Chciałbym, żeby to zatrzymanie miało co najmniej taką dynamikę, jak "Helikopter w ogniu". Ale obawiam się, że to będzie dużo bardziej banalne - w taki sposób sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Igor Tuleya mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o możliwym doprowadzeniu go do prokuratury. Dodał, że nawet w takim przypadku nie będzie składać wyjaśnień w charakterze podejrzanego.
W piątek Prokuratura Krajowa przekazała, że w związku z tym, że sędzia Igor Tuleya po raz trzeci nie stawił się na przesłuchanie w prokuraturze "Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej wystąpi do Sądu Najwyższego o zgodę na jego przymusowe doprowadzenie".
"Po prostu o szóstej rano przyjdą do mnie panowie"
Sędzia Tuleya był gościem sobotnich "Faktów po Faktach" w TVN24. Był pytany, jak wyobraża sobie ewentualne doprowadzenie go siłą do prokuratury.
- Chciałbym, żeby to zatrzymanie miało co najmniej taką dynamikę, jak "Helikopter w ogniu". Myślę, że to byłoby bardzo interesujące, ale obawiam się, że to będzie dużo bardziej banalne. Po prostu o szóstej rano przyjdą do mnie panowie i doprowadzą mnie na przesłuchanie - mówił.
- Nawet jeżeli zostanę doprowadzony przy użyciu przymusu, to nie będę składał wyjaśnień, to jest moje prawo jako podejrzanego - zapewnił sędzia Tuleya.
- Mam nadzieję, że pan prokurator nie wpadnie na jakieś pomysły, aby zmusić mnie do składania wyjaśnień - dodał.
- Mam nadzieję, że nikogo w naszym kraju nie można zmusić do składania wyjaśnień, więc skorzystam ze swojego uprawnienia - powiedział sędzia.
"To nie jest tak, że ja się czuję lepszy od Kowalskiego"
Tuleya mówił również, że decyzja prokuratury nie jest dla niego "zaskoczeniem".
- Prokuratura, która zarzuca mi coś, co nie jest przestępstwem i uzyskuje zgodę na ściganie mnie od organu, który nie jest sądem (chodzi o Izbę Dyscyplinarną - red.) wobec organu, który nie jest sądem, nie mogła zrobić nic innego, jak wymyślić, że zastosuje środki przymusu, żeby wymusić mój udział w przesłuchaniu w charakterze podejrzanego. Liczyłem się z tym i jestem na to gotowy - mówił dalej.
Igor Tuleya mówił także o tym, dlaczego nie stawia się przed prokuraturą. - To nie jest tak, że ja się czuję lepszy od Kowalskiego, że sędziowie są ponad prawem - tłumaczył. - Mój imminuitet miał uchylić organ, który nie jest sądem. Uważam, że decyzja, która została wydana przez tak zwaną Izbę Dyscyplinarną nie ma żadnej mocy prawnej - wskazywał.
"Walka w obronie praworządności trwa"
Gość TVN24 mówił także szerzej o sytuacji środowiska sędziowskiego wobec zmian, które dokonują się w wymiarze sprawiedliwości.
- Takich sędziów jak ja, na szczęście, w naszym kraju jest wielu, mam wiele wspaniałych koleżanek i kolegów ze stowarzyszeń sędziowskich - powiedział. - Zapewniam państwa, że póki co, sądy powszechne są niezależne i orzekają w nich niezawiśli sędziowie. Walka w obronie praworządności trwa - dodał.
Sprawa sędziego Igora Tulei
Nieuznawana przez Sąd Najwyższy Izba Dyscyplinarna zdecydowała 18 listopada 2020 roku o zawieszeniu Tulei w czynnościach służbowych i obniżeniu o 25 procent jego uposażenia. Po tym orzeczeniu sędzia Tuleya został odsunięty od orzekania, a rozpoznawane przez niego sprawy w Sądzie Okręgowym w Warszawie zostały zdjęte z wokandy.
Powodem wniosku prokuratury w sprawie uchylenia immunitetu sędziego było podejrzenie ujawnienia informacji ze śledztwa oraz danych i zeznań świadka, które miały narazić bieg postępowania. Chodziło o śledztwo w sprawie obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia 2016 roku, które zostało dwukrotnie umorzone przez prokuraturę.
W grudniu 2017 roku Sąd Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem sędziego Tulei uchylił decyzję prokuratury o pierwszym umorzeniu śledztwa. Sędzia zezwolił wówczas mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu. Według prokuratury naraziło to prawidłowy bieg dalszego śledztwa. Jednak artykuł 95b Kodeksu postępowania karnego mówi o tym, że to prezes sądu lub sąd mają prawo zarządzić o jawności posiedzenia. "Posiedzenie odbywa się z wyłączeniem jawności, chyba że ustawa stanowi inaczej albo prezes sądu lub sąd zarządzi inaczej" – brzmi treść artykułu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24