Doktor Sułek z Uniwersytetu Harvarda: ludzie Trumpa strzelili sobie i USA w kolano

Uniwersytet Harvarda
Dr Ewa Sułek, badaczka Uniwersytetu Harvarda o decyzji odebrania prawa do przyjmowania zagranicznych studentów: strzelenie sobie w kolano
Źródło: TVN24BiS
Departament Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) ogłosił, że odebrał Uniwersytetowi Harvarda prawo do przyjmowania zagranicznych studentów. Sąd federalny co prawda tymczasowo ją wstrzymał, ale uczelnia znalazła się pod wielką presją. Tę decyzję administracja USA komentowała w TVN24 BiS dr Ewa Sułek, pracowniczka naukowa uczelni.
Kluczowe fakty:
  • Uczelnia Harvarda odmówiła władzom przekazania materiałów dotyczących studentów uczestniczących w ub. roku m.in. w antyizraelskich protestach.
  • W związku z tym Departament Bezpieczeństwa Krajowego odebrał uczelni prawo do przyjmowania zagranicznych studentów. Decyzja DHS zabrania też dalszej nauki na uczelni przyjętym już studentom.
  • Sąd federalny tymczasowo wstrzymał działania administracji Trumpa.
  • O działaniach Waszyngtonu i o Harvardzie mówiła na antenie TVN24BiS dr Ewa Sułek, pracowniczka instytutu Davis Center for Russian and Eurasian Studies na tej uczelni.

"Administracja pociąga Harvard do odpowiedzialności za podsycanie przemocy, antysemityzmu i współpracę z Komunistyczną Partią Chin na terenie kampusu" - napisała na platformie X szefowa Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) Kristi Noem.

Dodała, że możliwość przyjmowania zagranicznych studentów - którzy płacą większe czesne - jest "przywilejem, a nie prawem". "Harvard miał wiele okazji, aby zrobić to, co słuszne. Odmówił (...). Niech to będzie przestrogą dla wszystkich uniwersytetów i instytucji akademickich w całym kraju" - zaznaczyła.

Harvard oskarżany przez administrację Trumpa

W oficjalnym oświadczeniu DHS napisano również, że władze Harvardu "stworzyły niebezpieczne środowisko, pozwalając antyamerykańskim, proterrorystycznym agitatorom na nękanie i fizyczne ataki na osoby, w tym wielu żydowskich studentów", a także, że uczelnia "angażowała się w skoordynowaną działalność z KPCh, w tym goszczenie i szkolenie członków paramilitarnej grupy KPCh współwinnej ludobójstwa Ujgurów".

Uniwersytet Harvarda
Uniwersytet Harvarda
Źródło: Felix Mizioznikov/Shutterstock

W liście do uczelni resort zarzucił Harvardowi odmowę przekazania materiałów dotyczących zagranicznych studentów, ich niebezpiecznych zachowań, kartotek dyscyplinarnych, a także ich uczestnictwa w protestach. DHS dało jednocześnie uczelni 72 godziny na przesłanie odpowiednich danych, by mogła w przyszłym roku akademickim nadal gościć i przyjmować zagranicznych studentów.

Odpowiadając na taką decyzję urzędników federalnych, uczelnia uznała w oświadczeniu działania DHS za nielegalne i oznajmiła, że pozostanie "w pełni oddana utrzymaniu zdolności Harvardu do przyjmowania studentów i naukowców z zagranicy, którzy pochodzą z ponad 140 krajów i niepomiernie wzbogacają uniwersytet i kraj".

Harvard pozwał administrację Trumpa, decyzja zablokowana

Uniwersytet pozwał administrację Trumpa. "Jednym pociągnięciem pióra rząd postanowił pozbawić Harvard jednej czwartej studentów, czyli studentów zagranicznych, którzy wnoszą znaczący wkład w działalność uniwersytetu i realizację jego misji" – podkreślił Harvard w dokumencie cytowanym przez agencję Associated Press.

Pozew został wniesiony w piątek do sądu federalnego w Bostonie. Uczelnia argumentuje w nim, że działanie rządu narusza pierwszą poprawkę do konstytucji i będzie miało "natychmiastowy i druzgocący wpływ na Harvard i ponad 7 tys. posiadaczy wiz".

Szkoła wystąpiła o tymczasowy nakaz sądowy, aby uniemożliwić DHS realizację tego posunięcia i sąd federalny zablokował decyzję administracji Donalda Trumpa. Decyzja jest jednak tylko tymczasowa. Zgodnie z nią administracja Trumpa nie może odebrać Uniwersytetowi Harvarda prawa do przyjmowania zagranicznych studentów i wstrzymuje decyzję o zakazie dalszej nauki na uczelni przyjętym już studentom z zagranicy.

Pracowniczka naukowa Harvardu: absurdalna decyzja

Doktor Ewa Sułek, badaczka z Davis Center for Russian and Eurasian Studies na Uniwersytecie Harvarda, w piątek w TVN24BiS powiedziała, że decyzja administracji w Waszyngtonie będzie dotyczyła również jej, ponieważ wiąże się ona z cofnięciem uniwersytetowi zgody na wydawanie dokumentów potrzebnych studentom i badaczom z zagranicy.

- Muszę powiedzieć, że mimo, że śledzę to, co Trump robi od początku, to jestem tą decyzją naprawdę zszokowana - przyznała badaczka. Oskarżenia wytoczone przez Departament Bezpieczeństwa Krajowego nazwała "absurdalnymi".

Dr Sułek oceniła ten ruch jako "walkę polityczną". - Harvard jest najbardziej znaną amerykańską uczelnią, jak również uczelnią, która otrzymuje największe państwowe wsparcie finansowe. Dlatego oczywiście Harvard jest na świeczniku i to w stronę Harvardu będą przede wszystkim skierowane działania administracji Donalda Trumpa - dodała.

- Zajmuję się tutaj naukowo akurat Ukrainą, więc może moja perspektywa jest dosyć specyficzna, ale ja trochę patrzę na działania Trumpa tak, jak na działania Putina właśnie w Ukrainie - mówiła badaczka. Argumentowała to tym, że "nawet jeżeli coś jest absurdalne, to i tak Putin czy Trump się nie wycofa, bo musi dopiąć swego".

Według niej zakaz przyjmowania zagranicznych studentów nie musi przede wszystkim wiązać się z chęcią uderzenia w finanse Harvardu. - Głównym celem jest po prostu uderzenie w Harvard jako w instytucję, która reprezentuje pewien światopogląd - oceniła dr Sułek.

- Wspomniałam, że widzę Trumpa jak Putina, który wykonuje takie działania, które w dłuższej mierze jest strzeleniem sobie w kolano tak naprawdę, ponieważ utrata międzynarodowych studentów i badaczy nie tylko będzie stratą dla Harvardu, ale będzie stratą dla Stanów Zjednoczonych - stwierdziła badaczka.

Wskazała, że to iż USA są "potęgą światową", bierze się również z tego, iż "od dawna na uniwersytety przyjeżdżali utalentowani ludzie z całego świata, żeby pracować na to, co Ameryka w tej chwili ma".

27 procent studentów z zagranicy

Studenci zagraniczni są jednym z największych źródeł przychodów dla wielu czołowych amerykańskich uczelni. Czesne na Harvardzie to około 60 tysięcy dolarów za semestr, choć studenci z rodzin zarabiających poniżej 200 tysięcy dolarów rocznie mogą liczyć na pomoc finansową. Według danych uczelni, 27 procent obecnych studentów to obcokrajowcy.

Kara dla uniwersytetu jest kolejnym działaniem administracji Trumpa, wymierzonym w elitarną uczelnię. Wcześniej władze odebrały jej dziewięć miliardów dolarów dotacji na badania w związku z odmową żądania wprowadzenia reform, w tym zapewnienia ideologicznej równowagi wśród studentów i wykładowców. Władze Harvardu zaskarżyły te decyzje do sądu, zarzucając ingerencję w autonomię uczelni.

Prezydent Donald Trump wielokrotnie w ostatnim czasie atakował Harvard, dodatkowo grożąc mu odebraniem statusu pozwalającego na zwolnienie z podatku.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: