Gimnazja powróciły do polskiego systemu oświaty 16 lat temu, 1 września 1999 roku. Jest ich obecnie ponad 7,5 tysiąca. Teraz PiS zapowiada "wygaszenie gimnazjów", a co za tym idzie - powrót 8-letniej podstawówki i 4-letnich liceów.
Gimnazja powróciły do polskiego systemu oświaty 16 lat temu, 1 września 1999 roku.
Stały się drugim, obowiązkowym etapem edukacji dla najmłodszych, po 6-letniej szkole podstawowej, a przed 3- lub 4-letnią szkołą ponadgimnazjalną. Wprowadzenie gimnazjów było elementem reformy edukacji, która była jedną z "czterech wielkich reform" przeprowadzonych przez rząd Jerzego Buzka.
Pierwszym, który poszedł do gimnazjum, był rocznik 1986.
Nauka w gimnazjum trwa trzy lata i kończy się egzaminem gimnazjalnym. Jego wyniki przesądzają o wynikach rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych - liceów, techników i szkół zawodowych.
PiS zapowiada, że chce "wygaszenia gimnazjów". Oznaczałoby to, że 1 września przyszłego roku była uczniowie kończący szóstą klasę podstawówki przechodzili do klasy siódmej, zamiast - jak obecnie - do pierwszej klasy gimnazjum. Docelowo szkoła podstawowa byłaby 8-klasowa, a liceum - 4-klasowe, tak jak to było przed reformą gimnazjalną.
Tysiące nauczycieli na bruk?
1 058 867 - tylu uczniów uczęszcza dziś do 7635 gimnazjów System Informacji Oświatowej, 27 marca 2015 r.
W Polsce jest dzisiaj ponad 7,5 tys. gimnazjów, które przyjmują różne formuły - publiczne, prywatne, integracyjne, dwujęzyczne.
Łącznie uczęszcza do nich ponad milion uczniów (dokładnie: 1 058 867, stan na 27 marca br.). W szkołach tego typu pracuje w sumie kilkadziesiąt tysięcy nauczycieli i pracowników oświaty. Zdaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego likwidacja gimnazjów będzie oznaczała utratę pracy dla nawet kilkunastu tysięcy osób.
- To nie jest zjawisko tak proste, jak likwidacja warzywniaka na ulicy - mówił w rozmowie z "Faktami" TVN prezes ZNP, Sławomir Broniarz. - W gimnazja została włożona ogromna wartość materialna przez samorządy terytorialne. Na to poszły setki milionów złotych - tłumaczył.
Pomysł PiS krytykuje też obecna szefowa MEN. - To jest zupełnie niepotrzebne - twierdzi Joanna Kluzik-Rostkowska. - Od samego faktu, że dzieci zamiast w gimnazjum będą w podstawówce, świat się nie zmieni. To będą te same dzieci z takimi samymi problemami - tłumaczyła.
"To jest zupełnie niepotrzebne"
Argumenty zwolenników utrzymania gimnazjów nie przekonują polityków Prawa i Sprawiedliwości.
- Gimnazja są najgorszą formą szkół, bo to się nie udaje i z wychowaniem, i edukacją - przekonuje rzeczniczka PiS Elżbieta Witek, która jest przez niektórych typowana na nowego ministra edukacji narodowej. Witek zapewnia, że koszty "wygaszania gimnazjów" będą niewielkie, ale trzeba będzie zmienić całą podstawę programową.
Politycy Zjednoczonej Prawicy próbują tez uspokajać obawy nauczycieli.
- Na ten moment jakieś burzenie spokoju kogokolwiek, jakiejkolwiek grupy zawodowej jest zupełnie nieuzasadnione. I bardzo spokojnie proszę do tej kwestii podejść. Dzieciaki są najważniejsze. To jest nasz najlepszy kapitał, ale (jest) też ten kapitał - polscy nauczyciele - podkreślała w TVN24 Beata Kempa.
- Będziemy chcieli przeprowadzić tą reformę tak, żeby ona powstała w wyniku dialogu, rozmowy, konsensusu. Będziemy rozmawiali dalej ze środowiskiem nauczycielskim - wtórował jej szef sztabu wyborczego PiS Stanisław Karczewski.
Poza likwidacją gimnazjów, PiS zapowiada także cofnięcie obowiązku szkolnego dla 6-latków, wprowadzonego przez rząd PO-PSL.
Autor: ts//rzw / Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN