Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 sposób, w jaki migranci z Bliskiego Wschodu są traktowani przez władze białoruskie. Wskazywał, że jeśli trafiają do strefy przygranicznej, to jest to dla nich "trochę droga bez wyjścia". - Są tam tak długo, aż w końcu będą w stanie przejść na teren Unii Europejskiej - powiedział.
Od 2 września na pasie przygranicznym obowiązuje stan wyjątkowy. Początkowo wprowadzony na 30 dni został 1 października przedłużony o kolejne 60. Nie mają tam wstępu między innymi dziennikarze i aktywiści z organizacji pozarządowych. Wszystkie dostępne informacje pochodzą od Straży Granicznej i przedstawicieli władzy.
Konończuk o "swoistych obozach przejściowych" na Białorusi
O sytuacji na granicy mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich. Opisywał, jak wygląda akcja "Śluza", czyli zorganizowane działania Mińska, opierające się na ściąganiu migrantów z regionu Bliskiego Wschodu, a potem na ich przeprawie na teren Unii Europejskiej.
Mówił, że prawdopobnie po białoruskiej stronie granicy przebywa obecnie kilkanaście tysięcy migrantów.
- Przynajmniej część z nich skarży się na złe traktowanie. Standardem jest grożenie im bronią, okradanie ich. Trzeba też pamiętać, że za dostarczanie im żywności, tam po drugiej stronie granicy, oni muszą płacić bardzo wysokie stawki - zwracał uwagę Konończuk.
- Wiemy, że część z nich puka do drzwi w białoruskich wsiach czy miasteczkach, prosząc o coś ciepłego do jedzenia czy picia. Natomiast oni są także skoszarowani w różnych miejscach przy granicy. Oni w tych miejscach przeczekują, by dostać się bezpośrednio do strefy granicznej no i tam liczą, że uda im się przejść przez polsko-białoruską albo litewsko-białoruską - mówił dalej.
Konończuk: to jest trochę droga bez wyjścia, to jest pułapka
Konończuk zapytany, co się dzieje w sytuacji, kiedy nie uda im się przejść przez granicę i chcą wrócić do Mińska, odparł, że "nie ma takiej możliwości, by mogli wrócić". - Dlatego że jak już ktoś trafi do strefy przygranicznej po stronie białoruskiej, to władze białoruskie uniemożliwiają im powrót do Mińska - mówił.
- Mamy relacje uchodźców z Syrii, którzy dostali się na teren Unii Europejskiej, którzy mówią: "próbowaliśmy wielokrotnie, nie udawało nam się, chcieliśmy już nawet wrócić do Mińska, aczkolwiek służby białoruskie nam to uniemożliwiały" - kontynuował ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Ocenił, że "to jest trochę droga bez wyjścia, pułapka". - Oni trafiają do strefy przygranicznej i są tam tak długo, aż w końcu będą w stanie przejść na teren Unii Europejskiej - dodał.
Gość TVN24 zauważył, że to są ludzie, którzy na Litwę czy do Polski docierają gdy "często są w stanie skrajnego wycieńczenia".
Konończuk: głównym założeniem reżimu w Mińsku jest tworzenie nam problemów
Wojciech Konończuk mówił, że "głównym założeniem reżimu w Mińsku jest tworzenie nam problemów".
- Reżim liczy, że pogoda sprawi, że liczba ofiar śmiertelnych będzie coraz większa. Nie ma żadnych wątpliwości, że to jest celem władz białoruskich. Wywołanie kryzysu humanitarnego, który będzie na taką skalę, że Unia Europejska, Polska czy Litwa zostaną w ten sposób zmuszone do tego, żeby usiąść z władzami białoruskimi do negocjacji i ustalić pewne rzeczy - wskazywał.
- To, co reżim w Mińsku chciałby, żebyśmy załatwili, to jest kwestia sankcji - nienakładania nowych, zniesienia tych, które już istnieją, ale także, co jest bardzo ważne, jednym z bardzo istotnych celów Łukaszenki jest to, żeby świat, Unia Europejska, zapomniały o tym, co ma miejsce na Białorusi, o tych trwających cały czas bardzo szerokich represjach, które uderzają w sporą część białoruskiego społeczeństwa - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24