że mają wystarczająco dużo), ale zdecydowanie najmniej na zwiększenie pomocy mogą liczyć imigranci. Ponad połowa badanych (51 proc.) nie chce zwiększenia wsparcia państwa dla tej grupy. Co piąty Polak mówi "zdecydowanie nie". 

Interpretując wyniki, trzeba jednak zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Polacy mogą po prostu nie chcieć podniesienia podatków. Może nie widzą też potrzeby zwiększania wsparcia dla imigrantów, ponieważ uznają je za wystarczająco duże. Te wyniki nie mogą też być interpretowane jako dowód na to, że w Polsce uznajemy, iż państwo nie powinno wspierać osób przybywających z innych krajów. (W tym samym badaniu pytałem o to, czy państwo powinno być odpowiedzialne za zapewnienie dobrej jakości życia imigrantom i okazało się, że sądzi tak mniej niż co czwarty badany). Wyniki ankiety wskazują jedynie, że imigranci są ostatnimi na liście tych, którym Polacy chcą pomóc.

I żeby nie było, że to jest jakaś nasza polska specjalność: w większości krajów, w których przeprowadza się badania na temat solidarności i sprawiedliwości społecznej, imigranci są ostatnimi, których badani chcą wspierać. Najpierw "my" i "nasi", a na końcu "oni" i "ich". Dzielenie ludzi na bardziej zasługujących i mniej zasługujących na wsparcie, wzdłuż linii wyznaczonej przez różnice rasowe i etniczne, obserwuje się w całej Europie, w Ameryce Północnej i w Australii - wszędzie tam, gdzie docierają imigranci z biedniejszych krajów.

W efekcie kwestia pomocy państwa dla imigrantów to gorący temat dyskusji politycznych, a prawicowe partie populistyczne wpisują antyimigracyjne hasła do swoich programów, licząc na wzrost poparcia. Współcześnie obserwujemy to choćby we Włoszech, Hiszpanii, Belgii czy Francji, ale także w zwykle bardzo tolerancyjnych społeczeństwach Holandii, Finlandii i Szwecji. Analiza przeprowadzona przez Nate'a Breznau z Mannheim Centre for European Social Research wskazuje, że w 2017 roku średnio 11 proc. głosów wyborców trafiało do partii antyimigracyjnych. Autor oszacował też, że w 2035 roku może to być nawet 15 proc.

Niemcy poszli do urn. Według sondaży exit poll wygrało CDU/CSU, a AfD zajęła drugie miejsce
Źródło: Anna Czerwińska/Fakty TVN

Nie chcemy imigrantów, bo...

Standardowy katalog uzasadnień dla niechęci wobec imigrantów rozpoczyna się zwykle od kwestii ekonomicznych: "Imigranci żyją ze świadczeń. Przyjadą, będą unikać pracy i żyć na nasz koszt. Ludzie, nie bądźmy frajerami, którzy dają się wykorzystywać".

A jakie są fakty? Większość badań prowadzonych w Europie i Stanach Zjednoczonych wskazuje, że imigranci rzadziej korzystają ze świadczeń socjalnych niż urodzeni w danym kraju jego rdzenni mieszkańcy. Szczególnie jest to widoczne w przypadku zasiłków dla najuboższych (ich wypłacanie jest zależne od sytuacji materialnej rodziny). Przykładowo analiza opublikowana w 2013 roku przez naukowców z CATO Institute udowodniła, że ubodzy imigranci stosunkowo rzadziej korzystali ze świadczeń z pomocy społecznej niż osoby urodzone w Stanach Zjednoczonych. A przy tym zasiłki, które otrzymywali, były niższe niż te, z których korzystali Amerykanie. W przypadku ubezpieczenia zdrowotnego Medicaid na 100 osób dorosłych urodzonych w Stanach Zjednoczonych roczny koszt świadczeń wynosił około 98 400 dolarów, podczas gdy dla tej samej liczby osób dorosłych niebędących obywatelami USA roczny koszt wyniósłby około 57 200 dolarów.

Nie będą pracować, tylko żyć ze świadczeń? Popatrzmy na liczby. Jak wynika z opublikowanego w maju 2023 roku raportu Fundacji EWL "Obywatele Ukrainy na polskim rynku pracy", 78 proc. spośród mieszkających w Polsce ukraińskich imigrantów pracuje zawodowo. Dla porównania - zgodnie z danymi GUS w pierwszym kwartale 2023 roku osoby pracujące stanowiły w Polsce blisko 57 proc. ludności w wieku 15-89 lat.

Według danych GUS, we wrześniu 2024 r. Ukraińcy byli najliczniejszą grupą obcokrajowców wykonujących pracę w Polsce - to aż 707,9 tys. osób.

Kolejny koronny argument: im więcej imigrantów, tym większe koszty dla budżetu - innymi słowy wydamy na nich więcej, niż wyniesie to, co oni zapłacą w podatkach i składkach. Okazuje się, że nawet w USA koszty i korzyści budżetowe z imigracji wzajemnie się znoszą. Budżet państwa nie korzysta, ale też nie traci pomimo wydatków.

Badania przeprowadzone w 25 krajach OECD w latach 2006-2018 wskazują, że napływ imigrantów skutkował nadwyżką w budżecie. We wszystkich badanych krajach imigranci wpłacali więcej podatków i składek do budżetu, niż wynosiły rządowe wydatki na ich ochronę socjalną, zdrowie i edukację. Państwo miało więcej dochodów niż wydatków. Budżety były na plusie, a przeciętny wkład imigranta do budżetu był większy niż osoby urodzonej w danym kraju, również dlatego, że wydatki na imigrantów (w przeliczeniu na osobę) są po prostu mniejsze. Jednym z głównych powodów tego stanu jest fakt, że imigranci są zazwyczaj młodsi niż mieszkańcy danego kraju. Należy jednak zauważyć, że we wszystkich krajach sytuacja ekonomiczna imigrantów pracujących jest relatywnie lepsza niż imigrantów przyjętych z powodów humanitarnych.

Kluczowe w tym przypadku są dwa czynniki: wiek i wykształcenie osób przybywających. Najkorzystniejsze dla państw goszczących jest przyjmowanie wykształconych osób, które właśnie skończyły szkołę. Budżet może stracić, gdy wśród migrantów będą dominować niewykształcone młode osoby lub wykształcone, ale będące w wieku emerytalnym. Imigranci nie pogłębiają deficytu budżetowego, bo najczęściej:

  • pracują - z raportu "Barometr Polskiego Rynku Pracy w listopadzie 2022 roku" wynika, że 42 proc. przedsiębiorstw w Polsce zatrudniało Ukraińców, a w grudniu 2024 - 28 proc. (jak zwracają autorzy opracowań, spadek liczby ukraińskich pracowników etatowych nie oznacza ich mniejszej aktywności na polskim rynku pracy - coraz więcej z nich decyduje się na własny biznes),
  • mają większą dzietność,
  • płacą podatki oraz składki - w 2022 roku liczba obcokrajowców ubezpieczonych w ZUS przekroczyła milion osób.

Z raportu opublikowanego przez Bank Gospodarstwa Krajowego w marcu 2025 r. wynika, że wpływy do polskiego budżetu państwa od emigrantów z Ukrainy w 2024 roku wyniosły ponad 15 miliardów złotych. Z kolei wartość wypłat z tytułu 800 plus na dzieci uchodźców wojennych z tego kraju to 2,8 miliarda złotych. Z wyliczeń autorów raportu wynika, że - biorąc pod uwagę imigrację od roku 2013 do 2024 - Ukraińcy przyczynili się do wzrostu polskiego PKB w ostatnich latach od 0,5 do 2,4 proc. rocznie.

Nie sądzę, by to, co piszę, miało znaczenie dla przeciwników imigracji. Silne, racjonalne argumenty to coś, co ich nie przekona. Powód jest jeden: fakty wcale nie są najważniejsze w kształtowaniu postaw wobec imigrantów. W tym przypadku kluczowy jest etnocentryzm - postawa sprowadzająca się do twierdzenia: "Oni są gorsi, bo nie są nami; oni są dziwni, nie pasują, inaczej wyglądają. Nam należy się więcej, bo byliśmy tutaj pierwsi".

Migranci chcą, żeby Polska była ich nowym domem (materiał z grudnia 2021 roku)
Źródło: TVN24

Szowiniści opiekuńczy

Zaryzykuję stwierdzenie, że jeszcze pod koniec XX wieku podział elektoratu przebiegał wzdłuż linii: państwo powinno wspierać obywateli bardzo  vs. w niewielkim stopniu (tylko wtedy, gdy to konieczne). Wiadomo było, że socjaldemokraci zapewnią usługi społeczne i pomogą finansowo, a liberałowie zmniejszą podatki i wesprą, ale tylko najuboższych. Świat był piękny w swej prostocie i w miarę przewidywalny. Później różnice między partiami zaczęły się zamazywać, a na znany podział nałożyło się coś jeszcze: stosunek do tych "innych", "nie naszych".

Mamy więc różne grupy obywateli i wyborców. Z jednej strony są ci, którzy nie różnicują. Dla nich każdy człowiek jest taki sam, wszystkich traktują identycznie. Mieszkający w Polsce Ukrainiec, Somalijczyk czy Afgańczyk ma takie same prawa (i obowiązki) jak Polak. Część tej grupy wyborców nazwiemy szczodrymi - to ci, którzy uważają, że państwo powinno w dużej mierze wspierać wszystkich mieszkańców kraju, a część minimalistami - to ci, którzy uważają, że powinno być po równo, ale mało (zasiłków, usług, transferów rzeczowych). Tych drugich jest jednak niewielu. 

Postawy antyimigranckie wśród Polaków wydają się nie brać ze strachu przed tym, co może się stać, gdy imigranci przyjadą
Postawy antyimigranckie wśród Polaków wydają się nie brać ze strachu przed tym, co może się stać, gdy imigranci przyjadą
Źródło: Shutterstock

Nowością na planszy politycznych gierek jest pewna specyficzna grupa. Opiszę ich słowami: "pomagamy szczodrze, ale tylko swoim". Naukowcy nazywają ich szowinistami opiekuńczymi - co jest niezbyt miłym dla ucha tłumaczeniem angielskiego welfare chauvinism. To osoby, które chcą rozbudowanego i szczodrego państwa opiekuńczego. Uważają, że ma ono do odegrania dużą rolę w zapewnieniu dobrej jakości życia, ale nie chcą, by korzystali z niego imigranci. Dzielą więc ludzi na my-oni. "My" to ci dobrzy, z jakiegoś, często mało ważnego powodu, "oni" to ci inni, gorsi, z tego samego powodu.

Z przeprowadzonych przeze mnie badań wynika, że szowinistą opiekuńczym jest co piąty Polak. Interesującym może być fakt, iż szowiniści, generalnie, nie odróżniają się od reszty społeczeństwa. Udział kobiet i mężczyzn jest niemal identyczny jak ten, który obserwujemy w całej populacji. Podobnie jest, jeżeli chodzi o wykształcenie, miejsce zamieszkania, religijność czy zatrudnienie (lub jego brak). Tym, co wyróżnia polskich opiekuńczych szowinistów, jest relatywnie wysoki (w stosunku do innych grup) udział osób, które dopiero wchodzą w dorosłe życie (w wieku między 25 a 34 lata) i mniejszy udział osób starszych (powyżej 55 lat). Nieco ponad połowa opiekuńczych szowinistów to kobiety (52 proc. badanych), osób z wyższym wykształceniem jest 44 proc. Opiekuńczy szowiniści są wśród zwolenników wszystkich partii politycznych. Przy czym najmniej jest ich wśród wyborców Lewicy, a zdecydowanie najwięcej wśród fanów Konfederacji. W największych partiach (PO i PiS) ich udział jest bardzo zbliżony (około 20 proc.).

Dlaczego ktoś opowiada się za tym, by państwo wspierało mieszkańców jego kraju, ale jest przeciwny wspieraniu przybyszów z zewnątrz? Mogłoby się wydawać, że powodem są obawy, iż imigranci będą zabierać nam pracę albo że jak ich będzie za dużo, to nie starczy nam pieniędzy na świadczenia dla wszystkich (np. 500 plus), albo że jak popadniemy w biedę, to państwo, które weźmie na siebie obowiązek pomagania imigrantom, nie będzie miało środków, by nam pomóc.

Jeżeli te hipotetyczne wytłumaczenia byłyby słuszne, to powinniśmy oczekiwać, że szowiniści opiekuńczy bardziej niż inne grupy Polaków boją się utraty pracy/dochodu, braku środków na świadczenia czy ubóstwa. Badania pokazują, że tak jednak nie jest. Wszystkie wymienione obawy ogólnie są bardzo rzadko formułowane przez Polaków, a przy tym równie często występują wśród tych, którzy są i tych, którzy nie są szowinistami opiekuńczymi.

Pozostajemy więc z pytaniem: co czyni ludzi szowinistami opiekuńczymi? Niektórzy naukowcy wskazują, że postawy szowinistyczne są powszechniejsze wśród osób ubogich. W Polsce tak nie jest. W relacji do reszty społeczeństwa wśród szowinistów opiekuńczych wcale nie ma więcej tych, którzy uznają się za ubogich.

Wszystko to, co udało mi się ustalić, wydaje się zmierzać do jednego prostego wniosku. Polacy nie boją się, że imigranci zabiorą im pracę albo że skutkiem ich napływu będzie zmniejszenie świadczeń społecznych. Głównym powodem jest niechęć do odmienności. To etnocentryzm, przez niektórych błędnie rozumiany jako patriotyzm, czyni dużą część Polaków niechętnymi do wspierania innych. Nie chodzi o to, że ktoś, kto do nas przyjedzie, nie będzie pracował i płacił podatków. Chodzi o to, że z jakiegoś powodu nie jest "nasz".

Ten mechanizm widać choćby w rozkładzie odpowiedzi na pytanie, które zadałem w badaniu. Gdy pojawiają się trudności gospodarcze, komu Pana/Pani zdaniem powinniśmy pomagać: pracującemu w Polsce imigrantowi czy pracującemu Polakowi? Okazało się, że choć to u szowinistów zdecydowanie najsilniej widać było poparcie dla pomocy Polakowi, to skrzywienie w tym kierunku pojawiło się u większości badanych.

Zbierzmy wszystko razem. Postawy antyimigranckie wśród Polaków wydają się nie brać ze strachu przed tym, co może się stać, gdy imigranci przyjadą. Nie za bardzo boimy się, że przyjezdni zabiorą nam pracę, spowodują deficyt budżetowy czy będą pobierali "nasze" świadczenia.

Powodem jest przekonanie, że "inny" znaczy po prostu "gorszy". Powodem jest brak zaufania do innych (ponad połowa opiekuńczych szowinistów uważa, że większości ludzi nie można zaufać). Powodem są uprzedzenia. To sprawia, że będzie nam trudno z tym walczyć. W tej sprawie nie zadziałają argumenty, dowody ani fakty.

Artykuł po raz pierwszy został opublikowany 27 października 2023 r. Został zaktualizowany o nowe dane.

Aktualnie czytasz: Pomagać, ale tylko swoim. Czy Polacy są opiekuńczymi szowinistami?

pracują - z raportu "Barometr Polskiego Rynku Pracy w listopadzie 2022 roku" wynika, że 42 proc. przedsiębiorstw w Polsce zatrudniało Ukraińców, a w grudniu 2024 - 28 proc. (jak zwracają autorzy opracowań, spadek liczby ukraińskich pracowników etatowych nie oznacza ich mniejszej aktywności na polskim rynku pracy - coraz więcej z nich decyduje się na własny biznes),

mają większą dzietność,

płacą podatki oraz składki - w 2022 roku liczba obcokrajowców ubezpieczonych w ZUS przekroczyła milion osób.

Czytaj także: