Jeśli opozycja uniemożliwia marszałkowi Sejmu, drugiej osobie w państwie, dostęp do stołu prezydialnego i fotela marszałkowskiego, to jest to łamanie prawa - powiedział we wtorek w RMF FM wicepremier Piotr Gliński z PiS, odnosząc się do protestu posłów PO i Nowoczesnej na sali obrad.
- Oni (opozycja) prowokowali od roku najróżniejsze burdy, awantury i pewnie chcieli, żebyśmy my byli sprowokowani do jakichś rozwiązań bardziej stanowczych. Nic z tego - podkreślił wicepremier.
"Pełzający zamach stanu"
Według Glińskiego na sali sejmowej miało miejsce stosowanie siły fizycznej. Dziennikarz RMF FM dopytywał, jaką siłę fizyczną stosowali posłowie opozycji, jeśli tylko weszli na podium. - Uniemożliwili marszałkowi - drugiej osobie w państwie, to jest naprawdę skandal, to jest łamanie prawa - dostęp do stołu prezydialnego, do fotela marszałka. Gdy wychodziliśmy z sali, jeden z posłów tam podskakiwał, komentował, agresywnie do nas się odzywał. I widzieliśmy, co się działo z posłem Suskim. Tego typu agresja bezpośrednia - wiadomo, że o to chodziło opozycji - mówił Gliński.
Według polityka PiS był to w pewnym sensie "pełzający zamach stanu". - Było to połączone z demonstracjami i z blokowaniem Sejmu, czyli użyciem siły fizycznej do tego, żeby wymuszać na kimś takie czy inne zachowanie - przekonuje Gliński.
- Były także wezwania - przecież ta odezwa, którą podpisali liderzy opozycji, mówiła wyraźnie, żeby przedstawiciele m.in. resortów siłowych wypowiadali posłuszeństwo państwu. To już jest wezwanie do anarchii, a anarchia jest wstępem do siłowych rozwiązań w demokracji. To są - wbrew temu, co się wydawało - z jednej strony dość kabaretowe występy, z drugiej strony jest to bardzo groźne dla demokracji - uznał. Gliński uważa również, że Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru chcieli dokonać zamachu stanu. - Myślę, że oni od dawna chcieli. Przecież mówili o tym wprost, że chcą doprowadzić do zmiany władzy w Polsce. I jakim cudem mieliby to zrobić w inny sposób niż siłowy - mówił Gliński.
"Mieliśmy wielką okazję"
Piotr Gliński skomentował również sprawę odkupienia przez państwo kolekcji Czartoryskich. - Mieliśmy wielką okazję. Dlaczego? Dlatego, że to nie jest kolekcja nasza. W tej chwili już na szczęście jest, ale to nie była kolekcja nasza, czyli narodu polskiego, państwa polskiego, tylko kolekcja prywatna Fundacji Książąt Czartoryskich. Kolekcja w dużej mierze nie była prezentowana, pałac Czartoryskich był od wielu lat remontowany i nie było widać końca tego remontu, były problemy z kwestią wyjazdu najwartościowszego obrazu, czyli "Damy z gronostajem" - tłumaczył.
- Kolekcję Fundacji Czartoryskich kupiliśmy za ok. 5 proc. jej wartości. Wartość całej kolekcji to nawet ponad 10 miliardów zł - przyznał wcześniej wicepremier.
Autor: agr / Źródło: PAP, RMF FM