Ktoś przejął i wykorzystał do oszustwa konto w mediach społecznościowych, posługując się danymi skradzionymi z bazy Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Niektórzy prawnicy, których dane zostały skradzione, są nękani telefonami z zagranicy. Śledczy przyznają, że to dopiero początek negatywnych skutków wycieku danych polskich sędziów i prokuratorów.
Przypomnijmy – do kradzieży danych w KSSiP doszło w lutym, jednak szkoła zdała sobie z tego sprawę dopiero na początku kwietnia. Z serwerów KSSiP skradziono dane ponad 50 tysięcy osób związanych z wymiarem sprawiedliwości i organami ścigania, przede wszystkim sędziów i prokuratorów.
Pierwsze oszustwa
Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia poinformowało w swoich mediach społecznościowych, że doszło do pierwszych oszustw, do których sprawca wykorzystał wykradzioną bazę danych KSSiP.
Ofiarą jest kobieta, która korzystała ze szkoleń w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Oszust miał wykorzystać informacje, które były m.in. w wykradzionej bazie, do przejęcia jej profilu w mediach społecznościowych. Później, podszywając się pod nią, wysyłał wiadomości do jej znajomych, prosząc o szybki przelew, bo rzekomo chwilowo nie ma dostępu do swojego konta.
- Zaczęłam dostawać wiadomości od rodziny i przyjaciół, że chyba mam zawirusowany komputer, bo dostają dziwne wiadomości - mówi poszkodowana kobieta, która pragnie zachować anonimowość. - Niestety zanim zorientowałam się, co się naprawdę wydarzyło i poinformowałam wszystkich, dwie osoby już zdążyły zrobić przelewy - dodaje.
Sam oszust nie ukrywał, jak udało mu się włamać na konto kobiety. - Początkowo myśleliśmy, że to jakiś bot, ale część znajomych zaczęła z nim pisać na komunikatorze i ewidentnie widać, że po drugiej stronie była jakaś żywa osoba - mówi poszkodowana. - W jednej z rozmów (ta osoba) sama przyznała, że ma dane z bazy KSSiP - dodaje.
Egzotyczne telefony
Skutki kradzieży danych sędziów, prokuratorów i adwokatów odczuła już na swojej skórze rodzina Jarosława Gwizdaka, prawnika, byłego sędziego, członka zarządu Instytutu Prawa i Społeczeństwa. - Do krewnego, który często uczestniczył w szkoleniach KSSiP, po trzy, cztery razy dziennie wydzwaniają nieznane numery z tak egzotycznych miejsc jak Nauru, Samoa czy z Cypru. Telefony zaczęły się na początku kwietnia - mówi Gwizdak. - Na razie uciążliwość tego nie jest duża, ta osoba nie odbiera tych telefonów, bo wie, że to próba oszustwa. Ale na co dzień jest sędzią, orzeka w sprawach skonfliktowanych rodzin. I wolę nie myśleć, co się stanie, jeśli jej dane wpadną w ręce jakiejś rozgoryczonej strony procesu - stwierdza Gwizdak.
On sam też uczestniczył w szkoleniach organizowanych przez szkołę. - W związku z tym dowiedziałem się, jak wszyscy pokrzywdzeni, żeby zgłosić sprawę na policję i sprawdzać informację na swój temat w Biurze Informacji Kredytowej - mówi były sędzia. I zapewnia, że jeśli z powodu kradzieży swoich danych poniesie jakieś straty, to pozwie za to Skarb Państwa.
Telefony z egzotycznych państw dzwonią też do innych osób, których dane znalazły się w pechowym pliku. To klasyczna próba oszustwa. Przestępcy liczą, że właściciel telefonu oddzwoni na szybko rozłączający się numer i w ten sposób połączy się z usługą premium, co może kosztować kilkadziesiąt złotych za kilka sekund rozmowy. Takie telefony mogą być problemem dla 10 tysięcy prawników spośród 50 tysięcy osób, których dotyczy wyciek danych. Dlaczego 10 tysięcy? Bo numery tylu osób znalazły się w skradzionej bazie.
Baza dostępna za 7 dolarów
Zarówno KSSiP, jak i Urząd Ochrony Danych Osobowych zapewniają, że podejmują wszystkie możliwe kroki, aby zablokować dalsze rozprzestrzenianie się danych.
Jak sprawdziliśmy jednak, baza nadal jest dostępna w internecie. Co więcej, ciągle jest wystawiona na sprzedaż, a dostęp do niej można kupić za… 7 dolarów.
- Wszyscy twierdzą, że zrobili, co do nich należało - KSSiP, UODO, prokuratura, ministerstwo - tyle tylko, że te informacje cały czas hulają po internecie i można je sobie swobodnie kupić - mówi oburzony prof. Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. - Zgodnie ze starym żartem: operacja się udała, pacjent zmarł - dodaje.
Ktoś na tym zarabia
W sprawie wycieku danych wszczęto śledztwo. Ale sprawa kradzieży mocno zbulwersowała środowisko sędziów i prokuratorów. Zwłaszcza że według naszych rozmówców, jej poważne skutki dopiero przed nami. - Dziś widać, że z powodu braku szybkiej reakcji szkoły, jak i służb, nasze dane rozlały się po internecie. Ich usunięcie z różnych stron, gdzie kontaktują się ze sobą cyberprzestępcy, będzie już praktycznie niemożliwe - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl śledczy proszący o anonimowość. Jego kolega zwalczający cyberprzestępczość również nie jest optymistą:
W plikach, które można znaleźć w sieci, nie ma najbardziej wrażliwych danych na nasz temat. A znajdowały się one w formularzach zbieranych przez KSSiP. Obawiam się, że ktoś zarabia na nich właśnie duże pieniądze, sprzedając je w darknecie (w uproszczeniu: części sieci niewidocznej dla dużych przeglądarek internetowych, pozwalającej na anonimowość).
Prokuratorzy nie mogą zrozumieć, po co na stronie szkoły zbierano tak wiele danych na ich temat, skoro i tak te dane posiada Ministerstwo Sprawiedliwości. W formularzu KSSiP trzeba było wypełnić m.in. informacje dotyczące numeru PESEL, telefonu, dokładnego adresu. - Jeśli dodamy do tego, że w publikowanych w sieci oświadczeniach majątkowych znajdują się informacje o miejscowości, gdzie dany sędzia lub prokurator posiada nieruchomość, a wielu z nas mieszka w małych miejscowościach pod miastami, to bandyci mają nas jak na patelni - martwią się śledczy.
Konsekwencji brak
Zapytaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości, czy w związku z kradzieżą danych z KSSiP wyciągnięto konsekwencje wobec dyrektor szkoły lub innych jej pracowników i czy w przyszłości zostaną zmienione procedury przechowywania wrażliwych danych pracowników podległych ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu?
"Minister Sprawiedliwości nie widzi powodów do odwołana pani prof. Małgorzaty Manowskiej, która należycie wykonuje obowiązki związane z pełnieniem funkcji Dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Pani prof. Małgorzata Manowska ma wielki wkład w rozwój tej znakomitej uczelni, kształcącej i wprowadzającej do zawodu nową kadrę wymiaru sprawiedliwości" - przekazał nam zespół prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości.
Z informacji ministerstwa wynika, że "okoliczności zdarzenia są przedmiotem prowadzonego przez prokuraturę postępowania przygotowawczego", a "do wycieku danych doszło prawdopodobnie na skutek zaniedbania zewnętrznej firmy, która przeprowadzała testową migrację danych ze starej platformy szkoleniowej KSSiP na nową".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock