- Jeżeli my, jako Europa, w przyszłym tygodniu wyślemy sygnał, że podzieliliśmy 120 tys. osób, to spowodujemy jeszcze większą migrację. Europa musi bronić swoich południowych granic - podkreślił w "Faktach po Faktach" Grzegorz Schetyna. Szef polskiej dyplomacji ocenił, że unijna debata na temat liczby uchodźców, których miałyby przyjąć poszczególne państwa, nie ma sensu, bo już teraz "liczba 120 tys. jest wzięta z sufitu".
Donald Tusk zdecydował w czwartek, że 23 września odbędzie się nadzwyczajny szczyt ws. uchodźców i imigrantów, którzy masowo napływają do UE. O takie spotkanie apelowali m.in. kanclerze Niemiec i Austrii.
Wcześniej tego samego dnia Parlament Europejski poparł propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą rozdzielenia pomiędzy poszczególne państwa UE 120 tys. uchodźców. Nad dalszymi losami projektu KE będą teraz dyskutować ministrowie spraw wewnętrznych UE na spotkaniu, które odbędzie się w poniedziałek.
"Europa musi wiedzieć, co chce zrobić"
Grzegorz Schetyna zauważył w "Faktach po Faktach", że sytuacja związana z napływem imigrantów i uchodźców jest bardzo dynamiczna, a Europa potrzebuje czasu, by podjąć decyzje dotyczące sposobów rozwiązania kryzysu. W jego opinii, kluczowy pod tym względem będzie właśnie przyszły tydzień. Przypomniał, że akceptacja propozycji przez PE nie jest wiążąca, a o podjęciu konkretnych kroków zadecydują ministrowie i szefowie państw.
- Europa musi wiedzieć, co chce zrobić - podkreślił. - Oczekiwałbym tego, że nie będziemy ciągle mówić o podziale liczby uchodźców. Dzielimy liczbę 120 tys., która już teraz jest wzięta z sufitu - ocenił.
- Trzeba mieć pomysł na cały problem. Jeżeli my, jako Europa, w przyszłym tygodniu wyślemy sygnał, że podzieliliśmy 120 tys. osób, to spowodujemy jeszcze większą migrację do Europy. Europa musi bronić swoich południowych granic. Musi wiedzieć, kto ucieka z płonącej Syrii, a kto jest imigrantem ekonomicznym z Albanii. Musi wiedzieć, kto do niej przybywa - wyjaśnił Schetyna.
Debata w Sejmie "czysto wyborcza"
W środę odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, na którym informację na temat kryzysu migracyjnego w Europie i jego skutków dla Polski przedstawiła m.in. Ewa Kopacz. Prezydencki minister Krzysztof Szczerski ocenił informację jako "dalece niepełną".
- Przykro mi. Ta informacja była pełna - skomentował tę wypowiedź Schetyna. - Jak słyszę takie głosy, to wiem, że zawsze chodzi o kampanię wyborczą - dodał.
W opinii szefa polskiej dyplomacji tak właśnie wykorzystał swoje środowe wystąpienie w Sejmie Jarosław Kaczyński. - Pamiętam debatę półtora roku temu w sprawie Ukrainy, w tym samym Sejmie, z udziałem prezesa Kaczyńskiego. To była normalna, otwarta debata. Rozmawialiśmy, jak Polska może Ukrainie pomóc. Wczorajsza rozmowa była zupełnie inna, czysto wyborcza - stwierdził.
"PiS skłóciło nas ze wszystkimi sąsiadami"
Minister spraw zagranicznych skomentował też wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, w których prezes PiS mówił m.in. o podejmowaniu decyzji "pod zewnętrznym naciskiem" i przestrzegał przed tym, że cudzoziemcy nie będą respektować polskiego prawa. Kaczyński wspominał też, że napływ uchodźców nie jest polskim problemem, dlatego też powinniśmy szukać innych form pomocy niż ich przyjmowanie.
- Miałem już sygnały z Europy, koledzy dzwonili i pytali, czy to prawda - mówił o wystąpieniu Kaczyńskiego Schetyna.
- To jest taki sygnał, klimat i takie argumenty, które niektórzy pamiętają z lat 2005-2007, kiedy rządził PiS. Kiedy prowadziło własną politykę zagraniczną taką, że skłóciło nas ze wszystkimi sąsiadami i z całą Europą. Pamięć takich rzeczy jest ciągle żywa w Europie - stwierdził.
"Lata ciężkiej pracy mogą pójść w proch"
Zdaniem Schetyny ostre wypowiedzi i retoryka stosowana Jarosława Kaczyńskiego oraz PiS mogą źle wpłynąć na opinię Polski w Europie.
- Przez lata budowano pozycję Polski jako kraju stabilnego, racjonalnego, współdecydującego o losach Europy, kraju sukcesu gospodarczego. Te lata naszej ciężkiej pracy w ciągu kilku tygodni mogą pójść w proch. Możliwe jest powtórzenie scenariusza sprzed dziesięciu lat, a to jest najgorszy scenariusz. Zostaniemy postawieni znowu na aucie, bez żadnego wpływu na politykę europejską - powiedział.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24