Dzieci z Michałowa wywiezione przez Straż Graniczną 27 września na granicę z Białorusią mogły zostać sfilmowane kilka dni temu. W internecie pojawiło się nagranie zrealizowane prawdopodobnie po białoruskiej stronie granicy. - Udało nam się niemal ze stuprocentową pewnością zidentyfikować trzy dziewczynki, które są niemal identycznie ubrane jak na zdjęciach z Michałowa - powiedział reporter TVN24 Paweł Szot. Dodał, że wydaje się, że w tej grupie znajduje się również bardzo małe dziecko.
27 września przed placówkę Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu trafiło ponad 20 migrantów, w tym kobiety oraz ośmioro dzieci. Były to osoby z Iraku oraz tureccy Kurdowie. Straż Graniczna informowała, że pogranicznicy "zawrócili te osoby na linię granicy z Białorusią, tj. państwem, w którym przebywają legalnie".
Nowe nagranie z pogranicza
W miniony weekend pojawiło się w internecie nagranie pokazujące kilkudziesięcioosobową grupę migrantów koczujących prawdopodobnie po białoruskiej stronie, bardzo blisko granicy z Polską. Jak relacjonował reporter TVN24 Paweł Szot, nagranie z pogranicza jest na tyle wyraźne, że pozwala przypuszczać, że widzimy na nim dzieci z Michałowa, których zdjęcia obiegły całą Polskę.
Szot dodał, że to zdjęcia wykonane przez migrantów w sobotę. Zamieścił je na Twitterze Murad Ismael z Akademii Sindżar, organizacji dbającej o edukację w jednej z prowincji Iraku. - Wiemy o grupie liczącej ponad 70 osób. W tej grupie oprócz jazydów są także Kurdowie i Syryjczycy. Ma ona koczować za granicą po białoruskiej stronie - mówił w poniedziałek w "Faktach po Południu" reporter. - Udało nam się niemal ze stuprocentową pewnością zidentyfikować trzy dziewczynki, które są niemal identycznie ubrane jak na zdjęciach z Michałowa. Wydaje się, że prawdopodobnie w tej grupie znajduje się też bardzo małe, być może dwuletnie dziecko w charakterystycznym pajacyku. Tak było ubrane na zdjęciach z Michałowa. Teraz jest na zdjęciach ubrane inaczej, ale mogło zostać przebrane. Nie mamy stuprocentowej pewności w jego przypadku, ponieważ nie widać jego twarzy - mówił Szot, opisując nagranie.
- Dzisiaj rozmawiałem z człowiekiem, który dostarczył nam ten film. Dzieli nas ogromna różnica czasu, bo on mieszka obecnie w Stanach Zjednoczonych, więc o tym, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej, dowiadujemy się za pośrednictwem ludzi, którzy mieszkają po drugiej stronie oceanu. Migranci przesyłają do nich za pośrednictwem kanałów internetowych zdjęcia, a potem one docierają do nas - mówił Szot.
Przypomniał, że ze względu na to, że do strefy stanu wyjątkowego nie są dopuszczani dziennikarze, nie można tych informacji zweryfikować na miejscu.
- Wiele wskazuje na to, że przynajmniej część dzieci i część tych osób, z którymi mieliśmy do czynienia w Michałowie, co najmniej od kilku, kilkunastu dni koczuje po białoruskiej stronie granicy. Ci ludzie mówią, że marzną, nie mają jedzenia, twierdzą, że Białorusini żądają od nich 100 dolarów za dostarczenie żywności - powiedział reporter na antenie TVN24.
- Pojawiły się także informacje, że kilka dni temu jedna z kobiet, które były w tej grupie, zmarła z wycieńczenia, chociaż tej informacji także nie jesteśmy w stanie stuprocentowo zweryfikować - dodał.
- Na pewno, tak zapewnia nas człowiek, który przekazał nam ten film i opublikował go również w swoich kanałach w mediach społecznościowych, został on nakręcony w sobotę, a więc przedwczoraj, po tym, jak on poprosił tych migrantów o to, żeby ten film, który jest zresztą formą apelu do społeczności międzynarodowej o pomoc, nagrali - powiedział reporter TVN24.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jazydzi z Iraku próbowali przedostać się do Polski. Murad Ismael o sytuacji grupy migrantów >>>
Straż Graniczna o dzieciach z Michałowa
Straż Graniczna w opublikowanym 1 października komunikacie informowała, że 27 września "funkcjonariusze z placówki Straży Granicznej w Michałowie odnaleźli w pasie przygranicznym grupę obywateli Iraku, która nielegalnie przekroczyła granicę państwową". "W związku z tym, że w grupie tej znajdowały się dzieci, funkcjonariusze postanowili przewieźć te osoby do Placówki Straży Granicznej w Michałowie, aby zweryfikować legalność i cel ich pobytu na terytorium naszego kraju" - czytamy.
Jak przekazała SG, "obywatele Iraku, w tym dzieci, otrzymali od funkcjonariuszy Straży Granicznej napoje i jedzenie". Dodano, że "nikt z tych osób nie potrzebował pomocy medycznej i nie zgłaszał, że takiej pomocy oczekuje".
"Funkcjonariusze Straży Granicznej poinformowali cudzoziemców o możliwości złożenia wniosku o pomoc międzynarodową, lecz rodzice dzieci odmówili złożenia takiego wniosku w Polsce. Osoby te były zainteresowane wyłącznie złożeniem wniosku o pomoc międzynarodową w Niemczech" - poinformowała w oświadczeniu Straż Graniczna.
Dodano, że "w związku z powyższą sytuacją, funkcjonariusze Straży Granicznej zawrócili te osoby na linię granicy z Białorusią, tj. państwem, w którym przebywają legalnie".
Jeden z migrantów w Michałowie: chcemy zostać w Polsce
Jedno z nagrań z placówki pograniczników w Michałowie stoi w sprzeczności z tym, co mówiła Straż Graniczna. Słychać na nim, jak uchodźca krzyczy w obcym języku: - Polska azyl, azyl Polska. Nie ma azylu. Białoruś, Białoruś bije człowieka. Odbiera pieniądze i z powrotem do Polski. My chcemy otrzymać azyl. Chcemy zostać w Polsce. Azyl - Polska. Obywatel - Polska.
Źródło: TVN24