Nie jesteśmy zwolennikami polityki, która co cztery lata zmienia swoje wektory, szczególnie w dziedzinie bezpieczeństwa - mówił podczas Defence24 Days wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski stwierdził, że Europa "nie do każdego zagrożenia na naszych granicach powinna od razu wzywać Stany Zjednoczone". Szef BBN Jacek Siewiera zwracał uwagę, że nie da się zbudować skutecznego europejskiego systemu obrony powietrznej bez Polski.
Na Stadionie Narodowym w Warszawie odbywają się Defence24 Days, podczas których kierownictwo MON, MSZ i BBN, a także przedstawiciele wojska i przemysłu zbrojeniowego rozmawiają na temat polskich sił zbrojnych oraz polskiego przemysłu obronnego.
W ramach konferencji odbył się panel "Europa w erze wojny. Odstraszanie i obrona", w którym wzięli udział wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i szef BBN Jacek Siewiera.
Szef MON: Europa budzi się po latach letargu
Kosiniak-Kamysz pytany, na ile Europa będzie musiała być samowystarczalna w sytuacji potencjalnego zagrożenia ze strony Rosji, odpowiedział, że "po latach letargu i niezrozumieniu pierwszych miesięcy wojny Europa się budzi" a "najlepszym przykładem jest zaangażowanie Francji w ostatnich miesiącach oraz zwiększanie wydatków Wielkiej Brytanii na obronność".
Szef MON podkreślił, że w Europie są również państwa, które w ostatnim czasie zupełnie zmieniły podejście do kwestii związanych z obronnością. Takim krajem - dodał - są np. Niemcy.
Zaznaczył, że rola Polski rozpoczyna się od współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego - Polski, Niemiec i Francji. - W rządzie umówiliśmy się na ofensywę dyplomatyczną, którą prowadził szef MSZ Radosław Sikorski i premier Donald Tusk – podkreślił. Dodał, że sam również miał okazję rozmawiać z ministrami obrony wielu państw europejskich.
Oprócz tego, jak zaznaczył, działania na rzecz wzmocnienia europejskiej obronności podejmują też prezydent Andrzej Duda i szef BBN Jacek Siewiera.
- To wszystko składa się na przestawienie wajchy. Przemysł obronny musi być tym miejscem zaangażowania Unii Europejskiej, którym nigdy nie był – zaznaczył.
Szef MSZ: nie do każdego zagrożenia powinniśmy od razu wzywać USA
Sikorski został zapytany o to, ile powinniśmy mieć Europy, a ile Stanów Zjednoczonych w naszym systemie obronnym.
Minister zwrócił uwagę, że zadanie odstraszania "putinowskiej Rosji" należy do NATO. Według Sikorskiego Europa dzisiaj się nie tylko rozbroiła, ale - jak mówił - "po części się zdezindustrializowała w dziedzinie obronności".
Szef MSZ podkreślił też, że "Ukraina dała nam bezcenny czas". Wskazał, że wojna w Ukrainie "trwa już połowę drugiej wojny światowej". - I pytanie, które sobie zadaję, to czy my ten czas wykorzystujemy optymalnie - powiedział Sikorski.
Szef polskiej dyplomacji odpowiadał na pytanie, czy Stany Zjednoczone będą w stanie wspierać Europę - logistycznie i materiałowo - w przypadku otwarcia frontu w Azji.
- Niezależnie od tego, kto będzie prezydentem USA, jeśli Chińska Republika Ludowa zrobi to, co zapowiada, czyli dokona - tak, jak oni to widzą - ponownego zjednoczenia z Tajwanem do setnej rocznicy obwieszczenia ChRL, to jako Zachód, a w szczególności Europa, mamy problem. Bo dla Stanów Zjednoczonych to będzie priorytet - odpowiedział Sikorski.
Dlatego - ocenił - Europa powinna zacząć być zdolna przynajmniej do pewnego rodzaju zadań wojskowych. - Nie do każdego zagrożenia na naszych granicach powinniśmy od razu wzywać Stany Zjednoczone. Oni mają problem na swojej południowej granicy, nie wzywają nas na pomoc - mówił szef MSZ.
Jak podkreślił, właśnie stąd propozycja Europejskich Sił Szybkiego Reagowania. - Powinniśmy to popierać. Jak będzie problem z jakimś watażką na Bałkanach, to - jako Unia Europejska - nie powinniśmy być kompletnie bezradni. Są takie sprawy, które powinniśmy być zdolni załatwić, odciążając USA od ich obowiązków globalnych - zaznaczył Sikorski.
- Realizacja idei ciężkiej brygady ze zdolnościami transportu i zwiadu, która ma być zdolna do działania w 2026 roku to jest minimum minimorum - dodał.
Siewiera: nie da się zbudować skutecznego europejskiego systemu obrony powietrznej bez Polski
Szef BBN został zapytany o inicjatywę European Sky Shield – projekt stworzenia wspólnej europejskiej tarczy antyrakietowej. Inicjatywa została zaproponowana przez Niemcy w 2022 r. Początkowo przystąpiło do niej 15 państw. Obecnie w inicjatywie uczestniczy 21 krajów.
Siewiera ocenił, że nie da się zbudować skutecznego europejskiego systemu obrony powietrznej bez udziału Polski, a inicjatorzy projektu już dawno powinni wobec tego zacząć rozmowy z Warszawą – np. o kwestii współpracy w wykrywaniu i identyfikowaniu zagrożeń, w tym np. w produkcji systemów radarowych, w której, jak zaznaczył minister, Polska jest bardzo zaawansowana.
Szef BBN ocenił, że Polska jest bardzo zaawansowana w budowie własnych zdolności – w tym zwłaszcza w ramach programu Wisła, obejmującego zakup baterii przeciwlotniczych Patriot z m.in. nowoczesnymi radarami LTDAMS, a także polskimi radarami wstępnego wykrywania celów P-18PL i radarów pasywnej lokacji PET/PCL.
Dodał, że tego typu koncepcje należy rozważać w kontekście ich potencjalnej skuteczności, a nie jako projekty biznesowe, a zatem skupiać się nie na tym, kto ile zarobi na tworzeniu danego systemu, a jak będzie on zaprojektowany i zorganizowany, i do obrony przed jakimi zagrożeniami będzie zdolny.
Z kolei wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz nawiązał do kwestii rozwoju polskiego przemysłu obronnego. Jak ocenił, "nie ma odwrotu" ze ścieżki coraz większego angażowana polskiego przemysłu w modernizację Wojska Polskiego. Dodał, że wspiera m.in. rozwój zdolności Polskiej Grupy Zbrojeniowej, ale zwrócił także uwagę na kwestię dużych osiągnięć firmy prywatnych i przykładów partnerstwa publiczno-prywatnego w obszarze obronności.
Podkreślił jednak, że polskie firmy nie powinny czekać, aż z zamówieniami zwróci się do nich jedynie polskie wojsko, ale powinny również rozwijać się, samodzielnie pozyskując klientów za granicą i w ten sposób zwiększać swoje możliwości.
Kosiniak-Kamysz: nie można się z wojną oswoić
Podczas otwarcia konferencji Kosiniak-Kamysz mówił, że "nie jesteśmy zwolennikami polityki, która co cztery lata zmienia swoje wektory, szczególnie w dziedzinie bezpieczeństwa". Dodał, że sam jest zwolennikiem kontynuacji wielu kontraktów zbrojeniowych.
- Transformacja wymaga dowodzenia, wymaga zaangażowana różnych jednostek, dlatego powołamy Dowództwo Transformacji, będziemy kreować i sterować transformacją jako całym procesem - nie tylko zakup jednego rodzaju sprzętu, ale dowodzenie całą transformacją jest Polsce po prostu potrzebne - powiedział.
Utworzenie Dowództwa Transformacji, koordynującego wprowadzanie nowego sprzętu ze szkoleniem żołnierzy, Kosiniak-Kamysz zapowiadał w lutym tego roku, przedstawiając plany resortu na najbliższy rok.
Podczas poniedziałkowej konferencji szef MON podkreślił też, że popiera pomysł powołania unijnego komisarza ds. obronności, który dysponowałby określonym budżetem. Jak podkreślał, dopóki trwa wojna, nikt w Europie nie jest bezpieczny. - Nie można się z wojną oswoić - powiedział.
Kosiniak-Kamysz: nie ma NATO bez Polski i nie ma Unii bez Polski
Szef MON wielokrotnie nawiązywał do Rosji, nazywając ją "imperium zła", które "znowu próbuje zapanować nad światem". Podkreślał przy tym, że nie dojdzie to do skutku, a Polska jest silna "swoją armią, obywatelami oraz siłą sojuszy, w których się znajdujemy".
- Racją stanu Rzeczypospolitej jest budowanie wspólnoty narodowej, która każdą sytuację jest w stanie udźwignąć (...). Jeśli dziś zaniedbamy jakikolwiek z tych elementów, to nie mamy czego szukać ani na kartach historii, ani w pamięci naszych rodaków - mówił.
Wskazując, że nie jest to zadanie, któremu może podołać jeden człowiek, szef MON powiedział, że rząd współpracuje w tej sprawie m.in. z prezydentem. - I będziemy to czynić nadal, bo to jest sprawa niepodlegająca dyskusjom i negocjacjom politycznym, ona jest oczywista z samej swojej istoty - dodał.
Kosiniak-Kamysz mówił również o sytuacji Polski jako kraju będącego "filarem" organizacji międzynarodowych. - Jesteśmy dojrzałym członkiem Unii Europejskiej i NATO. Będzie wypełniać swoje zobowiązania (...) Nie ma NATO bez Polski i nie ma Unii bez Polski. Będziemy angażować się w wydatki na zbrojenia na najwyższym, historycznym wymiarze ponad czterech procent - powiedział, zachęcając inne państwa, by również wywiązywały się ze swoich zobowiązań. - Dwa procent to minimum, ale poprzeczkę trzeba postawić sobie jeszcze wyżej - dodał.
Szef BBN: myśl strategiczna państwa, by była skuteczna, musi zachować swoją ciągłość
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera odnosił się między innymi do przygotowanego w Biurze projektu ustawy o działaniach organów władzy państwowej na wypadek zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa, który w ubiegłym tygodniu został skierowany do Sejmu.
Projekt dotyczy szeregu zagadnień związanych z bezpieczeństwem państwa – w tym m.in. roli marszałków Sejmu i Senatu w systemie bezpieczeństwa, zasad tworzenia stałych planów obronnych czy struktury dowództwa w polskim wojsku. Pierwsza wersja projektu trafiła do Sejmu jeszcze w poprzedniej kadencji. Obecna, jak mówił Siewiera, została zaktualizowana i dopracowana.
- Myśl strategiczna państwa, by była skuteczna, musi zachować swoją ciągłość, swoje główne kierunki przez kolejne zmiany rządów, kolejne rotacje systemu demokratycznego, jakkolwiek burzliwe by one nie były – mówił Siewiera, dziękując za dotychczasową współpracę szefowi MON, wicepremierowi Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi.
Podkreślił, że "doświadczenia z ostatnich 30 miesięcy kryzysu granicznego, kryzysu COVID i wojny" wymagają implementacji, która - jak dodał - "miała szansę zaistnieć pół roku temu, gdy po raz pierwszy prezydent wniósł projekt ustawy".
Siewiera zaznaczył, że celem jest, by prezydencki projekt ustawy nie stał się przedmiotem walki politycznej. - Projekt jest zaproszeniem do debaty parlamentarnej, do współpracy z ministrem obrony narodowej, szefem Sztabu Generalnego – oświadczył minister. - Jeśli tej roboty nie wykonamy, przejdziemy do historii w sposób, w jaki nigdy nie chcielibyśmy przejść – dodał.
Według szefa BBN, projekt pomyślany jest tak, by także minister obrony mógł wnieść swoje propozycje. - Koncepcję Dowództwa Transformacji, dowództwa dronowego, adaptacji struktury dowodzenia, również na poziomie wykonawczym – wskazał, nawiązując do propozycji przedstawianych w ostatnim czasie przez szefa MON.
Siewiera dodał, że także np. Ministerstwo Aktywów Państwowych może wnieść swoje propozycje dotyczące funkcjonowania gospodarki w warunkach mobilizacji. - Ustawa prezydenta jest zaproszeniem. (…) W moim przekonaniu jej zapisy, w takiej czy innej formie kiedyś zaistnieją, a marszałek Sejmu będzie miał swoje stanowisko kierowania. Pytanie, czy to nie będzie za późno – powiedział.
Wśród kluczowych założeń projektu Siewiera wskazał m.in. reformę dowództw w Wojsku Polskim – odtworzenie istniejących do 2013 roku dowództw poszczególnych rodzajów sił zbrojnych (Wojsk Lądowych, Sił Powietrznych czy Marynarki Wojennej), w miejsce istniejących obecnie Dowództwa Generalnego, w którym istnieją Inspektoraty poszczególnych rodzajów wojsk, oraz Dowództwa Operacyjnego. Siewiera wskazał na wojskową zasadę "dowodzisz-szkolisz-odpowiadasz" - jak ocenił, kluczową dla całego procesu dowodzenia i szkolenia żołnierzy.
- Jak w obecnym systemie dowództwa Dowódca Operacyjny ma realizować tą zasadę, jeśli Dowódca Generalny odpowiada za szkolenie? Jak dowódcy jednostek mają przechodzić z systemu SKiD (Systemu Kierowania i Dowodzenia w czasie pokoju – red.) do systemu WSyD (Wojennego Systemu Dowodzenia – red.), tak by ta zasada, wpajana każdemu dowódcy od pierwszego dnia szkolenia, była zachowana? – pytał Siewiera. Dodał, że obecny system był zaprojektowany w zupełnie innych warunkach, gdy polskie wojsko działało głównie na misjach zagranicznych, a nikt nie myślał o pełnowymiarowej wojnie w regionie.
Szef BBN wskazał, że kluczowym celem ustawy jest także m.in. wprowadzenie stałych planów obronnych. - Zgodnie z dzisiejszym systemem prawnym państwo polskie jest w stanie zareagować w pełnej skali na pełnoskalową inwazję poprzez wydanie postanowień (…). We wniesionej propozycji wprowadzamy stałe plany obronne, czyli plany przygotowane z pełną konsekwencją, na poziomie strategicznym – Polityczno-Strategicznej Dyrektywy Obronnej – i poniżej, do codziennej aktualizacji, z preautoryzacją możliwości użycia wojska przez szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego – mówił Siewiera. Jak wyjaśniał, chodzi o możliwość sprawnego wykorzystania wojska w kryzysowej sytuacji, jak np. podczas ataków hybrydowych.
Kolejnym elementem projektu, jak przypomniał szef BBN, jest włączenie marszałka Sejmu i Senatu – odpowiednio drugiej i trzeciej osoby w państwie – w system kierowania obroną państwa.
- Dziś druga osoba w państwie, marszałek Sejmu, który odpowiada za wprowadzenie wszelkich postanowień, włącznie z postanowieniem o wprowadzeniu stanu wojennego i stanu wojny, nie przemieszcza się z parlamentu na zapasowe stanowisko i nie jest włączony w system. Jak to możliwe w państwie, które ma w ostatnich dekadach doświadczenia wakatu na stanowisku prezydenta RP? – mówił Siewiera, przypominając, że w takiej sytuacji to marszałek Sejmu przejmuje wykonywania zadań głowy państwa.
Siewiera: w wojnie chodzi o liczby
Siewiera ocenił, że "w wojnie chodzi o liczby, zwłaszcza w takiej, jaką prezentuje Federacja Rosyjska i takiej, jaką widzimy w Ukrainie".
Jak mówił, są to liczby "produkowanej amunicji, liczby rekrutowanych żołnierzy, liczby strat, jakie może zaakceptować państwo, trupów, jakie leżą w błocie, po których przetaczają się kolejne wozy opancerzone z kolejnymi zmobilizowanymi żołnierzami po stronie rosyjskiej". - Taką wojnę i takie rozumienie numerów oferuje nam dziś Federacja Rosyjska – dodał.
Stwierdził, że w tej "Number Game" Zachód dominuje, mając "potężne siły zbrojne, choć oczywiście rozproszone w Europie czy Stanach Zjednoczonych", mając "większy PKB, większe zdolności adaptacyjne, bardziej zaawansowane technologie, ma wystarczające wskaźniki inwestycji (…) by rozbudować przemysł obronny".
- Ale dzisiaj w tych numerach, choć Europa dominuje i liczbą obywateli, i produktem krajowym, i gospodarką – nie wojskową – brakuje woli. Gdy przyjdzie do konfrontacji, woli pewnie będzie starczać – pytanie, czy te numery będą wystarczające, (…) czy walcząc o rynek, nie utracimy szansy na przygotowanie naszych liczb – amunicji, czołgów, żołnierzy gotowych do mobilizacji – do wojny. (…) Gdy pojawi się wola wraz z zagrożeniem, może zabraknąć czasu na liczby – stwierdził Siewiera.
Minister przypomniał że według deklaracji Europa miała dostarczyć Ukrainie do marca tego roku milion pocisków artyleryjskich 155 mm. - Powinniśmy być dalecy od satysfakcji, bo tej amunicji – a mamy maj – Ukraina nie dostała do dziś. Nie tylko dlatego, że nie ma woli, ale dlatego, że nie ma zdolności do jej produkcji – zaznaczył szef BBN.
Przyznał, że "owszem, ten obraz, się zmienia, ale zbyt wolno". - Jeżeli utkniemy w debatach o standaryzacji, czyj przemysł powinien być beneficjentem środków europejskich w największym stopniu, to utkniemy na dobre. Oczeretyne, Czasiw Jar, Nowohoriwka – to miejsca, na których powinna skupiać się nasza uwaga, to są miejsca, z których powinniśmy czerpać naukę – podkreślił.
Jak mówił, dziś Rosja ma przewagę nad Ukrainą, w tym w amunicji 10 do 1. - Naciera na kilku kierunkach, buduje strategiczny odwód, przeprowadza uderzenia rakietowe, które mają przygotowywać podglebie pod dużą ofensywę – powiedział szef BBN. Zaznaczył, że niedawne zmasowane ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną wskazują, że celem Rosjan jest przygotowanie ofensywy zimą, gdy energetyka ma kluczowe znaczenie.
- Jeszcze nie jest za późno, by numery nie grały na naszą korzyść. Przestańmy spoglądać tylko na benefit z kontraktowania, a zacznijmy na efektywność - zaapelował.
Źródło: PAP, TVN24