- Czy żołnierz ma prawo strzelać do bandyty, który go atakuje, przychodząc z tamtej strony? To przecież oczywistym jest, że ma prawo. Ba, powinien to robić, żeby bronić siebie, kolegów, koleżanki, żeby bronić nas wszystkich - mówił w czwartek lider Polski 2050 i marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Ostrzegł jednocześnie przed białoruskimi prowokacjami i apelował, by "nie dać się podzielić".
Lider Polski 2050 i marszałek Sejmu Szymon Hołownia wziął w czwartek udział w konwencji wyborczej Trzeciej Drogi w Poznaniu. Podczas przemówienia nawiązał do śmierci żołnierza 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, ugodzonego nożem na granicy polsko-białoruskiej. - Jesteśmy dzisiaj wszyscy tutaj z rodziną tego bohaterskiego żołnierza, z jego bliskimi. Wiem, że państwo polskie, Wojsko Polskie, zaoferuje im wszelkie potrzebne wsparcie - powiedział.
- Czy żołnierz ma prawo strzelać do bandyty, który go atakuje, przychodząc z tamtej strony? To przecież oczywistym jest, że ma prawo. Ba, powinien to robić, żeby bronić siebie, kolegów, koleżanki, żeby bronić nas wszystkich. Co do tego nikt nigdy nie powinien mieć żadnych wątpliwości - zaznaczył Hołownia.
Marszałek dodał, że każde użycie broni, zwłaszcza przy granicy, musi być poddane szczególnym regulacjom, zasadom użycia broni palnej. - Dlaczego to jest tak ważne? Pamiętajcie, o jakim miejscu mówimy. Mówimy o miejscu, w którym Białorusinom, a więc po prostu Rosjanom, zależy na tym, żeby dokonać prowokacji. Żeby stało się coś, co stanie się dla nich, być może, casus belli - podkreślił Hołownia.
- Oni nie będą się wahali. Jak będzie trzeba, będą wystawiali na strzał swoich żołnierzy, swoich pograniczników, tylko po to, żeby nas sprowokować. Dlatego my, państwo polskie, musimy w takich sytuacjach reagować wobec bandytów bezwzględnie. Natomiast trzymać się ściśle przepisów, reguł i litery prawa. I nie dać się sprowokować, bo to jest dokładnie to, o co chodzi naszemu przeciwnikowi - zaznaczył marszałek Sejmu.
Hołownia o "uczuciach, których nie jest w stanie opisać cywilizowanym językiem"
Hołownia dodał, że w obliczu doniesień portalu Onet dotyczących zatrzymania żołnierzy należy "zachować spokój". - Musimy nie dać się podzielić i zaufać, że instytucje państwa - minister obrony narodowej, minister sprawiedliwości, rząd - wyjaśnią, czy doszło tam do złamania prawa wobec tych żołnierzy, czy nie doszło - zaznaczył.
- Mnie też widok polskich żołnierzy na granicy, w kajdankach, doprowadza do uczuć, których nie jestem w stanie opisać cywilizowanym językiem. Natomiast będąc politykiem, biorąc swoją część odpowiedzialności za państwo, muszę jasno powiedzieć (...) czy mamy procedury? Czy je stosujemy? Czy jesteśmy bezpieczni, wiedząc, że nie damy się sprowokować? Bo oni będą nas prowokować tak długo, aż ich ręka w tym nie osłabnie. I w tym ma być dzisiaj nasza siła. Z tego, co się dzisiaj dzieje, musimy wyciągać wnioski - zaapelował.
- Patrząc na to, co się dzieje na granicy, trzeba sobie bardzo jasno powiedzieć, bo chyba wszyscy dzisiaj to czujemy, że nie ma takiej możliwości, żeby żołnierze, którzy pełnią na niej służbę, nie czuli wsparcia nas wszystkich, obywateli RP, polityków i nie-polityków, wszystkich tych, którym na dobru Polski zależy. Udzielamy tego wsparcia, jesteśmy z nimi, będziemy stali za nimi murem, nie odstąpimy na krok - zapewnił.
Hołownia wyjaśnił, że z powodu śmierci żołnierza w poznańskiej konwencji, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie wziął udziału wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
Hołownia: w PE nie potrzebujemy ani kolegów Putina, ani euromilusiów
Przechodząc do tematu niedzielnych wyborów, mówił, że w Parlamencie Europejskim potrzebujemy ludzi, którzy "odważnie pójdą do Brukseli i będą walczyli o polskie sprawy, bez zuchwałości, ale i bez lęku".
- Nie będą eurohejterami grającymi w jednej orkiestrze z Putinem, który dzisiaj chce dekompozycji Unii Europejskiej. Nie będą Konfederacją. Nie będą kolegami Putina z frakcji Orbana i nie będą z drugiej strony zaprzysięgłymi euromilusiami, którzy Unię Europejską tylko wielbią, kochają i mówią, że jest najlepsza na świecie i w zasadzie wystarczy, że tam jesteśmy, nic nie trzeba zmieniać - kontynuował.
Hołownia stwierdził, że "to będzie pięć najważniejszych lat w historii całej Unii Europejskiej". - To nie jest czas na to, żeby popełniać błędy. Do Europy trzeba wysłać ludzi, którzy ją rozumieją i którzy w Polsce dowiedli, że potrafią załatwiać sprawy. Takich ludzi wysyła do Parlamentu Europejskiego Trzecia Droga. Nie tych, którzy potrzebują sowitej emeryturki politycznej i są umówieni z partią, że "jedź tam do tej Europy, zarobisz pieniądze i będziesz odpalał na partię i będzie z tego lukratywny deal dla wszystkich naokoło". Nie. My myślimy o tym w zupełnie inny sposób. Chcemy wysłać do Parlamentu Europejskiego specjalistów - dodał.
- Namawiajmy wszystkich, których się da, żeby zainwestowali w tę niedzielę 15 minut na postawienie tych dwóch linii, tych dwóch znaków, od których może zależeć nasze życie. Od których może zależeć przyszłość naszych dzieci i nas samych. Powiedzcie, że to jest inwestycja, która nas przerasta - mówił lider Polski 2050, zachęcając do pójścia w niedzielę do urn.
- 15 minut versus całe nasze życie. 15 minut versus to wszystko, co jeszcze nas czeka. I pokolenia po nas. 15 minut versus wszystko, co jest nam drogie, co kochamy. Naprawdę te 15 minut może być dzisiaj "być albo nie być" naszego bezpieczeństwa, naszego rozwoju, naszych marzeń - podsumował.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24