Muł to jest wszystko. Ziemia z przemielonymi nieczystościami - mówi burmistrz Głuchołaz, które zostały zalane 15 września i dotąd walczą ze skutkami powodzi. Sanepid nie bada mułu, bo wiadomo, że jest skażony. Należy go szybko wywieźć. Ale miasto nie ma mostów.
- Powódź! Powódź! - krzyczą dzieci na osiedlu bloków przy ulicy Spółdzielczej w Głuchołazach.
To tylko zabawa. Powódź była 15 września i tego samego dnia woda opadła. Dzieci bawią się w powódź wśród śmieci, które ich rodzice wyrzucili z zalanych po strop piwnic i parterowych mieszkań, zalanych do kolan. Bawią się w mule, który naniosła rzeka, także na ich plac zabaw.
Co jest w tym mule? - Po naszym podwórzu pływały tojtoje - mówią mieszkańcy.
Sanepid tego mułu nie bada, bo wyszłoby wszystko. Ścieki, środki chemiczne, leki, odpady medyczne, martwe zwierzęta z lasu i to co mamy na naszych cmentarzach.
Mosty z filarem w korycie
Małgorzata Goślińska: Których mostów w Głuchołazach nie ma po 15 września?
Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz: Idąc od góry rzeki, od granicy z Czechami, nie ma mostu kratowego. To ten, przez który przechodziła magistrala wodociągowa, która dostarczała wodę do stacji uzdatniania, a docelowo do picia w całych Głuchołazach.
To jest most odbudowany po powodzi w 1997 roku?
Tak, poprzedni został częściowo zerwany w tamtej powodzi.
Był z filarem pośrodku, stojącym w korycie rzeki?
Tam nawet były dwa filary w korycie, drugi podtrzymywał rurę transportującą wodę.
Kolejny most, tak zwany most Wojciecha, jest uszkodzony. Nie ma jeszcze oceny technicznej. Ale fachowcy, którzy przyglądali się z góry, widzieli, że jeden z dwóch dźwigarów jest troszeczkę obniżony w wyniku naporu wody i tego co ze sobą niosła.
Przyniosła dom, porwany za mostem kratowym i zostawiła na tym moście. Ten most nie ma filara w korycie. W 97 roku przetrwał?
Tak, był zniszczony, ale przetrwał. Dalej jest wiadukt kolejowy, przetrwał. Niestety zniszczony został pieszy most huśtany obok tego wiaduktu. Konstrukcja podtrzymująca drewnianą kładkę zachowała się, ale samej kładki praktycznie nie ma, jest do rozbiórki. Następny most, oficjalnie nazywany mostem Jana Pawła, przetrwał.
Ludzie nazywają go od nazwy od firmy, która jest na prawym brzegu przy tym moście. To prywatny most?
W pewnym sensie, ponieważ został wybudowany w latach 2000 za prywatne pieniądze przez poprzedniego właściciela tego zakładu na jego potrzeby. To most, który w 1997 roku został zerwany jako pierwszy w nocy z 7 na 8 lipca. Wcześniej wykorzystywały go zakłady papiernicze z lewego brzegu, na prawym brzegu miały magazyny. Kolejka nim jeździła, ale w powodzi 1977 roku został na tyle uszkodzony, że musiała zostać zamknięta. Można nim przechodzić, ale w normalnych czasach nie ma przejazdu, tak jak teraz to się dzieje za zgodą właścicieli, dlatego że wjeżdża się bezpośrednio na teren zakładu.
Teraz to jedyna przeprawa dla samochodów w mieście. Ten most nie ma filaru pośrodku. Most tymczasowy i obok most w budowie zostały zerwane. Oba miały filary w korycie rzeki?
Tak.
Następna jest dopiero kładka pieszo-rowerowa, bez filaru, którą po powodzi przepuszczano samochody służb. Nie jest uszkodzona?
Woda na prawym brzegu wypłukała ziemię przy przęśle, ale zostało to uzupełnione już w poniedziałek po powodzi i od tego momentu kładka jest użytkowana.
Ludzie mówią, że po tej powodzi ta kładka się trzęsie, jak wejdzie na nią więcej osób.
Ludzie mówią różne rzeczy. Ja przed chwilą usłyszałem, że do dzisiaj nie było żadnej pomocy na lewym brzegu.
To wszystkie mosty w mieście?
Tak. Poniżej już jest sołectwo Bodzanów. Most w Bodzanowie jest uszkodzony. W Nowym Świętowie został zerwany.
To też były mosty z filarem w korycie?
Tak. No niestety, większość mostów jest tak wykonana, że ma ten filar w korycie. W tej chwili korzystamy z mostu w Wilamowicach. I całkowicie zniszczony jest most w Markowicach.
Z filarem pośrodku?
Tak.
Most łukowy
Gdyby mógł pan decydować, jakie mielibyście mosty?
Tak zwane łukowe. Ja na tym stanowisku stoję od zawsze. W 2007 roku, na 10-lecie powodzi z 1997 roku, zostałem zaproszony na konferencję do Jesenika. Było tam dużo naukowców, historyków, hydrologów i zaznaczali, że w takim terenie, na jakim my jesteśmy, to bezwzględnie powinny być mosty łukowe. Ten most, który jest w budowie...
…i został teraz zerwany…
…pierwotnie miał być łukowy, o takim była mowa, nawet wizualizacje pokazywano. Ale ostatecznie zdecydowano się na taki z filarem w środku, w korycie rzeki. Ja już teraz mówię, w imieniu mieszkańców, że my nawet jesteśmy w stanie dłużej korzystać z mostu tymczasowego, który buduje wojsko, byle ten most został przeprojektowany i był to most łukowy, bez filaru w korycie.
Dlaczego zmieniono decyzję? Miał pan w ogóle na to jakiś wpływ?
Na zasadzie konsultacji. Inwestorem jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, ale że most przechodzi przez teren naszego miasta, to przepisy nakazują konsultowanie.
Jakie argumenty były podnoszone za mostem łukowym?
Tego typu, żeby te filary stojące w korycie nie stanowiły punktu zatrzymywania się tego, co woda ze sobą niesie. Bo to nie woda niszczy, tylko to co ze sobą niesie. To są drzewa przede wszystkim, to są przedmioty będące pozostałościami po domach, po innych rzeczach zabranych z terenów czeskich i niestety robi się taka tama, zapora. A jak jest zapora, to to ciśnienie na konstrukcję mostu jest jeszcze większe.
Pana zdaniem te mosty z filarami w korycie przyczyniły się do powodzi?
Przy tych opadach i tej fali, którą spowodowały, te mosty nie miały żadnego wpływu. Ale gdyby nie te filary, to mosty mogłoby przetrwać, bo przetrwał most Jana Pawła, ten prywatny.
To jedyna dzisiaj przeprawa w mieście.
Wysokość mostu łukowego, prześwit, spowodowany łukiem, też by miał wpływ na to, że most by się zachował.
Ludzie opowiadali, że - zresztą widziałam to po powodzi - na moście kratowym, tym pierwszym, najwyżej rzeki, zniszczonym - jeden przepust został całkowicie zablokowany przez to co woda przyniosła. Koryto tam jeszcze dwa dni temu zasypane było mułem, a rzeka zrobiła nowe obok. Tam poszło tsunami, jak opisują mieszkańcy. Może woda spokojniej by przepływała, gdyby nie ta tama i nie poczyniłaby tyle zniszczeń?
Nowe koryto rzeka zrobiła w kilku miejscach, także poniżej Głuchołaz, w Bodzanowie, a szczególnie na wysokości granicy Bodzanowa i Młynu. Tam czasami na zdjęciach lotniczych aż trudno zobaczyć, gdzie jest pierwotne koryto sprzed 15 września.
Czyli pana zdaniem o tyle byłaby różnica, że przetrwałyby mosty i nie byłoby problemu z przejazdem, co ma wpływ na sprzątanie miasta?
Bez filaru w korycie jest większe prawdopodobieństwo, że mosty by przetrwały, bo nie byłoby możliwości stworzenia tamy na moście i nacisku na konstrukcję.
Któreś z tych mostów należą do gminy?
Most kratowy, pierwszy, przy którym była rura, mostek huśtany, most Wojciecha i kładka pieszo rowerowa.
W jaki sposób odbudujecie most kratowy?
Prawdopodobnie tak jak był, natomiast docelowo nie będzie przeszkody - mam nadzieję - w postaci magistrali wodociągowej. Rozmawiałem już z prezesem wodociągów, to jest nawet jego pomysł, żeby woda była transportowana pod rzeką, w przekopie.
Woda pod ziemią, ale most nadal będzie miał przeszkodę w postaci filaru?
Prawdopodobnie tak.
A dlaczego nie można teraz tego zmienić?
Można, ale na razie chcemy go odbudować, żeby była drożność połączenie z drugą stroną.
Czyli chodzi o czas. A ten most jest tak szybko potrzebny? Powyżej nie ma już zabudowań po polskiej stronie.
W tej chwili jest potrzebny chociażby ze względu na utrzymywanie ciągów technologicznych tych urządzeń wodociągowych, które są na lewym i prawym brzegu rzeki. Przeprawa mostowa musi być.
Dla pracowników wodociągów?
Tak. Plus daje to nam połączenie z Czechami. Po drugiej stronie rzeki jest niedawno zrobiona ścieżka rowerowa do Czech.
Ale ścieżka rowerowa to jest rekreacja, nie jest potrzebna do życia.
Tak, ale później to życie musi się jakoś toczyć. Pozbywanie się takiego miejsca nie wchodzi w grę.
GDDKiA: mosty miały większy prześwit
O most tymczasowy i most w budowie, które zostały zerwane, pytaliśmy GDDKiA już w zeszłym tygodniu, Dlaczego konstrukcja nie wytrzymała powodzi? Czy most należy zbudować od nowa i będzie inaczej zaprojektowany? Czy filar w korycie rzeki nie utrudnia przepływu fali powodziowej, która niesie z gór drzewa i inne duże przedmioty? Na jaką falę powodziową przygotowany będzie nowy most? Ile to będzie kosztować?
Agata Andruszewska, GDKKiA: - W ramach rozbudowy DK40 nad rzeką Biała Głuchołaska uruchomiony został most tymczasowy, na czas budowy nowego obiektu. W tym miesiącu wykonawca miał przystąpić do betonowania ustroju nośnego obiektu, do końca roku planowano zakończenie budowy konstrukcji tego obiektu. Budowany obiekt miał być posadowiony o metr wyżej w stosunku do dotychczasowego obiektu, most tymczasowy posadowiony był o 40 cm wyżej niż stary obiekt.
Jeśli chodzi o porównanie sytuacji do powodzi z 1997 r., z informacji IMGW i Wód Polskich wiemy, że zarówno ilość opadów, jak i poziomy rzek w wielu miejscach przekroczyły maksymalne, historyczne poziomy, w tym te z 1997 r. Niech za przykład posłużą Głuchołazy, gdzie przepływ wody w Białej Głuchołaskiej był o wiele wyższy niż w 1997 r. Wtedy rzeka pozostała w swoim korycie, a most przetrwał. Tym razem rzeka rozlała się na miasto, a do tego porwała ze sobą most tymczasowy oraz konstrukcję budowanego mostu. Jeden i drugi most miał większy prześwit (był wyżej) niż stary most o kilkadziesiąt centymetrów. To pokazuje tylko skalę, z jaką przyszło nam się mierzyć.
W pierwszej kolejności przywracamy przejezdność, a w tym celu musimy uprzątnąć dojazd do mostu oraz koryto rzeki. Te prace już się rozpoczęły. Wspólnie z wykonawcą i Wojskiem Polskim prowadzimy prace porządkowe. W drodze jest ciężki sprzęt, który w tym pomoże. Ponadto dziś wieczorem z okolic Warszawy wyruszą pierwsze elementy konstrukcji mostu tymczasowego.
Na ten moment nie zapadły decyzje w zakresie projektu dla nowego obiektu na rzece Biała Głuchołaska. W pierwszej kolejności przywracamy przejezdność. Odbywają się już rady techniczne z wykonawcą. Szacowanie realnych strat i zakresu prac, które będzie trzeba odtworzyć, jeszcze przed nami. Proszę pamiętać, że zarówno istniejąca infrastruktura, jak i place budów (drogi/mosty w trakcie realizacji) są ubezpieczone.
Co przyniosła woda
Ogromne ilości potężnych ściętych bali drewna leży w mieście po powodzi. Drzewa z korzeniami też, ale te bale to skąd, z tartaku czeskiego?
Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz: Też widziałem te bale. Po naszej stronie tartaku nie ma żadnego.
Bale są oznakowane.
Nie przyglądałem się.
I pełno plastikowych sanek. W Mikulovicach, pierwszej miejscowości przy Białej Głuchołaskiej po stronie czeskiej jest fabryka, która robi takie sanki.
Tak, mamy pełno sanek. W powodzi z 1903 roku była podobna sytuacja. Wtedy z Mikulovic przypłynęły ogromne ilości fezów tureckich. Tam produkowali te fezy i nagle setki, jeśli nie tysiące fezów przepłynęło przez nasze miasto.
Gdyby tak posprzątać przed powodzią okolice potoków i rzek, zwłaszcza że mieliśmy na to czas, wiedzieliśmy co najmniej od środy 11 września, jaka idzie woda - może by zmniejszyło kataklizm? Nie wiem, jaką te sanki odegrały rolę w powodzi, w tamowaniu mostów, ale te bale wbijały się ludziom przez okna do domów, słyszałam od nich takie relacje. Bo teraz pytanie, jak się przygotować na następną powódź. Bo ona będzie, prawda?
I obawiamy się, że szybciej niż do tej pory. W XX wieku, poza mniejszymi powodziami, te wielkie były w 1903 i 1997. Skoro w 97 była woda stuletnia, to liczyliśmy się z tym, że kolejna wielka powódź będzie za 80 lat, może ciut szybciej, ciut później, a tymczasem była po 27 latach.
Więc jakie lekcje wyciągnięto z powodzi 15 września?
Pani redaktor, jesteśmy trochę tydzień po. Na ten moment koncentrujemy się przede wszystkim na przywróceniu życia. Zaopatrzenie miasta w wodę, oczyszczenie miasta, łączność z drugim brzegiem, to są priorytety. Łączność już jest…
Którędy?
Korzystamy z tego prywatnego mostu, z kładki pieszo-rowerowej i można już dojechać od strony Nysy.
Śmieci i muł
Ile miasta ucierpiało?
- 40 procent.
Z każdej zalanej piwnicy i zalanych parterów wyrzucane jest wszystko, ubrania, meble, elektronika, podłogi, tynk. Ile tego jest?
- Tysiące ton.
Gdzie to wywozicie?
Na PSZOK, do punktu selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, czyli na byłe śmietnisko. Tego jest tak dużo, że zaczynamy mieć problem z placem, ale sprowadziliśmy taką - nie wiem jak się fachowo nazywa - kruszarkę, która mieli te rzeczy, dzięki temu zyskujemy na objętości i więcej tych śmieci może tam trafić do tego punktu.
O selektywnej zbiórce czy recyklingu pewnie nie ma teraz mowy? Mielicie wszystko jak leci?
Na razie jak leci. Przy tych temperaturach, które teraz były, z jednej strony fajnie, że było ciepło, mieszkania schły, ale z drugiej to mogło spowodować pewne zagrożenie sanitarne, szczególnie w części ulicy Andersa, powyżej mostu Wojciecha. Tam były trzy ośrodki turystyczne w trakcie sezonu turystycznego. Lodówki były pełne.
W zwykłych domach lodówki były pełne, bo był weekend, ludzie się zaopatrzyli.
Przy braku prądu po powodzi wszystko trzeba było wyrzucić. Tego się trzeba pozbyć, wywieźć stamtąd, a tam żadna śmieciarka nie wjedzie ani z jednej ani z drugiej strony. Rozważaliśmy taki scenariusz, że to co jest, popakujemy do big bagów i najprawdopodobniej drogą lotniczą, śmigłowcami będzie to zabierane. Najtrudniejszy jest odcinek od mostu Wojciecha do mostu kratowego. Czyli śmieci tam to jest największy problem i problemem jest dojazd do tej inwestycji budowy magistrali tymczasowej.
A przez Czechy?
Nie da się, Czechy są zniszczone i dojechalibyśmy tylko na lewy brzeg, a nam zależy na dojeździe do prawego brzegu. Niewykluczone, że trzeba będzie czym prędzej zbudować drogę przez las na południe do miejscowości Podlesie i stamtąd dojeżdżać.
Co z tym mułem robicie i co to w ogóle jest?
Muł to jest wszystko, to jest piach zmieszany z przemielonymi nieczystościami. To też jest zwożone na PSZOK.
I co się tam z tym dzieje?
Na razie jest tam składowany, czekamy na wytyczne sanepidu, co dalej, gdzie, kiedy.
On jest badany?
Nie. Chyba że sanepid, badał, ale nie informowali nas, co tam jest. Myślę, że jakby było jakieś zagrożenie, jakby coś groźnego w tym mule było, to by nas z pewnością powiadomili.
Ludzie bardziej przerażeni są tym mułem, niż wodą.
Myślę, że muł jest rzeczą charakterystyczną dla powodzi. Pamiętam muł po powodzi w 97 roku, także to nie jest tak, że teraz coś tam wypłukało dziwnego i naniosło. Jak patrzymy na zdjęcia ze Stronia Śląskiego, z Lądka Zdroju, z Kłodzka, to oni też z tym mułem walczą.
Nie jest niebezpieczny dla zdrowia? Bo nie dość, że zalega w mieście i po prostu cuchnie, to po wyschnięciu unosi się w powietrzu, spod kół i ludzie tym oddychają.
Dlatego pierwszą rzeczą było wybranie tego mułu i wywiezienie, stąd tak bardzo prosiliśmy o wszelkiego rodzaju łopaty, łącznie z łopatami do odśnieżania, żeby nie dopuścić do tego, że będzie się kurzyło, bo to raz, że jest niebezpieczne, a dwa, że jest potem trudniejsze do usunięcia, jak zaschnie. Póki to jest w formie półpłynnej, to jeszcze spokojnie łopatą się zabierze.
Strażacy i żołnierze pracują przy mule. Także na prywatnych działkach?
Tak.
Mieszkańcy z bloków na Spółdzielczej i Papierowej sami walczą z mułem. Twierdzą, że spółdzielnia im nie pomaga w tym. Jestem tam codziennie. Widziałam, ze sami sprzątali partery mieszkań, piwnice, odgarnęli ścieżki. A muł dalej leży na trawnikach.
Nie wiem, czy tam było wojsko, ale było tam wielu wolontariuszy
Skażenie
Badacie muł, który został w miastach po powodzi?
Janusz Trzęsimiech, dyrektor Powiatowej Stacji Epidemiologiczno-Sanitarnej w Nysie: - Nie badamy.
Dlaczego?
Jeśli chodzi o wodę powodziową, to wiadomo, że to jest rzecz skażona. Nie ma sensu badać, bo tam by wyszły przekroczenia różnych rzeczy. W wodzie powodziowej mamy wszystko. To nie jest tak, że woda rozlewa się spokojnie po terenach i zalewa. Ona spada w rzekach górskich, które nagle przybierają na sile, z dużym impetem płynie przez koryta rzeki i jeśli z nich wychodzi, spłukuje wszystko, co napotka po drodze,. począwszy od rur kanalizacyjnych, jeśli dojdzie do ich uszkodzenia, podmywa oczyszczalnie ścieków. Jeśli ścieki trafiają do takiej wody, to na dzień dobry mamy skażenie tego typu. Jeśli przechodzi przez obiekty użyteczności publicznej, domostwa, garaże, piwnice, to ludzie mają w takich miejscach różne rzeczy pochowane Jednym wypłucze leki, innym chemię ogrodową. Woda może trafić na szpital, gdzie są odpady medyczne, na cmentarz. Cokolwiek, o czym pani pomyśli, na padlinę w lesie. To wszystko się wymywa i ze sobą miesza.
Mieszkańcy własnymi rękami sprzątają ten muł. Jakieś ostrzeżenia dla nich?
Zalane pomieszczenia trzeba wyczyścić ze szlamu i zdezynfekować. Należy to robić z głową, w rękawiczkach. Jeśli ktoś ulegnie zranieniu albo się skaleczy, to należałoby pomyśleć o tym, żeby się zabezpieczyć przeciw tężcowi, na terenach dotkniętych powodzią są dostępne poekspozycyjne szczepienia.
Ten szlam jest w powietrzu. Wysechł i spod kół unosi się kurz, zwłaszcza, że w Głuchołazach jest pełno ciężkiego sprzętu, wozy strażackie i wojskowe, koparki. Czy oddychanie tym mułem jest szkodliwe dla zdrowia?
Nie odpowiem pani na to pytanie, musiałbym sprawdzić. Zanotuję to sobie i doczytam: muł wyschnięty.
Autorka/Autor: Małgorzata Goślińska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl