Rząd zamierza zlikwidować Fundusz Kościelny i zmienić formę finansowania polskiego Kościoła. Na stole są dwie propozycje - dobrowolny odpis podatkowy lub dobrowolna darowizna - podaje "Gazeta Wyborcza". Dziennik zaznacza, że episkopat nie zna jeszcze rządowych planów i nie wiadomo, jak na nie zareaguje.
Donald Tusk zapowiadał zmianę sposobu finansowania Kościoła jeszcze przed wyborami. W tym roku w jego rządzie powstał zespół, który ma przygotować reformę. Kieruje nim wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Zmiany mają dotyczyć między innymi Funduszu Kościelnego, ma zostać zlikwidowany. Jak przypomina "Wyborcza", fundusz ten "pierwotnie miał być formą rekompensaty za nieruchomości kościelne przejęte przez państwo komunistyczne", a "dzisiaj opłacane są z niego składki emerytalno-zdrowotne części kleru oraz wspierana działalność charytatywna kościołów". Obecnie - dodaje gazeta - z budżetu państwa do Funduszu Kościelnego trafia ponad 250 milionów złotych rocznie.
Jak zapowiedział Marek Krawczyk z KPRM, decyzja w tej sprawie zapadnie jeszcze w lipcu, przed sejmowymi wakacjami. Przekazał, że po zlikwidowaniu Funduszu Kościelnego, "rząd prawdopodobnie zdecyduje się na dobrowolny odpis podatkowy" na rzecz Kościoła.
"Gazeta Wyborcza" twierdzi jednak, że to jeden z dwóch rozważanych przez rząd projektów - drugi to dobrowolne darowizny na rzecz wybranego związku wyznaniowego.
Po zmianach - czytamy - to obywatele będą decydowali o kierunku i wielkości pieniędzy przeznaczanych na Kościół katolicki.
"Umówiliśmy się w zespole, że nie zrobimy krzywdy Kościołowi"
Informator "GW" mówił o szczegółach prac nad zmianami. - Umówiliśmy się w zespole, który prowadzi Kosiniak-Kamysz, że nie zrobimy krzywdy Kościołowi katolickiemu. Dlatego zbadaliśmy, ile dokładnie Polaków byłoby chętnych na przekazywanie pieniędzy biskupom. Wyniki wprawiły nas w osłupienie: okazało się, że przeważająca część katolików, która w spisie powszechnym przyznała się do swojej wiary, nie ma zamiaru płacić na Kościół - powiedział.
- Stwierdziliśmy więc, że Kościół musi dostać mniej więcej tyle, ile im zabierzemy, czyli ponad 200 milionów złotych. I wyszło nam z naszych wyliczeń, że odpis podatkowy nie może być mniejszy niż 0,5 procent i nie wyższy niż 1,5 procent. Nawet w tym algorytmie Kościół będzie musiał sporo zainwestować w kampanie promocyjne. Dobrowolne dzielenie się pieniędzmi z podatków jest zdecydowanie mniejsze niż statystyka - mówią rozmówcy "GW".
Odpis czy darowizna? Księgowa o różnicy
Księgowa Urszula Adamczyk wytłumaczyła w rozmowie z "Wyborczą" na czym polega różnica między tymi dwoma rozwiązaniami.
- Darowizny odejmujemy w zeznaniu podatkowym od dochodu, a odpis od podatku. Podam przykład: jeśli przekazujemy 6 tysięcy złotych w formie darowizny na Kościół, a osiągnęliśmy 100 tysięcy złotych dochodu, wówczas rozliczeniu podatkowemu podlega 94 tysiące złotych. Czyli płacę na koniec roku mniejszy podatek. Odpis podatku, którego procentową wysokość określa ustawodawca, nie zmienia podstawy opodatkowania, tylko bezpośrednio odnosi się do kwoty wyliczonego zobowiązania podatkowego - powiedziała.
Zaznaczyła, że "w jednym i drugim przypadku mniej pieniędzy ostatecznie wpływa do kasy państwa".
Episkopat nie zna rządowych propozycji
"Wyborcza" pisze, że na tym etapie prac rządowych propozycje nie były konsultowane z Episkopatem. "Rządzący nie wiedzą, jak na propozycje Kosiniaka-Kamysza zareagują biskupi. Podczas ostatniego posiedzenia KEP powołano zespół, który ma prowadzić negocjacje z rządem w tej sprawie" - czytamy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock