W Służbie Więziennej, trzeciej co do wielkości formacji mundurowej, trwa operacja zwalniania funkcjonariuszy, którzy pracę rozpoczęli przed 1989 rokiem - dowiedział się tvn24.pl.
Operacja - według naszych źródeł, które chcą pozostać anonimowe - ma się zakończyć do 20 lutego. Oficjalnie jej rozpoczęcie potwierdza nam pion prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości, któremu podlega Służba Więzienna. Resort zastrzega jednak, że dotyczy ona wyłącznie osób, którzy pełnią funkcje kierownicze w więziennictwie.
"Podczas ostatniej odprawy dyrektorzy okręgowi zostali poproszeni o dokonanie stosownej analizy dotyczącej funkcjonariuszy legitymujących się 30-letnim stażem służby w Służbie Więziennej, oraz mających osiągnąć ten staż w niedługim czasie i rozważenia podjęcia odpowiednich decyzji" - napisała w odpowiedzi na nasze pytania Wioletta Olszewska z pionu prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Dyrektorzy mają przykazane, aby doprowadzić do jak najszybszego zwolnienia każdego, kto zaczął służbę w PRL. Metody dowolne, ale operacja ma się zakończyć 20 lutego - twierdzi anonimowo jeden z działaczy związków, które funkcjonują w Służbie Więziennej.
Służbę więzienną nadzoruje wiceminister Patryk Jaki. To trzecia co do wielkości uzbrojona formacja w Polsce, większe są tylko policja i wojsko. Według najnowszych danych, obecnie w więzieniach pracuje 27454 funkcjonariuszy.
Podzielone związki
Związkowcy są podzieleni w ocenie operacji usuwania funkcjonariuszy z przeszłością PRL-owską.
- Nie ma żadnego uzasadnienia. Nikt ze Służby Więziennej nie zamykał opozycjonistów, tym zajmowali się prokuratorzy. To produkowanie niespełna 50-letnich emerytów, którzy są w doskonałym wieku, by dzielić się swoim doświadczeniem - mówi jeden z rozmawiających z nami związkowców, który prosi o zachowanie anonimowości.
- Nikt ze zwalnianych nic nie traci, odchodzą na emerytury. Najczęściej pełne. Młodzi się cieszą bo szybciej będą awansować, przeskakując kilka stopni kariery - komentuje inny.
Ministerstwo nie będzie miało problemów z odejściami osób pełniących funkcje kierownicze. Według danych resortu, sprawa dotyczy 91 takich funkcji: 56 to dyrektorzy, a reszta - zastępcy dyrektorów. Przełożeni mają swobodę decyzji co do odwołania ich z funkcji. Gdyby odwołani zdecydowali się pozostać w służbie, godziliby się na znaczne obniżenie emerytury, gdyż wyliczana by im była bez dodatków funkcyjnych.
Inaczej jest jednak z szeregowymi funkcjonariuszami, których nie można zmusić do odejścia.
- Ale szefowie mogą zapowiedzieć, że jeśli zostaną, to będą im w każdy możliwy sposób utrudniać życie - mówi nasz rozmówca ze związków zawodowych.
Służby bez ludzi z PRL
Podobna operacja trwa w pozostałych służbach mundurowych. Niedawno informowaliśmy, że jeszcze w ubiegłym roku w samej ABW było około 300 funkcjonariuszy, którzy służbę rozpoczęli przed 1989 rokiem.
- Wolą ministra koordynatora służb Mariusza Kamińskiego jest, by wszyscy tacy funkcjonariusze odeszli ze służby - poinformował nas wtedy rzecznik ministra.
To samo dotyczy w policji, gdzie jeszcze w ubiegłym roku około 400 stanowisk kierowniczych pełnili funkcjonariusze zaczynający w Milicji Obywatelskiej. Jedyną służbą, która nie przeszła takiej czystki jest Straż Pożarna. Na jej czele stoi komendant Leszek Suski, który zaczął służbę na początku lat 80. Jak ujawniliśmy, był jednym z nielicznych "łamistrajków", czyli studentów którzy w 1981 roku nie przystąpili do strajku podchorążych w ówczesnej Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej. Suski odmawia odpowiedzi na pytanie, czy był członkiem PZPR, tłumacząc, że to jego "prywatna sprawa".
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)//rzw / Źródło: tvn24.pl