To nie jest tak, że to jest robione wszystko na zasadzie szaleństwa. Pewna ogólna zasada opanowania kolejnych sfer życia w Polsce uznana jest po prostu za na tyle ważną, że warto zaryzykować konflikt. Potem ten konflikt się rozwiąże w momencie, kiedy już sprawy sądów, czy samorządów, czy wyborów będą rozwiązane - powiedział amerykanista prof. Zbigniew Lewicki (UKSW). - To jest katastrofa wizerunkowa - ocenił Marek Ostrowski, komentator TVN24 BIS ("Polityka"). Wraz z pozostałymi gośćmi "Faktów po Faktach" komentowali m.in. spór polskiego rządu z Komisją Europejską.
W grudniu Komisja Europejska zdecydowała o uruchomieniu art. 7 traktatu UE wobec Polski. Dała jednocześnie Warszawie trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji w sprawie praworządności. Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans mówił wówczas, że niezależność polskiego wymiaru sprawiedliwości staje pod znakiem zapytania.
Tego samego dnia prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz nową ustawę o Sądzie Najwyższym, które w ocenie konstytucjonalistów i Komisji Europejskiej łamią polską konstytucję.
"Jest w tym jakaś taktyka"
- To jest katastrofa wizerunkowa - ocenił w "Faktach po Faktach" Marek Ostrowski, komentator TVN24 BIS ("Polityka"). - Tu nie chodzi nawet o to, jak dalej będzie przebiegała dalej procedura, ponieważ procedura jest długa, dopiero w przyszłym roku się zbiorą w tej sprawie członkowie Rady - to jest obliczone na miesiące, a nawet lata - chodzi o to, że co się stało, to się stało. Jest pewna konstatacja, która Polskę stawia na marginesie i to się nie odstanie - tłumaczył.
- Trudno się oprzeć wrażeniu, że jest w tym jakaś taktyka, dlatego że wydaje mi się, że możliwości politycznego załatwienia tego wciąż były - stwierdził z kolei były wiceszef MSZ Paweł Kowal (PAN) - Jeszcze w ubiegłym tygodniu, wydaje mi się, że był czas na politykę. Czyli na rozmowy międzynarodowe i faktyczne ruchy - dodał. - Tylko że mam wrażenie, że wciąż w Unii Europejskiej przeważają ci, którzy są neutralni wobec Polski lub są przyjaźnie nastawieni do Polski. Chociaż są też przeciwnicy. I oni wcale nie mają interesu w tym, żeby zaostrzać sytuację - dodał Kowal. W jego ocenie, to nie wprowadzenie sankcji stanowi zagrożenie dla naszego kraju, ale sam fakt wejścia w konflikt z Brukselą.
"Błędna diagnoza sytuacji w Unii"
Według Kowala, nawet sprzyjające Polsce kraje "nie będą się przyłączały do naszych wniosków, bo jaki ktoś ma interes przyłączać się do wniosku państwa, które ma jakieś tam sprawy z centralą w Brukseli - zauważył. - I o ile jeszcze środkowo-europejskie państwa rozumieją mniej więcej, o co chodzi, to już myślę, że Portugalia, Włochy i tak dalej - większość tych polityków, którzy decydują - nie będzie wchodziła w szczegóły. Po prostu będzie wiedziała, że coś jest nie tak - argumentował Kowal.
Jego zdaniem, taka sytuacja "szalenie osłabia nasz status".
W ocenie Kowala, nasze pogarszające się relacje z Unią Europejską wynika z tego, że ktoś w polskim obozie rządzącym "ma błędną diagnozę sytuacji w Unii". - I albo uważa, że Unia jest już bardzo słaba, albo wręcz uważa, że Unii za na przykład trzy-cztery lata nie będzie - powiedział.
"Plusy są"
Z kolei w ocenie amerykanisty prof. Zbigniewa Lewickiego (UKSW), z punktu widzenia obozu rządzącego Polską "plusy są". - To nie jest tak, że to jest robione wszystko na zasadzie szaleństwa. - stwierdził. - Pewna ogólna zasada opanowania kolejnych sfer życia w Polsce uznana jest po prostu za na tyle ważną, że warto zaryzykować konflikt. Potem ten konflikt się rozwiąże w momencie, kiedy już sprawy sądów, czy samorządów, czy wyborów będą rozwiązane. Sądzę, że w tę stronę to dąży, żeby najpierw zamknąć te sprawy, a potem się dogadać - wyjaśnił.
Jak dodał, jego zdaniem, "Amerykanie za bardzo nie będą się dalej w to włączali".
- Wydaje mi się, że nie dojdzie do jakichś specjalnych interwencji oficjalnych, natomiast wiem, że w rozmowach dyplomatycznych, kuluarowych, tak naprawdę Amerykanie chcą, żeby ten temat sądów znikł z czołówek gazet - powiedział.
- Amerykanin nigdy nie zrozumie, co to znaczy wyrzucić wszystkich sędziów Sądu Najwyższego. To jest po prostu absolutne obrazoburstwo i jest nie do przyjęcia. Nie będzie wchodził w szczegóły, jak to jest, ale Sądu Najwyższego nie wolno dotykać - ocenił.
"W co Polska gra"
Prof. Waldemar Dziak (Zakład Bezpieczeństwa Globalnego i Studiów Strategicznych PAN) relacjonował, w jaki sposób inne kraje postrzegają konflikt Polsku z Komisją Europejską.
- Co myślą Tajwańczycy, Chińczycy, Koreańczycy na temat sporu Polski z Brukselą? Oni nic z tego nie rozumieją. Ciągle jestem proszony o wytłumaczenie, w co Polska gra, do czego Polska dąży, co Polska chce uzyskać, po co to robi - powiedział. - Nie rozumieją wchodzenia w konflikt z Unią Europejską. "Dlaczego wam to potrzebne?". Jest strategia, jest jakaś taktyka, czasami się robi dwa kroki do przodu, potem jeden w tył, a tu jest po prostu ściana, idziemy na zwarcie - komentował prof. Dziak. - Mimo apeli polityków z całego świata, prawników - to wszystko nie ma znaczenia, bo liczy się polityka wewnętrzna - dodał. - To jest wielka szansa przed premierem Morawieckim. Na początku stycznia jest spotkanie w Brukseli - jeśli Morawiecki nic nie załatwi, nie cofnie się, będziemy po linii pochyłej schylać się - ocenił.
Autor: azb\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24