- Obecność samej domieszki mięsa końskiego w wołowinie czy w jakimkolwiek produkcie nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Ale jeśli koń przed ubojem był "na lekach", to jeśli zostaną one w mięsie będą mogły szkodzić ludziom - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 dr Paweł Grzesiowski z Instytutu Profilaktyki Zakażeń.
Jak poinformował w środę wieczorem Główny Inspektorat Weterynarii, w próbkach mięsa wołowego z trzech polskich zakładów produkcyjnych wykryto końskie DNA. Chodzi o zakłady w województwach: mazowieckim, łódzkim i warmińsko-mazurskim.
GIW na razie nie podaje nazw zakładów. Sprawa została zgłoszona do prokuratury. Skandal z końskim mięsem dodawanym do wołowiny wybuchł w styczniu w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Później koninę w wyrobach mięsnych, które nie powinny jej zawierać, znaleziono w wielu krajach europejskich.
Na razie spokojnie
Według Grzesiowskiego "jeżeli koń ma stanowić źródło mięsa do spożycia, to jest on całe życie hodowany pod kontrolą". - Tak jak krowa, świnia czy kura. Są badane i istnieją zakazy stosowania różnych substancji, które wpływają na zdrowie czy życie tych zwierząt - ocenił.
I podkreślił: - Na pierwszym miejscu na liście kilerów jest związek, który się nazywa fenylbuprofen. To jest lek przeciwzapalny i przeciwbólowy, który podaje się permanentnie koniom, żeby funkcjonowały w pracy. Ten lek odkłada się w tkankach i dla ludzi jest szkodliwy. Zatem jeśli by się okazało, że w mięsie, które jest sprzedawane, są ślady tych leków, wtedy mielibyśmy poważny problem zdrowotny - powiedział Grzesiowski.
Autor: mn//gak/k / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24