Adwokat Nicolasa Sarkozy'ego Christophe Ingrain powiedział stacji BFMTV, że tryb rozpatrzenia prośby o zwolnienie z więzienia nie zostanie przyspieszony dla byłego prezydenta. Przeciętny termin rozpatrywania takiego wniosku to jeden miesiąc. Ingrain ocenił jednak, że nawet jedna noc w więzieniu to "o noc za dużo".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nicolas Sarkozy w więzieniu. Odprowadziła go Carla Bruni. "Nie będzie preferencyjnych warunków"
- Nie ma, obiektywnie, żadnego powodu, by sąd odrzucił ten wniosek o zwolnienie, ale istnieje niepewność sądowa i z nią się zetkniemy - powiedział prawnik.
Sarkozy musiał zacząć odbywać karę ze względu na decyzję sądu pierwszej instancji, który, wydając wyrok, nakazał jego wykonanie bez czekania na apelację. Sąd powołał się na "wyjątkową wagę" czynów, o które były prezydent został oskarżony w sprawie dotyczącej funduszy z Libii na jego kampanię wyborczą.
W przypadku wniosku o zwolnienie nie ma kryterium "wyjątkowej wagi" czynów. Sąd może nie zgodzić się na zwolnienie, jeśli uzna, że istnieje ryzyko naciskania na świadków, ucieczki, bądź ponownego popełnienia przestępstwa.
Jeśli sąd zgodzi się na wyjście skazanego z więzienia, może nakazać areszt domowy i noszenie bransoletki elektronicznej.
Sąd zdecyduje w sprawie zwolnienia z więzienia
Adwokaci byłego prezydenta przekonywali we wtorek, że w jego przypadku nie powinno być przeszkód do zwolnienia. - Nie ma ryzyka ponownego popełnienia (przestępstwa), nie ma ryzyka zniszczenia dowodów, bo dowodów brak, ani też ryzyka wywierania presji na świadków - powiedział Ingrain.
Decyzję w sprawie wniosku o zwolnienie podejmie sąd apelacyjny na publicznym posiedzeniu, choć sąd może również zdecydować się na posiedzenie w formie wideokonferencji (Sarkozy uczestniczyłby z więzienia, przez łącze wideo). W razie odmowy były prezydent będzie mógł złożyć ponowną prośbę.
Natomiast proces przed sądem wyższej instancji w sprawie apelacji od wyroku, którą złożył Sarkozy, nie rozpocznie się wcześniej niż w styczniu 2026 roku.
Autorka/Autor: asty/ads
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TERESA SUAREZ/PAP/EPA