Dla elektoratu PiS najważniejszym dobrem Prawa i Sprawiedliwości jest, był i będzie Jarosław Kaczyński - uważa prof. Waldemar Paruch. Jaką pozycję w rządzie będzie miał premier Mateusz Morawiecki? Czy na rekonstrukcji zyskał, czy stracił? Odpowiedzi w rozmowie z byłym szefem rządowego Centrum Analiz Strategicznych szuka dziennikarz "Czarno na białym" Arkadiusz Wierzuk. Fragmenty wywiadu.
Arkadiusz Wierzuk: Panie profesorze, czy premier Mateusz Morawiecki stracił politycznie, czy zyskał na rekonstrukcji rządu i rozmowach koalicyjnych, które zakończyły się porozumieniem w ramach Zjednoczonej Prawicy? Profesor Waldemar Paruch, politolog, były szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych: Dzisiaj tego nie wiemy. Natomiast pozycja premiera na pewno ulegnie politycznemu przedefiniowaniu z kilku powodów. Po pierwsze, wejdzie do rządu prezes Jarosław Kaczyński. To jest bardzo istotna zmiana, nie tylko personalna, ale zmiana o konsekwencjach strategicznych. Po drugie, następuje konsolidacja resortów. Będziemy mieli mniej ministrów, ze znacznie szerszymi kompetencjami. Pytanie jest: na ile ministrowie - zwłaszcza nowi, którzy się pojawią - będą umieli te kompetencje wykorzystać. Po trzecie, kluczem będzie uporządkowanie komitetów w Radzie Ministrów, ponieważ nim ustawy wychodzą z Rady Ministrów, głównym forum dyskusji nad ustawami, po uzgodnieniach międzyresortowych, są komitety. Stały Komitet Rady Ministrów, Komitet Ekonomiczny, Komitet Społeczny, Komitet do spraw Europejskich i nowy komitet, któremu będzie szefował prezes Jarosław Kaczyński. I to są te płaszczyzny, na których będzie teraz definiowana rola premiera Mateusza Morawieckiego. To zmienia zasadniczo sytuację polityczną premiera.
Osłabia go?
Trudno dzisiaj powiedzieć. To jest pytanie, w jaki sposób Mateusz Morawiecki będzie umiał wykorzystać swoją pozycję (...), co się będzie działo w sondażach, jak opinia publiczna przyjmie nowy program PiS, którego jeszcze nie znamy. Po tych dyskusjach koalicyjnych między Prawem i Sprawiedliwością a dwójką mniejszych koalicjantów nie opublikowano deklaracji programu. Ona jest bardzo kluczowa.
Ale to, że Jarosław Kaczyński wchodzi do rządu, jest wicepremierem, to nie jest sygnał i dla członków rządu, i dla Prawa i Sprawiedliwości - liderów tego obozu: Mateusz Morawiecki nie poradził sobie z konfliktem ze Zbigniewem Ziobrą, w związku z tym musi wejść do tego rządu lider, żeby to wszystko uspokoić? To nie jest sygnał: nie dałeś sobie rady, ja muszę to wszystko porządkować?
Nie. Absolutnie tak to nie wygląda. Warto wiedzieć, jaka jest świadomość elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Owszem, ten elektorat nie jest jednolity, bo mając niespełna 10 milionów wyborców, co pokazały wybory prezydenckie, wiemy, że tam są różne segmenty tego elektoratu. Ale popatrzmy z punktu widzenia tak zwanego "żelaznego elektoratu" Prawa i Sprawiedliwości - jest około 28 procent tych, którzy byli wierni tej partii jeszcze przed 2015 rokiem. Nie jest to elektorat, który doszedł do Prawa i Sprawiedliwości w wyniku rządu Beaty Szydło i potem strategii politycznej lat 2018-2019. Dla tego elektoratu najważniejszym dobrem Prawa i Sprawiedliwości jest, był i będzie Jarosław Kaczyński. Kiedyś żartobliwie powiedziałem, że gdyby Jarosław Kaczyński otworzył nową partię, wystąpił z Prawa i Sprawiedliwości, to zabierze ze sobą ponad 90 procent głosów tej partii. Ponieważ jest to partia o zdeklarowanym przywództwie, to po pierwsze, a po drugie, Jarosław Kaczyński wielokrotnie udowodnił, że miał rację polityczną. Dwa zwycięstwa wyborcze, w wyborach europejskich i wyborach parlamentarnych, jest to bezpośrednia zasługa prezesa Jarosława Kaczyńskiego i nie tylko w kategoriach strategii politycznej, ale także taktyki politycznej. Nie bez powodu w obu tych wyborach prezes Jarosław Kaczyński był postacią główną, wokół której kampania wyborcza Prawa i Sprawiedliwości była realizowana.
To dlaczego prezes wchodzi do rządu? Dlaczego wchodzi do rządu? Trzeba zminimalizować poziom konfliktowości.
Chodzi o konflikt pomiędzy Ziobrą a premierem Morawieckim?
Sprawa jest bardziej złożona. Są to spory, które należy widzieć na różnych płaszczyznach. Są to spory, oczywiście personalne, o których pan mówi, ale pamiętajmy o tym, że obóz Zjednoczonej Prawicy jest wewnętrznie, programowo zróżnicowany.
Pan współpracował blisko z Mateuszem Morawieckim w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Czy to, co się stało i rekonstrukcja rządu, i zawirowania wokół Zjednoczonej Prawicy, to nie jest dla niego polityczny cios?
Nie. Mateusz Morawiecki był i jest i prawdopodobnie będzie człowiekiem bardzo lojalnym wobec Jarosława Kaczyńskiego. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Jednocześnie proszę pamiętać, że premier dostaje i utrzymuje w bezpośredniej, tak zwanej sferze dyrektywnej, bardzo wiele obszarów zarządzania państwem. Gospodarka, finanse, polityka zagraniczna, zwłaszcza europejska, on tu będzie głównym wykonawcą. Tu niewiele się w tej materii zmieni. Natomiast te kwestie, o które pan pyta, one i tak, w okresie lat 2015-2019 były często osobiście rozstrzygane przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Główne, strategiczne decyzje, które były realizowane przez rząd i Beaty Szydło, i dwa już rządy Mateusza Morawieckiego - tu zawsze głównym decydentem był szef partii. Plus oczywiście większość parlamentarna. Nim rząd coś przeprowadzi przez Sejm, należy przekonać większość parlamentarną. Głosowanie nad ustawą o ochronie zwierząt pokazało, że to wcale nie jest tak. (...) To nie jest tak, że wszystkie projekty, które wchodzą do Sejmu, wyjdą do Senatu w wersji niezmienionej. To się bardzo rzadko dzieje.
Pytam o ambicje polityczne Mateusza Morawieckiego, bo jest określany jako "delfin", "polityczny delfin", ten, który miałby zastąpić Jarosława Kaczyńskiego. Czy to nie osłabia tu jego pozycji?
Z "delfinami" w Prawie i Sprawiedliwości jest tak, że zawsze, w swoim czasie odpływają. Proszę nie rozumować w kategoriach "delfinatu" w odniesieniu do tej partii. Po pierwsze przywództwo Jarosława Kaczyńskiego jest niekwestionowane, po drugie prezes potwierdził, że będzie kandydował na szefa partii na najbliższym kongresie i nie wybiera się na żadną emeryturę. Ani polityczną, ani jakąkolwiek inną. (...)
Ale ambicje polityczne premiera są.
Każdy, kto wchodzi do polityki, ma ambicje. Pytanie, na ile są one możliwe do zrealizowania.
Czyli, pana zdaniem, Mateusz Morawiecki chciałby przejąć władzę w Prawie i Sprawiedliwości?
Dzisiaj, moim zdaniem, nie.
A kiedy?
Będzie kiedyś jakiś następca. Wszyscy nie jesteśmy wieczni.
Ale czy liderzy PiS-u na to pozwolą?
Dzisiaj to byłoby wróżenie z fusów. To byłoby prognozowanie obarczone wysokim ryzykiem błędu. To jest jeszcze pytanie o to, czy elektorat to przyjmie. Można różną układankę w gabinecie sformułować, ale elektorat ma swoje poglądy, ma swoje racje, ma swój sposób rozumowania. Nie bez powodu mówiłem panu o "żelaznym elektoracie". Ten "żelazny elektorat" Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo wyraźnie sprofilowany, wierny określonemu przywódcy, o ścisłych wartościach, do których jest przywiązany, no i postrzeganiu także areny politycznej w Polsce. To nie jest tak, że można zmieniając przywódcę, od razu zmienić sposób rozumowania tych wyborców. Tak się nie dzieje. Są jeszcze emocje w polityce, bardzo istotne. (...)
Czyli Jarosław Kaczyński o oddaniu władzy w Prawie i Sprawiedliwości jeszcze długo, długo nie myśli.
Zdecydowanie nie myśli.
Źródło: tvn24.pl