Prawo europejskie pozwala odmówić ekstradycji podejrzanych o gwałt w Rimini. Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki jeszcze w poniedziałek nie wykluczał, że Polska wystąpi o ekstradycję czterech zatrzymanych, którzy usłyszeli zarzuty zgwałcenia Polki i pobicie towarzyszącego jej mężczyzny.
Zapowiedź ewentualnego wniosku o ekstradycję wiceminister Jaki sformułował w wywiadzie dla Polskiego Radia 4 września. Na pytanie, czy Polska będzie domagała się wydania podejrzanych o napaść na Polaków w Rimini, wiceminister odpowiedział:
- Po weryfikacji wszystkich elementów, szczególnie tożsamości tych osób, polska strona podejmie ze stroną włoską negocjacje na ten temat. Zobaczymy, jak to się skończy. Nie chcę w tej chwili przesądzać. Ale ponieważ nasza współpraca z Włochami układała się bardzo dobrze, będziemy tutaj na pewno brali pod uwagę stanowisko strony włoskiej w tym zakresie - dodał.
Wniosek byłby "obowiązkowo odrzucony"
Stanowisko strony włoskiej jest już znane. Wiceminister sprawiedliwości Cosimo Ferri powiedział 5 września dziennikowi "Il Messaggero", że ewentualny wniosek strony polskiej o ekstradycję sprawców gwałtu i pobicia polskich turystów w Rimini musiałby zostać "obowiązkowo odrzucony".
"Nie sądzę, aby zarówno w przypadku ekstradycji, jak i ewentualnego europejskiego nakazu zatrzymania, była możliwość zaakceptowania tego typu wniosku. (...) Czyny te popełnione zostały we Włoszech, a zatem oskarżeni muszą być osądzeni we Włoszech" - sprecyzował Ferri.
Do czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej sprawy ekstradycji regulowała dwustronna umowa między Polską a Włochami.
Co mówią przepisy?
Umowa o ekstradycji została podpisana w Warszawie 28 kwietnia 1989 roku między polskim ministrem sprawiedliwości Łukaszem Balcerem, a jego włoskim odpowiednikiem Giuliano Vassallim. Podpisał ją minister rządu PRL, a oświadczenie o ratyfikowaniu i respektowaniu jej przez RP sygnowali 27 lutego 1990 roku prezydent Wojciech Jaruzelski i minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski. Dokumenty ratyfikacyjne wymienił ze stroną włoską w 1994 roku minister spraw zagranicznych RP Andrzej Olechowski.
Artykuł 3 ust. 1 b tej umowy ekstradycyjnej mówi: "Nie wyraża się zgody na ekstradycję jeżeli wobec osoby, której dotyczy wniosek toczy się postępowanie karne na terytorium Strony wezwanej w związku z czynem stanowiącym podstawę wniosku".
Obecnie Polskę i wszystkich członków Unii Europejskiej, oprócz umów dwustronnych, obowiązuje także decyzja ramowa UE o europejskim nakazie aresztowania. Ma ona upraszczać i ujednolicać procedury ekstradycyjne. Decyzja o europejskim nakazie aresztowania mówi, że można odmówić ekstradycji, jeżeli podejrzani są ścigani w kraju popełnienia przestępstwa za ten sam czyn, którego dotyczy wniosek o ekstradycję.
- Prawo europejskie nie uchyliło dwustronnej umowy między Polską a Włochami. Oba akty funkcjonują równolegle. Tak czy inaczej, czynią one niemożliwą ekstradycję do Polski osób podejrzanych o gwałt i pobicie Polaków w Rimini. Jeżeli we Włoszech toczy się postępowanie karne za gwałt i pobicie, to Polska nie ma podstawy, by domagać się ekstradycji podejrzanych o ten czyn - mówi portalowi tvn24.pl profesor Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, a obecnie adwokat.
- Rozważania o ekstradycji w tym przypadku to wyłącznie intelektualna szarada. W praktyce nie ma takiej możliwości, choćby z tego względu, że tym podejrzanym zarzuca się również przestępstwo popełnione na szkodę Peruwiańczyka, którego to czynu Polska żadną miarą nie ma prawa ścigać - zauważa z kolei doktor Łukasz Chojniak z Uniwersytetu Warszawskiego, również praktykujący adwokat.
Wiceminister przypomina Polsce prawo unijne
Włoski wiceminister Cosimo Ferri w swoim oświadczeniu dotyczącym ewentualnego polskiego wniosku o ekstradycję wyraźnie zaznaczył, że "wymiar sprawiedliwości i siły porządkowe natychmiast przystąpiły do działania i aresztowały sprawców. Polska poza tym jest jednym z krajów Unii Europejskiej, który wprowadził w życie rozporządzenie w sprawie europejskiego nakazu zatrzymania i ekstradycji".
- Zapowiedź urzędującego polskiego wiceministra sprawiedliwości o ewentualności wniosku o ekstradycję była co najmniej mało dyplomatyczna. W ten sposób pan minister podważył zdolność państwa włoskiego do sprawiedliwego osądzenia sprawców i spotkał się z reakcją swego włoskiego odpowiednika - mówi nam Monika Płatek, doktor habilitowana nauk prawnych, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Wiceminister Ferri zaznaczył też, że kraje pochodzenia ofiar przestępstw mają prawo wszczynać swoje śledztwa. Prowadzenie własnego postępowania karne w tej sprawie umożliwia w Polsce art. 110 kodeksu karnego. Mówi on między innymi, że "ustawę karną polską stosuje się do cudzoziemca, który popełnił za granicą czyn zabroniony skierowany przeciwko interesom (...) obywatela polskiego".
Pod pewnymi warunkami mogliby zostać skazani w Polsce
Co oznacza ten przepis w praktyce? Zbigniew Ćwiąkalski tłumaczy, że można sobie wyobrazić sytuację, w której sprawcy gwałtu i pobicia zostaną skazani, i odbędą karę we Włoszech, ale w Polsce będzie im grozić surowsza kara.
- Wtedy, o ile udałoby się postawić sprawców przed polskim sądem, mogliby zostać skazani na wyższe kary, przy czym musiałyby im zostać zaliczone kary odbyte we Włoszech - tłumaczy Ćwiąkalski. - Poza tym, po odbyciu kary we Włoszech, musieliby jednak w jakiś sposób znaleźć się w Polsce i tu zostać ujęci, bo ekstradycja osób które już odbyły karę, również może się spotkać z odmową - teoretyzuje były minister sprawiedliwości.
Włoskie media spekulują, że trzech z czterech podejrzanych o zgwałcenie Polki i pobicie Polaka może otrzymać łagodne wyroki. Mają bowiem od 15 do 17 lat. Nie grozi im więc kara za gwałt przewidziana we Włoszech dla dorosłych w maksymalnym wymiarze 20 lat więzienia.
Portal "Rimini Today" powołuje się na opinię profesora prawa karnego Uniwersytetu w Bolonii Daniela Vicolego, który wyjaśnił, że nieletni z powodu swego wieku mogą liczyć na obniżenie wyroku nawet o dwie trzecie. Karę pozbawienia wolności odbywaliby zaś w zakładzie dla nieletnich, który można wcześniej opuścić i trafić do placówki resocjalizacyjnej.
Co to oznacza dla pokrzywdzonych
Wiele więc wskazuje na to, że wbrew ewentualności kreślonej przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, proces podejrzanych o gwałt i napaść w Rimini będzie odbywał się we Włoszech. Pojawia się więc pytanie, czy nie oznacza to dodatkowych kłopotów dla polskich pokrzywdzonych. Czy będą wzywani przed włoski sąd? Czy będzie się to odbywać zdalnie, za pomocą nowoczesnych środków łączności?
- Nie znam na tyle włoskiego prawa - przyznaje Monika Płatek - ale przypominam, że na mocy europejskich konwencji ofiary gwałtu można przesłuchiwać tylko raz, żeby nie narażać ofiar na konieczność powtórnego przeżywania zbrodni na nich popełnionej. Uważam więc, że włoski sąd powinien uznać jako pełnoprawny dowód zeznania złożone przez pokrzywdzoną włoskim organom ścigania i na tym poprzestać.
Zupełnie inaczej zaś sprawa się ma, jeżeli pokrzywdzeni chcieliby żądać nawiązek albo innych świadczeń na swoją rzecz. To wymagałoby od nich pewnej aktywności.
- Państwo polskie ma wtedy obowiązek zapewnić ofiarom przestępstw pomoc prawną w tym zakresie - mówi profesor Płatek.
Czterej podejrzani o gwałt na Polce i pobicie Polaka w Rimini są obecnie tymczasowo aresztowani. Dwaj bracia z Maroka, 15- i 17-latek oraz 16-letni Nigeryjczyk, zostali odizolowani w ośrodku dla nieletnich w Bolonii. W areszcie przebywa również jedyny pełnoletni podejrzany o te przestępstwa, 20-letni obywatel Kongijczyk. Z doniesień włoskich mediów wynika, że podejrzani w czasie przesłuchań oskarżają się nawzajem o popełnienie przestępstw na plaży w Rimini.
Autor: jp/adso / Źródło: tvn24.pl, PAP