Ankieta ministerstwa zdrowia o zarobkach lekarzy do poprawki - pisze "Rzeczpospolita". Powód - pani minister nie jest zadowolona z wyników, bo są podobne do zebranych przez poprzednią ekipę, co znaczy, że za jej kadencji jeszcze nie wzrosły.
Przed rozmową ze związkowcami premier Donald Tusk chciał się dowiedzieć, ile naprawdę zarabiają lekarze. W ekspresowym tempie Ministerstwo Zdrowia rozesłało do ponad 70 szpitali specjalne ankiety. Kiedy placówki odesłały wyniki, w resorcie wybuchła awantura - donosi dziennik. – Pani minister nie była zadowolona z wyników, bo były podobne do zebranych przez poprzednią ekipę – opowiada gazecie jeden z urzędników. Tymczasem politycy spodziewali się, że po negocjacjach dyrektorów ze związkami pensje będą wyższe.
Ewa Kopacz od razu zakwestionowała metodologię badania i zapowiedziała dymisje w resorcie. Odpowiedzialny za zbieranie ankiet, Dyrektor Departamentu Dialogu Społecznego Filip Grzejszczyk, nie czekał na decyzję minister sam i zrezygnował ze stanowiska.
– Minister ma prawo oceniać pracowników. A każdy zatrudniony może zrezygnować – tłumaczy dziennikowi Ewa Gwiazdowicz, rzecznik resortu.
Co mówi ankieta „Rzeczpospolita” dotarła do wyników ankiety. Po doliczeniu do pensji wynagrodzeń za dyżury i wysługę lat, średnie zarobki lekarza z pierwszym stopniem specjalizacji wzrosły ostatnio z 5 do 5,5 tys. zł brutto. Lekarz z drugim stopniem specjalizacji zarabia 6,1 tys. brutto (wcześniej 5,3 tys.), bez specjalizacji – 4,6 tys. (wcześniej 4,2).
– Urzędnicy przyzwyczaili się pokazywać nasze podwyżki w procentach i wtedy rzeczywiście są one imponujące: wzrost nawet o kilkadziesiąt procent – opowiada Tomasz Underman, wiceszef lekarskich związków zawodowych. – Problem w tym, że te kilkudziesięcioprocentowe podwyżki to zaledwie 200 – 300 złotych na rękę.
Lekarze kwestionują metodologię – Kiedy zbieraliśmy informacje o zarobkach, wychodziły nam podobne wyniki jak obecnie: około 5 tys. zł. Teraz żadnych zmian nie można się było spodziewać – mówi Anna Gręziak, była wiceminister zdrowia. – Lekarze kwestionowali wtedy, że do pensji doliczamy dyżury, ale w XXI wieku jest naturalne, że nie podaje się, ile kto zarabia na etacie, tylko ile dostaje w sumie.
Ankieta pokazuje też, że wyciąganie średniej z lekarskich zarobków nie ma sensu. Między maksymalnymi a minimalnymi pensjami jest przepaść. Lekarz bez specjalizacji może zarabiać (wraz z dyżurami) 2,9 tys. brutto, ale też 7,9 tys. Zarobki medyków ze specjalizacją wahają się od 3,5 do 12,6 tys. – Pensje są bardzo zróżnicowane, zależą np. od liczby dyżurów – przyznaje Jarosław Kozera, przewodniczący Stowarzyszenia Menedżerów Ochrony Zdrowia. – Lekarz, który zarabia dużo, może być gorzej sytuowany od kolegi, który zamiast dyżurowania w szpitalu, spędza ten czas w prywatnym gabinecie.
Kozera dodaje, że wysokie pensje mogą płacić zarówno słabi dyrektorzy szpitali, za cenę zadłużania placówek, jak i tacy, którzy zarządzają na tyle dobrze, że ich na podwyżki stać. – Lekarze nie są opłacani odpowiednio do kwalifikacji. Ich pensje muszą wzrosnąć, zwłaszcza młodych, którzy zarabiają najmniej – ocenia Kozera. Jest jeszcze jeden problem: – W moim szpitalu wyższe zarobki są zagwarantowane na trzy miesiące. Nie mamy pewności, że je utrzymamy do końca roku – mówi Underman.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24