- Adrian Zandberg oficjalnie nie poparł żadnego z kandydatów, którzy przeszli do drugiej tury.
- Około trzech czwartych wyborców Zandberga odda swój głos na Rafała Trzaskowskiego - szacuje Adam Traczyk, dyrektor More in Common Polska.
- Zdaniem eksperta, o ostatecznym wyniku wyborów zadecydują jednak wyborcy innego z kandydatów, który nie przeszedł do drugiej tury.
- Więcej na temat wyborów prezydenckich w serwisie wyborczym tvn24.pl
Adrian Zandberg zdobył w pierwszej turze 952 832 głosy, co oznacza poparcie na poziomie 4,86 procent. Jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników przez PKW kandydat partii Razem wskazał, że nie poprze nikogo w drugiej turze wyborów prezydenckich. - Wyborcy to nie puchar przechodni, który jeden polityk może oddać drugiemu. Wyborcy to są mądrzy ludzie, mający swoje poglądy, wartości, i zgodnie z nimi będą głosować - powiedział.
Zandberg powtórzył swoją deklarację w wywiadzie dla "Super Expressu". Zapytany, kogo poprze w drugiej turze wyborów, zaznaczył, że "przekazywanie wyborców przez polityków jest niepoważne". - Wyborcy, którzy na mnie zagłosowali, nie są moją własnością - dodał. - Ludzie, którzy głosują na Razem, są rozsądni. Mają swoje wartości i zgodnie z nimi głosują. Chcą Polski sprawiedliwej społecznie i szacunku dla praw człowieka. Nie zgadzają się na głodzenie ochrony zdrowia ani na odbieranie kobietom prawa do decydowania o sobie. To oni podejmą decyzję, czy i jak głosować - podkreślił w rozmowie z "SE".
Politolog Adam Traczyk, dyrektor More in Common Polska, w rozmowie z portalem tvn24.pl wskazuje, że ani przekazanie poparcia, ani ewentualna deklaracja Adriana Zandberga na temat tego, na kogo sam odda głos w drugiej turze, nie ma aż tak istotnego znaczenia. Jego zdaniem, składane przez polityków deklaracje poparcia są istotne raczej dla kuluarowych rozgrywek polityków niż dla wyborców. - Takie deklaracje bardziej budują pewne zaufanie lub brak zaufania między politykami i środowiskami politycznymi, niż są wskazówką dla wyborców, którzy mają swoje przemyślenia - ocenia.