Donald Tusk przed posiedzeniem Rady Ministrów poinformował o przywróceniu czasowej kontroli na granicy z Niemcami i z Litwą. Skrytykował też wykorzystywanie polityczne sytuacji na granicy. - Haniebne i skandaliczne jest ze strony polityków, w tym także przyszłego prezydenta (Karola Nawrockiego), obrażanie i dystansowanie się od służb państwowych, takich jak Straż Graniczna, i przybieranie roli patrona nad "aktywistami" prawicowymi pana Bąkiewicza, którzy dezorganizują pracę Straży Granicznej, łącznie z atakami na funkcjonariuszkę Straży Granicznej. To są rzeczy niedopuszczalne - powiedział premier.
Jak dodał, oczekiwałby od polityków, by zawsze "twardo bronili, wspierali i pomagali Straży Granicznej, wojsku, policji wtedy, kiedy chodzi o tak ważne sprawy jak bezpieczeństwo granicy".
Podkreślił, że polityk, który wykorzystuje politycznie "bojówkarzy czy aktywistów", stawia się "w roli kogoś, kto przeszkadza państwu polskiemu dbać o bezpieczeństwo obywateli, granicy i naszego terytorium".
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Donald Tusk zapowiada "wzmocnioną ochronę" przy granicach
- Aby odzyskać pełną kontrolę, dać poczucie bezpieczeństwa i stabilności obywatelom mieszkającym w miejscowościach przygranicznych i żeby wyeliminować te nielegalne i agresywne działania tych grup, które uzurpują sobie prawo do kontroli granicy (...), będziemy organizowali patrole i wzmocnioną ochronę tych miejscowości - zapowiedział Donald Tusk.
Premier zaznaczył przy tym, że odnotowywane będą "jakiekolwiek akty agresji" wobec migrantów i obywateli. Uzupełnił, że na razie nie było takich sytuacji. - Współpracować w tej sprawie będzie Żandarmeria Wojskowa, Straż Graniczna i policja - wyjaśnił.
- Można się spodziewać wzmocnionego patrolowania wszystkich miejscowości, gdzie pojawiłyby się jakiekolwiek sygnały o próbach destabilizacji. Ktokolwiek to będzie - czy to będzie bojówkarz od pana Bąkiewicza, czy to będzie nielegalnie przekraczający granicę. Nikt nie ma prawa naruszać spokoju publicznego w Polsce, a szczególnie przy granicy, a więc na terenie najbardziej wrażliwym - podkreślił szef rządu.
Ruch Roberta Bąkiewicza
Od początku czerwca 2025 roku powołany przez Roberta Bąkiewicza samozwańczy Ruch Obrony Granic prowadzi "obywatelskie patrole" na granicy z Niemcami. Początkowo członkowie ruchu stacjonowali tylko przy przejściu granicznym w Słubicach, ale przez miesiąc patrole rozszerzono także na niektóre odcinki granicy. Zadaniem "patrolujących" ma być "dokumentowanie nielegalnych przekroczeń [granicy], wzywanie Straży Granicznej i utrudnianie działań Niemców". W działania na granicy włączyły się też grupy kibolskie.
Te działania Niemców - zdaniem Roberta Bąkiewicza - mają polegać na "przerzucaniu migrantów do Polski", czasami nawet "wspólnie ze Strażą Graniczną". Były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości nazwał w mediach społecznościowych takie działania "hybrydową wojną, w której Niemcy wykorzystują migrantów jako broń". Jednocześnie zdaniem Bąkiewicza rząd Donalda Tuska "zamiast bronić granicy, otwiera ją na oścież, realizując niemieckie interesy".
Osoby podające się za obrońców granicy zaczepiają i lżą strażników granicznych. - Macie honor? Ile macie tego honoru w sobie? - pytał Robert Bąkiewicz żołnierzy Żandarmerii Wojskowej na nagraniu zamieszczonym w internecie. Jego ludzie publikują zdjęcia polskich funkcjonariuszy, szukają ich danych, prowokują do linczu.
Posłowie opozycji, m.in. Dariusz Matecki (PiS) publikują w internecie informacje o przebywających w Polsce migrantach, którzy - według nich - są przewożeni z Niemiec niezgodnie z procedurami przez tamtejsze służby graniczne.
W podobnym tonie wypowiadają się liderzy Konfederacji. - Uzyskaliśmy informacje od Straży Granicznej, że polska strona nie weryfikuje w żaden sposób tożsamości i historii imigrantów przekazywanych nam przez Niemcy, a pojęcie tak zwanej kontroli granicznej przez stronę niemiecką rozszerzane jest do niemającego prawnej definicji pasa granicznego - powiedział w czwartek 26 czerwca wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.
Jeśli chodzi o odsyłanych z Niemiec do Polski, to jeszcze za rządów PiS, w 2023 roku, było to 970 osób. W zeszłym roku już o 300 mniej, a w pierwszym kwartale tego roku - 170 - wynika z danych Straży Granicznej. Żeby odesłać kogoś do Polski, Niemcy muszą udowodnić, że ta osoba dostała się do nich nielegalnie właśnie przez Polskę. - Często dotyczy to osób, które za PiS-u wjechały nielegalnie do Polski, mówiłem choćby o aferze wizowej - podkreślił minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.
Autorka/Autor: sz/ft
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Bielecki/PAP