Najpierw musimy się zastanowić nad odpowiedzialnością samego ministra sprawiedliwości, ale być może w tym kontekście także premiera - powiedział o Zbigniewie Ziobrze i Mateuszu Morawieckim w specjalnym wydaniu programu "#BezKitu" w TVN24 obecny szef resortu Adam Bodnar. Odniósł się w ten sposób do kwestii badania nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości i odpowiedzialności za tę aferę członków poprzedniego rządu. Zaznaczył, że list Jarosława Kaczyńskiego do Ziobry ujawniony w ostatnich dniach "ma szczególne znaczenie" i był jedną z podstaw dla przygotowania wniosku o uchylenie immunitetu byłemu wiceministrowi Marcinowi Romanowskiemu.
Minister Sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar oraz mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy" byli gośćmi specjalnego wydania "#BezKitu" w ramach strefy Let's Talk festiwalu Open'er w Gdyni.
Bodnar: list Kaczyńskiego stanowił jedną z podstaw przygotowania wniosku w sprawie Romanowskiego
Bodnar odniósł się do listu Jarosława Kaczyńskiego do Zbigniewa Ziobry z 2019 roku, który dotyczył wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Treść korespondencji przytoczyła "Gazeta Wyborcza". Prezes PiS zwrócił się w liście o "natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej". Prezes PiS ostrzegał, że przypadki nieprawidłowości "mogą przynieść fatalne skutki z punktu widzenia przebiegu kampanii".
Prowadzący program Radomir Wit zapytał, czy są jakiekolwiek ślady w prokuraturze albo w Ministerstwie Sprawiedliwości, że Kaczyński - mając taką wiedzę albo wątpliwości jako ważny polityk ówczesnego obozu władzy - podjął jakieś działania zmierzające do wyjaśnienia tej kwestii.
- Faktycznie ten list ma szczególne znaczenie. On stanowił też jedną z wielu podstaw faktycznych przygotowania tego wniosku o uchylenie immunitetu dla pana (Marcina - red.) Romanowskiego (polityka Suwerennej Polski, posła klubu PiS, byłego wiceministra sprawiedliwości-red.) - powiedział.
Bodnar o działaniach po możliwym uchyleniu immunitetu Romanowskiego
W środę wnioskiem o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej oraz zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie polityka zajmowała się komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych. Jej przewodniczący Jarosław Urbaniak (KO) przekazał, że przedłoży Sejmowi propozycję przyjęcia wniosku.
- Sejm będzie głosował w przyszłym tygodniu na temat uchylenia immunitetu. Następnie procedura jest taka, że marszałek wysyła pismo do prokuratury informujące o tym, że immunitet został uchylony i to daje podstawę do tego, aby prokuratura przesłuchała (Romanowskiego - red.) w charakterze podejrzanego - mówił o kolejnych krokach postępowania w tej sprawie Bodnar.
Dodał, że "w tym przypadku sytuacja jest szczególna, bo jest wniosek o zatrzymanie i tymczasowy areszt". - Wtedy prokuratura musiałaby wydać postanowienie o zatrzymaniu. To by trafiło do policji, policja zatrzymuje - wyjaśnił.
Dopytywany, jak długo to może trwać, powiedział, że "to jest kwestia kilku dni, a jeżeliby tak działać sprawnie, to może być kwestia jednego dnia, dwóch". - Natomiast pamiętajmy o tym, że o tymczasowym aresztowaniu decyduje sąd. To sąd będzie rozstrzygał, czy jest obawa matactwa, ucieczki, czy cały materiał dowodowy, który został w tej sprawie zgromadzony, uzasadnia zastosowanie tymczasowego aresztowania - zaznaczył.
Bodnar: Dworczyk dopytywał w imieniu Morawieckiego o wdrażanie rekomendacji NIK
- Natomiast w kontekście Funduszu Sprawiedliwości nie zapominajmy o tym, że przecież w 2019 roku były na ten temat pierwsze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w kontekście działalności fundacji Ex Bono z Opola - mówił minister.
Dodał, że "był też potężny raport Najwyższej Izby Kontroli". - Tylko że ówczesny system władzy opierał się na tym, że wszelkie tego typu zawiadomienia, jak spływały do ministerstwa, to ministerstwo się zachowywało trochę na zasadzie, że nie przejmujemy się tym kompletnie, ponieważ to my sprawujemy także kontrolę nad prokuraturą. Także te sprawy nigdy nie były prowadzone w sposób rzetelny - zaznaczył Bodnar.
- Jedna rzecz jest dość ciekawa, że za czasów ministra Dworczyka jako szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, minister Dworczyk dopytywał się w imieniu pana premiera Morawieckiego, w jaki sposób były wdrażane rekomendacje Najwyższej Izby Kontroli - powiedział.
Pytany, czy premier musiał wiedzieć, powiedział, że "są oficjalne pisma, które nawet gdzieś jako ministerstwo ujawniliśmy jakiś miesiąc temu, właśnie pokazujące, że minister Dworczyk dopytuje: jak wy zamierzacie te rekomendacje NIK-u wykonać".
- I co zrobiło Ministerstwo Sprawiedliwości? Nie odpowiedziało, bo Ministerstwo Sprawiedliwości działało trochę w taki sposób, na zasadzie państwo w państwie. To znaczy mamy swoją przestrzeń, ministerstwa, Funduszu Sprawiedliwości, służby więzienne, prokuratury, ale staramy się tworzyć taką przestrzeń, która się dystansuje od całej reszty - powiedział minister sprawiedliwości, prokurator generalny.
"Na kolejnym etapie postępowania prokuratorskiego to trzeba zbadać"
Radomir Wit zauważył, że pojawia się pytanie o odpowiedzialność tych, którzy powinni kontrolować całokształt działań rządu, gdy dochodzi do jakichś nieprawidłowości.
- Myślę, że na kolejnym etapie postępowania prokuratorskiego to trzeba zbadać - powiedział Bodnar.
Ocenił, że "nie może być tak, że w sytuacji, w której urzędnicy państwowi są zobowiązani do kontrolowania podległych im instytucji, lekceważą to, ignorują, a co więcej ignorują organ konstytucyjny, jakim jest Najwyższa Izba Kontroli i nie ponoszą z tego tytułu żadnej odpowiedzialności". - Myślę, że to jest ten wątek, który być może będzie musiał być na późniejszym etapie w kontekście Funduszu Sprawiedliwości także zbadany - mówił.
Dopytywany, czy chodzi o odpowiedzialność byłego premiera Mateusza Morawieckiego, minister odparł, że "najpierw musimy się zastanowić nad odpowiedzialnością samego ministra sprawiedliwości, ale być może w tym kontekście także premiera".
- Jeżeli podejmuje się jakieś decyzje, to czy się jest tym dyrektorem, wiceministrem, ministrem czy premierem, to ta odpowiedzialność jest drabinkowa i nie można się zasłaniać, bo po to są te wszystkie zawiadomienia, mechanizmy, żeby reagować na różnego rodzaju nieprawidłowości - zaznaczył.
Gregorczyk-Abram: to klasyczny przebieg każdego śledztwa
Mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy" powiedziała, że to jest "klasyczny przebieg każdego śledztwa, czyli zaczyna się po prostu od osób, które podpisywały dokumenty, były odpowiedzialne bezpośrednio za rzecz X". - Śledztwo jest rozwojowe i w następstwie tego, co uda się odkryć, składa się to wszystko w jakąś całość, patrząc jak silny jest materiał dowodowy, żeby danej konkretnej osobie postawić zarzuty - dodała.
Gregorczyk-Abram mówiła, że środki z Funduszu Sprawiedliwości, zamiast trafić do potrzebujących organizacji pozarządowych, które "głodowały za czasów Prawa i Sprawiedliwości, trafiały na finansowanie kampanii politycznej".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24