|

Jutro nie będzie futra

Czy czas futer przeminął?
Czy czas futer przeminął?

Koza udająca małpę? Proszę bardzo. Fokowa pelerynka "nadająca twarzy wyraz uduchowiony"? Jeszcze jak. A może neonowy syntetyczny miś? Jedno jest pewne – futra mogą zaspokoić najróżniejsze modowe apetyty. Ale czy przypadkiem nie minął już termin ich przydatności?

Artykuł dostępny w subskrypcji

1 listopada. Czas obligatoryjnej zadumy, pozornego triumfu denialistów klimatycznych (bo pada, więc jaka susza?) i frenetycznego przygotowywania świątecznych ozdób, które już następnego dnia muszą wjechać do sklepów wielkopowierzchniowych.

A także, kilkadziesiąt lat temu, moment na wyciągnięcie z szafy starannie zapakowanego futra z norek, etoli z szynszyli albo chociaż kołnierza z lisa. Jagnięcego kożuszka. Piżmaka (zwanego pieszczotliwie szczupaczkiem). Karakuł.

Żart rysunkowy z 1956 roku
Żart rysunkowy z 1956 roku
Źródło: Przekrój, nr 568 (09/1956)

Trochę te kudłate oznaki prestiżu trącą naftaliną, bo trzeba było jakoś zniechęcić futrożerne mole, ale nic nie szkodzi. W drodze na cmentarz się wywietrzą. I będą się tam prezentowały godnie, najgodniej, świadcząc o materialnym statusie posiadaczki.

Obywatelki Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej pożądały futer pasjami. A kiedy już weszły w ich posiadanie (bo futro było raczej czymś, co się "posiada", a nie "ma"), to celebrowały je należycie, troskliwie wybierając okazje, by pokazać je światu. Tzw. "dzisiejsza młodzież" zapewne zdiagnozowałaby w tym ostry przypadek flexowania się, a Święto Zmarłych było jedną z najdogodniejszych okazji, by poflexować się odzieżą wierzchnią.

Gierek w bobrowym kołnierzu

Nie jedyną okazją oczywiście. Pewien producent sztucznych kwiatów po pokazie mody w warszawskim hotelu Victoria za namową żony kupił jej futro z lisów pokopulacyjnych. "To było drogie, ale nie dla nas. Nas rajcowało, więc kupowaliśmy. Nasze panie były ubrane w takie futra. Chyba, że musiały wyglądać bardziej tradycyjnie, wtedy nosiły norki" – opowiadał mężczyzna, cytowany w książce "Księżyc z Peweksu. O luksusie w PRL" Aleksandry Boćkowskiej.

Czarna charakterzyca 101 dalmatyńczyków, Cruella De Mon, nie nosiła tej imponującej konstrukcji na ramionach tylko po to, żeby się ogrzać. Nie fantazjowała o płaszczu w czarne cętki, żeby lepiej wtopić się w tło. Ona tym futrem otwierała oczy niedowiarkom. Jaki z tego wniosek? Cruella całkiem dobrze odnalazłaby się na raucie w PRL-owskim hotelu.

Bo w PRL-u założenie futra było niemal deklaracją. Za futro z bobrowym kołnierzem, noszone podczas spotkania w fabryce, oberwało się w 1979 roku Edwardowi Gierkowi. Z budzących zawiść okryć wierzchnich słynęła też jego synowa, tak charakteryzowana w książce "Czerwona księżniczka" autorstwa Dariusza Kortki i Judyty Watoły:

"Nutrie przywozi z Moskwy, rysie z ukochanego Wiednia. Kocha te futra, jest wrogiem płaszczy i jesionek".
"Czerwona księżniczka" Dariusz Kortko, Judyta Watoła
O Ariadnie Gierek-Łapińskiej

Po całym kraju krążyły legendy o żonach marynarzy z Gdyni, którym stęsknieni mężowie mieli przywozić zza morza cenne suweniry. W zbiorowej wyobraźni marynarzowe następnie spędzały całe dnie, przechadzając się nonszalancko ulicą Świętojańską z futrami narzuconymi na ramiona.

- Futro służyło do pokazywania się. Na warszawskiej Saskiej Kępie panie nosiły je na niedzielną mszę, a potem szły na ciastka – mówi Aleksandra Boćkowska, dziennikarka, autorka książek o codzienności Polski Ludowej: "To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL" i "Księżyc z Peweksu. O luksusie w PRL".

Zakłady odzieżowe "Ambasador" w Warszawie. Fotografia wykonana między 1968 a 1972 rokiem
Zakłady odzieżowe "Ambasador" w Warszawie. Fotografia wykonana między 1968 a 1972 rokiem
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jak wskazuje Boćkowska, na początku istnienia Polski Ludowej futro uchodziło za bezsprzeczny symbol luksusu. Było wyrazem tęsknoty za dawną, przedwojenną elegancją. I budziło spore wątpliwości ideowe, jednak diametralnie inne od tych, z którymi entuzjaści i sceptycy futer zmagają się w 2020 roku. - Gdy w 1947 roku zaczęła się tak zwana bitwa o handel, rozpętana w celu zniszczenia tego prywatnego przez ministra Hilarego Minca, w prasie rozpoczęła się nagonka na luksusowe sklepy z drogimi towarami i klientów, których było na nie stać – przypomina Boćkowska.

Modelka w płaszczu gronostajowym obszytym futrem z lisa, czyli kwintesencja przedwojennej elegancji (1926 rok)
Modelka w płaszczu gronostajowym obszytym futrem z lisa, czyli kwintesencja przedwojennej elegancji (1926 rok)
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

"Dziś Warszawa olśniewa znów eleganckimi, bogatymi wystawami i wytwornością swych mieszkańców, jakże często żyjących ponad stan. W magazynie futer estetycznie rozłożono na wystawie karakuły, foki i skórki bobrowe, wydry itp. Cen nie ma. W sklepie dwie panie omawiają kupno peleryny ze srebrnych lisów. Cena 350 tysięcy. Ile więc kosztuje futro z karakułów? Jeśli skórki są nowe, cena dochodzi do pół miliona. (…) W sklepie tłok. Subiekci z miłym uśmiechem obsługują rozkapryszonych klientów" – donosił wówczas cytowany przez dziennikarkę tygodnik "Stolica".

Złote myśli futrzane
Złote myśli futrzane

Koza, prawie małpa

Dobrymi radami z zakresu mody nieodmienne służył swoim czytelniczkom tygodnik "Przekrój". "Ładny biały baran może być równie szykowny jak foka, skunks czy też inna fauna używana w damskiej konfekcji. Uwaga, odmładza!" – czytamy w numerze z 1945 roku. Jednocześnie ówcześni redaktorzy byli bezlitośni dla amatorek mody, które nie posiadały perfekcyjnej figury.

"Panie w pewnym wieku i tuszy będą zachwycająco wyglądać – w innym okryciu" – widnieje przy opisie białego kożuszka "modnie ściśniętego paskiem". W istocie, narysowana obok modelka ma talię osy. Z dopisku pod ostatnim modelem rekomendowanym przez "Przekrój" dowiadujemy się, że "koza jest jednym z najpospolitszych zwierząt domowych, a w takim wykonaniu wygląda prawie na małpę".

Porady "Przekroju"
Porady "Przekroju"
Źródło: Tygodnik Przekrój

Nie stroniono też od rozważań na temat kobiecej natury. Wiele z nich… nie zestarzało się zbyt dobrze.

"Każda prawdziwa kobieta posiada coś z małpy, a przede wszystkim futro, które jest ostatnim krzykiem mody, a przy okazji podkreśla najistotniejsze cechy damskiej jaźni. Duszę kobiety mniej wytwornej mogą wyrazić foka, wydra, lub w ostateczności brzuszki piżmowców. "Poznaj siebie samego" powiedział Sokrates i kupił Ksantypie pelisę ze skunksów (po polsku: śmierdziele), czego i wam, o Panie, z całego serca życzy Przekrój" – czytamy w numerze z 1946 roku. W kolejnym akapicie kącik tekstylno-filozoficzny wzbogacił się o klasykę literatury:

"Staropolskich rycerzy zagrzewały do walki surmy i litaury (por. Sienkiewicza "Ogniem i mieczem"), a nowoczesną kobietę zagrzać może tylko eleganckie wdzianko zimowe o modnej linii. Oto modele, w których kobiety odniosą w tym sezonie tak wielkie sukcesy jak Skrzetuski pod Zbarażem" – zapewniał redaktor erudyta. Wśród tych barwnych nawiązań informacja, że "fokowa pelerynka z kapuzą nadaje twarzy wyraz uduchowiony" brzmi niemal przyziemnie.

Pelerynka dobra na wszystko
Pelerynka dobra na wszystko
Źródło: Tygodnik Przekrój

Z biegiem lat porady przekrojowych fashionistów stały się mniej kwieciste – radzono, jak spożytkować futro nadgryzione przez mole (wyciąć z niego mankiety albo kołnierz i doszyć do innego okrycia wierzchniego) oraz jakie fasony są na topie. Na przykład w 1954 roku niepodzielnie rządziły szalowe kołnierze z lisiego futra. Jednak już rok później moda, swoim zwyczajem, uległa zmianie.

"Tegoroczne pelisy są skromne, młodociane, o prostym kroju, kołnierz futrzany "obtulający" – donosił "Przekrój".

W 1959, jeśli wierzyć prasie, niedoścignionym ideałem była stylizacja na "właśnie wróciłam ze stoku narciarskiego":

"Szczyt mody na po nartach na ulicę: krótki watowany płaszcz (albo pelisa) z futrzanym kołnierzykiem (…) Przepisowa długość: przed kolana!".

Miś na metry

Rok 1971 przyniósł powiew świeżości – bodaj po raz pierwszy w kolumnie modowej zagościły futra sztuczne. Głośno zrobiło się też o futerkach farbowanych. Kurtkę ze sztucznego futra zestawiono ze "spodniami o modnej linii z mankietem, bucikami na słupku, pulowerkiem we wzorki, bluzeczką jedwabną i beretem". "Berecik" zapewne zaburzyłby delikatną równowagę tej stylizacji.

Redaktor Barbara Hoff, prowadząca rubrykę, dostrzegła także powrót do łask stylizacji z lat 40. Tym razem uniknięto zoologicznej analizy kobiecej psychiki.

"- Ho ho, dawno tego nie było – tak właściwie można powiedzieć, patrząc na wiele rzeczy w tym sezonie. (…) Moda lat 40. jednak przyjmuje się, oczywiście nie dosłownie, lecz stylizacja jest bardzo wyraźna. Ale jest to, pamiętajcie, jeden z nurtów obecnej mody, może bardziej rzucający się w oczy, bo była to moda bardzo charakterystyczna, a inne style obecnie mniej zwracają uwagę (…). Z tych to lat 40. – krótkie kurtki futrzane. Są to kurteczki z futra długowłosego prawdziwego lub sztucznego, albo z misia, czyli też z futra sztucznego, ale o innym włosie. Teraz modny jest miś barwny, o ostrych pop-kolorach. Pojawiają się w naszych sklepach futrzarskich futra kolorowe, na przykład króliki farbowane na żółto!"

Dalej autorka radzi: krótką kurteczkę można zrobić z leżącego w szafie długiego futra, można mieć w niej różne rękawy (najmodniejsze są poszerzane), można kupić w sklepie misia na metry i ufarbować na ostre kolory. Innymi słowy: są szalone lata 70. i nie ma takiego szaleństwa, któremu futro by nie podołało.

A ty co masz z małpy?
A ty co masz z małpy?
Źródło: Tygodnik "Przekrój"

Spektakularne futra maxi wróciły do działu "Moda" w 1984 roku. A razem z nimi pojawiła się pełna ognia odezwa Barbary Hoff do społeczności kuśnierskiej i jej entuzjastów.

"Futro nie musi być modne – przynajmniej w momencie, kiedy je kupujemy. Nie musi być ciasne – kiedy jest moda na rzeczy szerokie. (…) Nie może być sztywnym pancerzem o wyrobionym gorseto-biuście – bo takie nosiło się po wojnie, kiedy nasz kuśnierz był młody i miał bujne włosy. Ludzie! Za takie pieniądze jeszcze mamy nosić takie niemodne i okropne futra?!

Jeśli nawet zakładasz, że jest to inwestycja na resztę życia, to czy musi już teraz wyglądać jak rewelacja niedzielnego spaceru z rodziną sprzed 20 lat?!

(…) jeśli już ktoś kupuje futro, szyje je, czy też jest to spółdzielnia, fabryka produkująca futra, to niech one jakoś wyglądają. Za te same pieniądze możemy mieć i modne, i przestarzałe. I nigdy do końca nie zrozumiem, dlaczego musimy być tak bardzo, tak niemodnie ubrane!".

Futro jest odwołane?

Dziś futro budzi o wiele więcej zastrzeżeń, niż tylko to, że jest "sztywnym pancerzem" i reminiscencją rodzinnego spaceru. Do głosu dochodzą względy etyczne, bo więcej wiemy o sposobie produkcji futer i warunkach, w jakich trzymane są zwierzęta, z których surowiec pochodzi. Na pewno więcej niż w 1952 roku, gdy w "Przekroju" został opublikowany artykuł o pogodnym życiu na fermie lisów, który wspomniany wiele akapitów wcześniej poseł Konfederacji zapewne z przyjemnością by przeczytał. Idylliczny obraz lisiąt wychowywanych przez kocią mamę razem z jej własnym miotem nijak się ma do procesu, który prowadzi do powstania modnego, szałowego kołnierza.

KAWA BOSAKok
Krzysztof Bosak o swojej wizycie na fermie futerkowej
Źródło: TVN24

Między innymi z tej świadomości, jak deklarują jej autorzy, wzięła się uchwalona w piątek przez polski Sejm nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt. Zakazuje ona całkowicie hodowli zwierząt na futra i ogranicza ubój rytualny.

Głosowanie nad nowelą ustawy o ochronie zwierząt
Źródło: TVN24

Hodowla zwierząt na futra staje się nielegalna, ale przecież nie o legalność w modzie chodzi (w istocie może chodzić o coś dokładnie odwrotnego, zważywszy na mnogość i fantazyjność ubrań i dodatków z motywem liścia Cannabis sativa indica). Więc chociaż rytuał odkurzania karakułów przed wizytą na cmentarzu odszedł w niepamięć, to z widokiem futra na ulicach i w tramwajach jeszcze się nie rozstaliśmy. Ale może cancel culture już ostrzy sobie zęby na futra wszelkich kształtów, rozmiarów i proweniencji i już za moment kołnierze ze srebrnych lisów, fokowe pelerynki z kapuzą i farbowane na żółto króliki zostaną odwołane?

Jak ocenia stylistka Wiganna Papina, na razie futro nie musi bać się obciachu. Przynajmniej to sztuczne.

- Od paru sezonów jest powrót do futer sztucznych. To są futra kolorowe, czyli powrót do lat 80., gdy były modne długie misie, na przykład zielone albo różowe. Przy czym teraz mają one bardziej wysublimowane fasony – wyjaśnia rozmówczyni tvn24.pl. Jak dodaje, stronę futer trzyma też Anna Wintour, która głosi, że elegancka kobieta futro musi mieć. Z dwojga złego łatwiej chyba być nieelegancką kobietą niż spierać się z szefową amerykańskiego "Vogue'a".

Według Anny Wintour elegancka kobieta nie może obejść się bez futra
Według Anny Wintour elegancka kobieta nie może obejść się bez futra
Źródło: Shutterstock

Cena syntetyków

Futro sztuczne na pierwszy rzut oka wydaje się doskonałym substytutem swojego naturalnego poprzednika. Przede wszystkim jedyne zwierzę, które jego produkcję przypłaciło życiem to rodzina moli, która rozczarowana brakiem gustownych (i przepysznych) norek w szafie umarła z rozpaczy. Po drugie – syntetyk może mieć absolutnie każdą długość włosia, szorstkość lub miękkości, gęstość, każdy kolor. Koza nie musi już dłużej udawać małpy. Wreszcie jest tańsze, a dzięki temu bardziej dostępne dla konsumentów, chociaż można sobie wyobrazić, że ten ostatni argument nie do końca przemawia do futrzarskich elitarystów.

O doskonałości jednak nie może być mowy, jeśli weźmiemy pod uwagę koszty, które z powodu produkcji sztucznych futer ponosi środowisko.

Sztuczne futra produkowane są zazwyczaj z akrylu (poliakrylonitrylu), a ta substancja została w 2014 r. uznana przez Komisję Europejską za jedną z bardziej szkodliwych. Przebadano wówczas dziewięć włókien i akryl kilkukrotnie wylądował na ostatnim miejscu. Okazał się najgorszy między innymi w aspekcie ludzkiego zdrowia, zużycia zasobów i wpływu na środowisko. Organizacja Sustainable Apparel Coalition umiejscowiła akryl na 39. miejscu (na 48) na liście materiałów, które mają najgorszy wpływ na środowisko.

Nie można też zapominać o tym, że produkcja futra jest dopiero początkiem jego drogi. Jej koniec to bardzo często składowisko odpadów. Akryl rozkłada się znacznie dłużej niż jego naturalny odpowiednik i prawdopodobnie w tym czasie uwalnia do gleby i wody cząsteczki mikroplastiku. Ma też niższą odporność na ścieranie, co oznacza, że prawdopodobnie posłuży nam krócej niż naturalny materiał. Ale za to o ile łatwiej się go czyści!

Osobną kwestią pozostają futra naturalne, które od lat wiszą w naszych szafach. Kołnierz, który ciotka przysłała w paczce z Ameryki w 1989 roku. Szal, który babcia "załatwiła" u znajomego kuśnierza jakoś w latach 60. Czapka, którą tata dał mamie na pierwszą rocznicę ślubu (praktycznych prezentów nigdy zbyt wiele).

Kobieta w futrze przytwierdza ulotkę ostrzegającą o truciźnie na drzwiach piwnicy, ok. 1955 roku
Kobieta w futrze przytwierdza ulotkę ostrzegającą o truciźnie na drzwiach piwnicy, ok. 1955 roku
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Pokaz kolekcji Domu Mody "Ambasador" na ulicy Nowolipie w Warszawie. Modelka ma na sobie futro z karakułów z czapką i kołnierzem z norek
Pokaz kolekcji Domu Mody "Ambasador" na ulicy Nowolipie w Warszawie. Modelka ma na sobie futro z karakułów z czapką i kołnierzem z norek
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

- To jest pewien dylemat ocenia Wiganna Papina. - Skoro ktoś ma futro, które i tak już zostało wyprodukowane, to czy ma je zniszczyć? A z drugiej strony, może nie powinien go nosić, żeby nie podtrzymywać trendu na naturalne futra? To nie jest takie oczywiste – przyznaje.

Jak wskazuje stylistka, dobrym przykładem jest firma Gucci, która dwa lata temu zrezygnowała z naturalnych futer w swoich kolekcjach. – Na pokazach możemy zobaczyć ubrania z naturalnych futer, które jeszcze im zostały, ale w sprzedaży mają już analogiczne futra sztuczne. Myślę, że to dobry pomysł. Co ciekawe, dyrektor generalny podjął tę decyzję pod wpływem nacisków swoich młodych współpracowników, którzy maja inny ogląd mody – tłumaczy.

Coco Chanel mówiła, że bardziej gardzi fałszywym futrem niż fałszywym świadkiem. Zważywszy na opowieści Barbary Hoff z "Przekroju" z początku lat 70. o neonowych misiach na metry, nie jest to aż tak szokujące. Jednak dziś substytuty zwierzęcych futer potrafią cieszyć oko.

- Jeśli Gucci da do wyprodukowania futro sztuczne, to ono jest naprawdę wysokiej klasy i trudno osobie, która nie siedzi w temacie, odróżnić je od futra naturalnego. Natomiast jeśli ktoś kiedykolwiek miał na sobie prawdziwe futro albo je dotykał, albo widział, to bez problemu będzie wiedział. Natomiast trzeba podkreślić, że sztuczne futro to nie jest kicz – zaznacza Papina.

Futra jeszcze nie są obciachem
Futra jeszcze nie są obciachem
Źródło: Shutterstock

Tandetne – jak podkreśla stylistka – nie musi być nawet długowłose futro w panterkę. O ile tylko jego posiadacz lub posiadaczka wie, jak bawić się modą i nie traktuje jej śmiertelnie poważnie. - Jeśli ktoś lubi i umie grać trendami, to zawsze będzie fajnie wyglądał w sztucznym futerku. Bez znaczenia, czy będzie to włosie wyglądające naturalnie, czy w jadowitych, neonowych kolorach – wskazuje Papina.

Futro ma charakter. Dlatego, gdy je zakładamy, warto uczynić je centralną częścią ubioru i dopilnować, by nie zostało przyćmione. - Jeśli zakładamy na przykład futro wyglądające naturalnie, dajmy na to udające norki, to warto je połączyć na przykład z dżinsami w dziury, z czymś, co jest proste. Futro z natury nadaje szyk. Mnie się na przykład podoba czerwone futerko, powiedzmy za biodra, a do tego czarny golf, czarne spodnie, czarne kozaki. Unikałabym dodatkowo futrzanych czapek, bo będzie tego za dużo. I wolę, kiedy wykończeniem jest golf, żeby nie zakładać do tego żadnego szala. Wtedy robi się tak zwany "człowiek-niedźwiedź".

Futra we wszystkich kolorach tęczy
Futra we wszystkich kolorach tęczy
Źródło: Shutterstock

Skaj is the limit

Puchate poduszki, kudłate narzuty, w ekstremalnych przypadkach niedźwiedzia skóra przed kominkiem i/lub na ścianie. Odzież to zdecydowanie niejedyny sektor, w którym naturalne i sztuczne futra mają coś do powiedzenia.

Jak podkreśla Dina De Białynia Woycikiewicz, właścicielka Forum Designu, futrzane elementy wystroju wciąż są popularne. Tym bardziej, im chłodniej robi się za oknem. - Wprowadzają ciepło do wnętrz, które z takimi dodatkami stają się bardziej przytulne w chłodne zimowe wieczory – tłumaczy nasza rozmówczyni. Hardkorowi badacze "ideologii hygge" są zgodni: osiągnięcie komfortu bez wywrotki poduszek, tony pledów i szafy pełnej koców graniczy z niemożliwością. Bez stosownej scenografii picie ciepłej herbaty lub czytanie dobrej książki jest zwykłym zawracaniem głowy.

Projektanci i dekoratorzy mają dylemat: z jednej strony rozwijający się ostracyzm względem futer zwierzęcych, a z drugiej trendy ekologiczne, które nakazują używanie tak wielu naturalnych surowców, jak tylko się da. - Każda moda ma swoje plusy i minusy. Skoro nastawiamy się na używanie naturalnych materiałów, to w tym przypadku również się stosuje skóry naturalne z włosiem: owcze, końskie, kozie i bydlęce. Tu pozostaje mieć nadzieję, że są to produkty uboczne przemysłu mięsnego i nie są pozyskiwane ze specjalnie stworzonych do tego hodowli. Na szczęście są też futra sztuczne, które coraz bardziej wypierają te naturalne. Po pierwsze świadomość społeczna skłania do wyborów bardziej etycznych, po drugie sztuczne futra są z sezonu na sezon coraz lepszej jakości – przekonuje De Białynia Woycikiewicz.

Złota zasada hygge: im zimniej za oknem, tym włochaciej wewnątrz
Złota zasada hygge: im zimniej za oknem, tym włochaciej wewnątrz
Źródło: Shutterstock

Ekologicznych inicjatyw, wspierających rezygnację z naturalnych skór i futer, nie brakuje. - Wraz ze wzrostem świadomości społecznej i propagowaniem świadomego i etycznego biznesu coraz silniej widać wszelkie ekotrendy na rynku, jak na przykład moda na recykling czy ruch zero waste, co dobrze wróży na przyszłość. Poza oczywiście częściej stosowanymi sztucznymi futrami widać to najlepiej na przykładzie skór. Kiedyś tak zwana ekoskóra była produktem wybieranym tylko z konieczności, a nazywana była pogardliwie skajem czy dermą. Teraz ludzie oswoili się z używaniem przedmiotów ze skór ekologicznych – wskazuje szefowa Forum Designu. Sztuczne skóry powstają między innymi z liści ananasa (które i tak zostałyby wyrzucone i zgniły po zbiorach) oraz z pancerzy krewetek i fusów po kawie.

Ku radości miłośników zwierząt, w odwrocie są też bardziej makabryczne elementy wystroju. - Prawie całkowicie zniknęły wszelkie trofea myśliwskie w wystroju wnętrz, a jeśli się u kogoś pojawią, to raczej zamiast wzbudzić zachwyt spotykają się z dezaprobatą lub wręcz z ostracyzmem. Dziś, ku uciesze estetów i ekologów, trofea myśliwskie zostały zastąpione przez poroża z drewna, ceramiki lub metalu, a zamiast skór dzików na ścianach wiszą makramy – mówi Kuba Kmieciak, manager Forum Designu.

A co wygryzło z naszych kanap i podłóg naturalne futra oprócz ich syntetycznych zamienników? - Swój renesans przeżywają wszelkie plusze, welury i aksamity, które również sprawiają wrażenie przytulnych i miłych w dotyku – ocenia Kmieciak. A czy z powodzeniem udają małpę? Może to i lepiej, że raczej nie.

Czytaj także: