Heniu potrafił dogadać się z każdym. On słuchał i w sposobie prowadzenia rozmowy, zadawania pytań, naprowadzał ludzi na to, co należy zrobić - mówiła o zmarłym Henryku Wujcu działaczka opozycji antykomunistycznej Ewa Kulik-Bielińska. Profesor Andrzej Friszke pamięta zaś Wujca jako człowieka, który cały czas pracował: - Jego praca polegała na kontakcie z ludźmi, załatwianiu miliona zwykłych, drobnych, codziennych spraw.
Henryk Wujec zmarł w sobotę nad ranem po długiej i ciężkiej chorobie. Miał 79 lat. Był działaczem opozycji demokratycznej, członkiem KOR, działaczem Solidarności, więźniem politycznym, posłem na Sejm X, I, II i III kadencji, wiceministrem rolnictwa w latach 2010-2015 i doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego.
W sobotnich "Faktach po Faktach" wspominała go Ewa Kulik-Bielińska, dyrektorka Fundacji im. Stefana Batorego, tłumaczka literatury i działaczka opozycji antykomunistycznej. - Poznałam go w mieszkaniu Jacka Kuronia. Heniek był jakby jego uzupełnieniem, oni blisko siebie współpracowali, bardzo dobrze się rozumieli. Heniek miał takie zakorzenienie przez to, że pochodził z rodziny chłopskiej, był jedynym dzieckiem ze wsi biłgorajskiej, które dostało się na studia. On łączył Komitet Obrony Robotników, który był komitetem utworzonym przez inteligencję dla pomocy robotnikom z Radomia i Ursusa, właśnie z chłopami - zwróciła uwagę.
Pozytywista i romantyk zarazem
Zaznaczyła, że Wujec potrafił dogadać się z każdym. - On słuchał i w sposobie prowadzenia rozmowy, zadawania pytań, naprowadzał ludzi na to, co należy zrobić. Heniu był romantykiem i pozytywistą zarazem. Romantykiem, bo wierzył w takie idee jak solidarność i to, że można zmienić świat na lepsze. A pozytywistą, bo uciekał od wielkich słów. Był symbolem pracowitości, człowiekiem ciężkiej roboty. Jego było wszędzie pełno - wspominała w "Faktach po Faktach".
Wujca pamięta jako promotora samoorganizacji. - On był fanem brania sprawy w swoje ręce, domagania się swoich praw i robienia rzeczy nawet kiedy wydaje się, że dana sprawa nie ma szans powodzenia. Uważał, że zawsze warto spróbować. Nawet w sytuacji beznadziejnej, jak się wydawało, w okresie stanu wojennego - mówiła i dodała, że nie był to człowiek, który podejmował decyzje w sposób autorytarny. - On po prostu do nich z ludźmi dochodził - zaznaczyła Kulik-Bielińska.
- Zawsze szukał w drugim człowieku dobra. Nigdy nie mówił źle o drugim człowieku, co nie znaczy, że on wszystkich równo oceniał, bo wiedział, kto popełnił świństwo, kto tego świństwa nie popełnił. Generalnie był za tym, żeby łączyć. Teraz byłby szczęśliwy widząc, że na Białorusi 40 lat po tym, jak w Polsce wybuchła "Solidarność", mamy taką samą sytuację - podsumowała.
"Cały czas pracował"
Profesor Andrzej Friszke, historyk, który od 80. lat jest członkiem warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, wspominał z kolei, jak Wujec zakładał w "Solidarności" Region Mazowsze. - To polegało między innymi na założeniu punktu konsultacyjnego dla robotników warszawskich zakładów pracy w klubie w KIK-u, na ulicy Kopernika. Heniek był głównym dowodzącym i organizatorem tego punktu. Tam przychodziło setki ludzi z prośbą o informacje, jak mają zakładać związki w swoich miejscach pracy i Heniek jeździł po tych zakładach - mówił profesor.
- To był człowiek, który cały czas pracował. Jego praca polegała na kontakcie z ludźmi, załatwianiu milionów zwykłych, drobnych, codziennych spraw. To trwało całymi latami - podkreślił.
Friszke opowiedział również, jak Wujec wspólnie z Andrzejem Wielowieyskim, czołową postacią KIK-u, układali listy kandydatów do Sejmu w 1989 roku po Okrągłym Stole: - Siedzieli i układali te listy wydobywając rożnych ludzi, znanych sobie, niekoniecznie powszechnie znanych, z różnych ośrodków miejskich i wiejskich, żeby stworzyć listę osób kompetentnych, zgodnych do współpracy. Znali tych ludzi i ich cechy od lat. I to jest przykład działań, które nie były powszechnie znane, nie były opisywane w gazetach, ale były fundamentalnie ważne dla funkcjonowania tego ruchu - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24