Nazwisko Patrycji Koteckiej, żony ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, przewija się w oficjalnych dokumentach prokuratury - w zeznaniach świadka koronnego Piotra K., ps. Broda - donosi środowa "Gazeta Wyborcza". Dziennik pisze, że mężczyzna miał stwierdzić, że w przeszłości kobieta była związana z ludźmi ze świata przestępczego Warszawy. "Zaprzeczam kłamliwym informacjom rozpowszechnianym przez 'Gazetę Wyborczą' na mój temat" - napisała w oświadczeniu Kotecka.
"Gazeta Wyborcza" napisała w środę, że jako świadek koronny Piotr K., pseudonim Broda, podczas przesłuchania z 2 lipca 2009 roku opowiadał przed prokuratorem, że Patrycja Kotecka - obecna żona ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, a w przeszłości dziennikarka telewizji państwowej - była związana z ludźmi ze świata przestępczego Warszawy, głównie z gangiem mokotowskim. Według świadka - jak pisze "Wyborcza" - Kotecka miała służyć gangsterom do rozpracowywania różnych środowisk, a kontakt z Ziobrą miała nawiązać na polecenie mafii.
Co napisała "Gazeta Wyborcza"?
"Wyborcza" przywołuje słowa jednego z byłych gangsterów grupy mokotowskiej. "Pod koniec lat 90. Patrycja była barmanką w Coloseum [nieistniejący już modny klub w Warszawie - przyp. red.]. Traktowałem nasz układ bardzo luźno, ale ona bardzo chciała, by to było coś poważniejszego. Zależało jej na wejściu do nas. Dzisiaj powiedziałbym, że chciała zostać królową mafii. Ale to było kompletnie niepoważne…" - cytuje anonimowo mężczyznę gazeta.
Dziennik przytacza także fragment wypowiedzi z książki "Cena władzy", wywiadu-rzeki z Januszem Kaczmarkiem, byłym prokuratorem krajowym i zastępcą Zbigniewa Ziobry w latach 2005-2007. "O pani Patrycji Koteckiej słyszałem po raz pierwszy z ust ministra [Ziobry - przyp. red.] w trakcie pewnej rozmowy u prezydenta. Lecha Kaczyńskiego to co prawda nie bardzo interesowało, ale Ziobro mówił: 'Mamy tu pewną dziennikarkę, która wcześniej była sekowana, ale jest dobrą dziennikarką. Co prawda, jeśli znajdzie się na jakimś stanowisku, to może zacznie się wyciągać przeciwko niej jakieś zarzuty, że jest powiązana z mafią, ale to wszystko będzie nieprawda'. Faktem jest, że jeśli mogło się coś pojawić na daną osobę, protegowaną przez ministra, to zawsze uprzedzał, mówiąc, że może być atak" - mówił Kaczmarek cytowany w artykule.
"Wyborcza" twierdzi, że jest w posiadaniu kilku przesłuchań "Brody" z prokuratury. Dodaje, że znaczną część przesłuchania z 2 lipca 2009 roku "Broda" poświęca Koteckiej i jej relacjom z półświatkiem Warszawy na przełomie lat 90. i pierwszej dekady XXI w.
Z relacji Piotra K. ps. Broda wynika, że Kotecka pod koniec lat 90. była związana z innym gangsterem Sławomirem J. ps. Bąbel. Kiedy poróżniła się z nim, miała zwrócić się do "Brody" ze zleceniem "porwania i pobicia" J., a nawet "pozbycia się go" - czytamy.
"W omawianym okresie czasu była studentką dziennikarstwa lub zarządzania i mieszkała w Wilanowie. Sławek przyprowadził ją wtedy do mnie jako swoją dziewczynę. Patrycja po kilku tygodniach znajomości poprosiła J., aby pomógł jej rozwiązać problemy z właścicielami pizzerii zlokalizowanej na Ursynowie w rejonie ul. Rosoła. Nie wiem, o jakie konkretnie rozliczenia chodziło. Kiedy doszło do konfliktu J. z Patrycją, ona zwróciła się do mnie, abym pomógł jej ze Sławkiem. Oczywiście nie wiedziała, że J. jest moim człowiekiem i że ja mu mogę przekazać treść tej rozmowy. Podczas kolejnej naszej rozmowy przyszła do mnie już ze zleceniem na J. Kontekst tego był taki, że ja miałem go porwać i pobić, a potem nawet się pozbyć. Wobec Koteckiej przedstawiłem wersję, że przyjmuję to zlecenie, natomiast w rzeczywistości było inaczej, ponieważ o zleceniu powiedziałem wprost J." - cytuje "Wyborcza" fragment zeznań mężczyzny.
"Gazeta Wyborcza”"wspomina także o tym, że w 2019 "Broda" pojawił się na kanale facebookowym kontrowersyjnego biznesmena Zbigniewa Stonogi. "28 grudnia 2019 r. były gangster w brutalny i obraźliwy sposób mówił na nagranym filmiku o Koteckiej. Twierdził też, że gdy w 2005 r. wyszedł z więzienia, Kotecka przekazała mu dane ze słynnego laptopa ministra Ziobry" - pisze dalej dziennik, nawiązując do sprawy zniszczonego laptopa Zbigniewa Ziobry. Chodzi o to, że w 2007, kiedy rządy obejmowała koalicja PO-PSL , a Ziobro żegnał się ze stanowiskiem ministra sprawiedliwości, miał nie oddać służbowego laptopa.
"Ponaglony Ziobro sprzęt w końcu oddał, ale zniszczony. Mówił, że komputer wpadł mu między meble podczas przeprowadzki" - pisze dziennik. Dodaje także, że "szybko wyszło na jaw, że z laptopa ministra korzystała też Kotecka".
"Wyborcza" informuje, że Kotecka nie odpowiedziała na pytania dziennika dotyczące jej przeszłości, a jedynie "przysłała zdawkowe stanowisko". "Zagroziła krokami prawnymi, gdybyśmy zdecydowali się opublikować materiał o jej przeszłości. Zarzucenie tego tematu byłoby jednak przejawem autocenzury i zaprzeczeniem dziennikarskiego obowiązku rzetelnego informowania obywateli" - pisze dalej dziennik.
Kotecka: zaprzeczam kłamliwym informacjom
Szerzej do tych informacji Kotecka odniosła się w oświadczeniu przesłanym w środę Polskiej Agencji Prasowej. "Publikacja jest oparta na złożonych 12 lat temu fałszywych wyjaśnieniach oszusta i gwałciciela o pseudonimie 'Broda', które były wielokrotnie sprawdzane przez prokuraturę, także w okresie wielu lat rządów Platformy Obywatelskiej" - napisała żona ministra sprawiedliwości. Jej zdaniem, "Gazeta Wyborcza" powołuje się na konfabulanta, który już nie raz wprowadzał w błąd prokuraturę, jak na przykład w sprawie zabójstwa generała policji Marka Papały, gdy pomówił o zlecenie morderstwa żonę ministra w rządzie PO". Kotecka stwierdziła, że "dziś, po wieloletnich wyrokach, Piotr K. jest nadal notorycznym przestępcą poszukiwanym przez Interpol dwoma listami gończymi, podejrzanym m.in. o oszustwo i gwałt na Ukrainie". Poinformowała, że autor artykułu przed publikacją "przyznał w korespondencji SMS-owej: 'mam te akta od 5 lat. Nie chciałem o tym pisać, ale teraz nie mam wyjścia". W jej ocenie świadczy to o tym, że gazeta "nie traktowała tych materiałów poważnie, a we wcześniejszych publikacjach nawet dyskredytowała 'Brodę". "Dzisiaj motywowana politycznie 'Gazeta Wyborcza' próbuje desperacko wykorzystać Piotra K., by wpłynąć na opinię publiczną w związku z nadchodzącymi wyborami" - napisała.
Według Koteckiej, publikacja dziennika "kontynuuje rynsztokowy atak Piotra K. i oszusta Zbigniewa S." na nią i na zastępcę Prokuratora Generalnego Beatę Marczak, jakiego w ostatnim czasie dopuścili się oni w mediach społecznościowych. Przypomniała, że "polegał on na rozpowszechnianiu fałszywych zdjęć i informacji, mających zdyskredytować najważniejsze w prokuraturze osoby odnoszące sukcesy w walce z przestępczością zorganizowaną". "Obsceniczne zdjęcia, które miały rzekomo przedstawiać mnie i Panią Prokurator Beatę Marczak, w rzeczywistości przedstawiały inne osoby, z których jedna była ofiarą Piotra K." - napisała. "Jako dziennikarka wielokrotnie negatywnie opisywałam świat zorganizowanej przestępczości, domagając się zaostrzenia odpowiedzialności karnej dla tego rodzaju przestępców. Temu był poświęcony szereg materiałów, które przygotowałam, pracując w telewizji TV4. Jeden z nich postulował konfiskatę majątków członków mafii pruszkowskiej. Dlatego przypisywanie mi jakichkolwiek związków z działalnością tych przestępców, uważam za postępowanie wyjątkowo nikczemne i obrzydliwe" - zaznaczyła. W ocenie Koteckiej nie ulega wątpliwości, że fałszywe zeznania są motywowane też zemstą świata przestępczego za jej pracę dziennikarza śledczego. "Jednocześnie stanowią odwet za skuteczne zwalczanie przestępczości, w tym tej zorganizowanej, przez mojego męża - Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego" - napisała.
Całe oświadczenie Patrycji Koteckiej:
Zaprzeczam kłamliwym informacjom rozpowszechnianym przez "Gazetę Wyborczą" na mój temat. Zamierzam podjąć wobec redakcji i autora artykułu zdecydowane kroki prawne. Publikacja jest oparta na złożonych 12 lat temu fałszywych wyjaśnieniach oszusta i gwałciciela o pseudonimie "Broda", które były wielokrotnie sprawdzane przez prokuraturę, także w okresie wielu lat rządów Platformy Obywatelskiej. "Gazeta Wyborcza" powołuje się na konfabulanta, który już nie raz wprowadzał w błąd prokuraturę, jak na przykład w sprawie zabójstwa generała policji Marka Papały, gdy pomówił o zlecenie morderstwa żonę ministra w rządzie PO. Dziś, po wieloletnich wyrokach, Piotr K. jest nadal notorycznym przestępcą poszukiwanym przez Interpol dwoma listami gończymi, podejrzanym m.in. o oszustwo i gwałt na Ukrainie. Autor artykułu, zwracając się do mnie przed publikacją, przyznał w korespondencji SMS-owej: "Mam te akta od 5 lat. Nie chciałem o tym pisać, ale teraz nie mam wyjścia". W związku z powyższym widać, że "Gazeta Wyborcza" nie traktowała tych materiałów poważnie, a we wcześniejszych publikacjach nawet dyskredytowała "Brodę". Dzisiaj motywowana politycznie "Gazeta Wyborcza" próbuje desperacko wykorzystać Piotra K., by wpłynąć na opinię publiczną w związku z nadchodzącymi wyborami. Publikacja "Gazety Wyborczej" kontynuuje rynsztokowy atak Piotra K. i oszusta Zbigniewa S. na mnie i zastępcę Prokuratora Generalnego Panią Beatę Marczak, jakiego w ostatnim czasie dopuścili się oni w mediach społecznościowych. Polegał on na rozpowszechnianiu fałszywych zdjęć i informacji, mających zdyskredytować najważniejsze w prokuraturze osoby odnoszące sukcesy w walce z przestępczością zorganizowaną. Obsceniczne zdjęcia, które miały rzekomo przedstawiać mnie i Panią Prokurator Beatę Marczak, w rzeczywistości przedstawiały inne osoby, z których jedna była ofiarą Piotra K. Jako dziennikarka wielokrotnie negatywnie opisywałam świat zorganizowanej przestępczości, domagając się zaostrzenia odpowiedzialności karnej dla tego rodzaju przestępców. Temu był poświęcony szereg materiałów, które przygotowałam, pracując w telewizji TV4. Jeden z nich postulował konfiskatę majątków członków mafii pruszkowskiej. Dlatego przypisywanie mi jakichkolwiek związków z działalnością tych przestępców, uważam za postępowanie wyjątkowo nikczemne i obrzydliwe. Nie ulega wątpliwości, że fałszywe zeznania są motywowane też zemstą świata przestępczego za moją pracę dziennikarza śledczego. Jednocześnie stanowią odwet za skuteczne zwalczanie przestępczości, w tym tej zorganizowanej, przez mojego męża - Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego.
Oświadczenie Prokuratury Krajowej
Oświadczenie po publikacji "Gazety Wyborczej" wydała także Prokuratura Krajowa. "Wyjaśnienia Piotra K. ps. 'Broda', do których odnosi się Gazeta Wyborcza, zostały negatywnie zweryfikowane przez prokuraturę, która prowadzi czynności procesowe od 2009 r." - napisała.
"Były one wielokrotnie i szczegółowo sprawdzane w prowadzonych postępowaniach i nie zostały potwierdzone. Dowody zgromadzone w wielu postępowaniach jednoznacznie wykazały, że Piotr K. ps. 'Broda' mija się z prawdą. Dla przykładu, z danych straży pożarnej korespondujących z innymi dowodami, wynika że zdarzenie dotyczące spalenia pod koniec lat 90 –tych pizzerii na Ursynowie, o którym mówi Piotr K. ps. 'Broda' nigdy nie miało miejsca. Obecnie Piotr K. ps. 'Broda' jest podejrzanym, ściganym listami gończymi i ENA. W Polsce czekają na niego do wykonania prawomocne wyroki skazujące na kary bezwzględnego pozbawienia wolności o łącznej wysokości 6 lat i 10 miesięcy. W międzyczasie Piotr K. został zatrzymany na terenie Ukrainy przez tamtejsze organy ścigania m.in. pod zarzutem przestępstwa przeciwko wolności seksualnej. Strona polska podjęła intensywne działania i wystąpiła z wnioskiem o ekstradycję Piotra K. Podkreślić należy, że zawieszone postępowanie karne, w ramach którego Piotr K. zyskał status świadka koronnego zostało podjęte, co praktycznie sprowadza się do utraty przez niego statusu świadka koronnego" - czytamy w komunikacie działu prasowego.
Premier: redakcja "GW" wybrała osobliwą formę ataków politycznych
Artykuł "Gazety Wyborczej" skomentował na Twitterze premier Mateusz Morawiecki. Jak napisał, "redakcja 'Gazety Wyborczej' wybrała osobliwą formę ataków politycznych". "Zamiast krytyki (nieważne uzasadnionej czy nie) osób pełniących funkcje publiczne wolą atakować ich żony... Kiedyś mówiono o takich: damscy bokserzy".
Autorka/Autor: mjz/adso
Źródło: "Gazeta Wyborcza", PAP