Dzieciństwo spędził na ulicy, wykorzystywany przez mafię czerpiącą zyski z pracy dzieci. Potem walczył o to, by zamiast iść do domu pomocy społecznej, zacząć normalne, samodzielne życie - mając polskie obywatelstwo i ukochaną obok. Zmagania Daniela Stanciu dobiegają właśnie końca. Materiał programu "Uwaga!" TVN.
Daniel zgłosił się do dziennikarzy programu "Uwaga!" TVN z apelem o pomoc w ubiegłym roku, gdy przebywał w ośrodku szkolno-wychowawczym w Makowie Mazowieckim. Trafił tam jako małe dziecko zabrane z ulicy w Warszawie, gdzie był zmuszany do żebrania. Nie miał rodziców i nie było wiadomo, skąd pochodzi.
W ośrodku z jednej strony znalazł schronienie i opiekę, ale z drugiej przez 15 lat nie zadbano o wyrobienie mu dokumentów. Uznano, że nigdy nie będzie funkcjonował samodzielnie, a najlepszym wyjściem będzie umieszczenie go na stałe w domu pomocy społecznej. - Wszystkie dzieci z domu dziecka chcą mieć rodzinę, dom. To jest zupełnie naturalne. Niestety, ten los układa się różnie i nie wszystkie osoby mogą samodzielnie funkcjonować. Daniel, niestety, do takich osób należy - przekonywała Anita Kurowska, dyrektorka ośrodka szkolno-wychowawczego w Makowie Mazowieckim. Prawdziwego wsparcia udzielała Danielowi rodzina państwa Kobylińskich, którzy poznali go przed laty będąc w ośrodku z wizytą. Nie tylko zabierali go do siebie na weekendy i wakacje, ale też jako jedyni dostrzegli jego potrzeby i determinację do usamodzielnienia się. - Pewnie ma żal do swojej mamy za to, co mu zrobiła, jaki los mu zgotowała. Sprzedać własne dziecko? Zostawić? - mówiła Ewa Kobylińska. - Rozwozili nas po Warszawie i zbieraliśmy pieniądze. Jak ktoś nie dawał pieniędzy, to wtedy nie dostawał jedzenia, był bity pokrzywami - wspomina Daniel Stanciu. - Nie umiałem się myć, ani jeść - dodaje i wspomina, że nie potrafił też mówić po polsku. - Tylko: "Zdrowaś Mario, łaski pełna" - opowiada.
"Jest pan już obywatelem polskim"
Po programie na żywo i kolejnych reportażach Daniel otrzymał od gminy mieszkanie. Ukończył też szkołę i mógł wyprowadzić się z ośrodka. Dzięki wsparciu państwa Kobylińskich dostał też pracę, rentę i tymczasowy dokument.
Mężczyzna chciał również założyć rodzinę, ale wciąż nie miał obywatelstwa i przez rok narzeczonym nie udało się pokonać biurokracji. Musieliśmy interweniować ponownie, aby urząd wojewódzki przekazał stosowną dokumentację do Kancelarii Prezydenta RP. Daniel napisał też list do prezydenta Andrzeja Dudy. W końcu otrzymał polskie obywatelstwo. - Tu jest akt. Proszę na niego zerknąć, czy nie ma żadnego błędu w zapisie danych osobowych - mówił urzędnik, przekazując dokument Danielowi. - Na tym się kończy pana przygoda z urzędem. Jest pan już obywatelem polskim od 9 października 2017 roku - dodał na końcu.
- Jestem bardzo szczęśliwa, że ma obywatelstwo, że może normalnie żyć - mówiła z łzami w oczach Ewa Kobylińska. - Dla mnie to jest najszczęśliwszy dzień, jaki mógł być - stwierdziła i przekazała Danielowi w prezencie krzyżyk z polskim orłem. - Teraz będzie tylko lepiej - dodała.
Autor: mb/adso / Źródło: UWAGA! TVN
Źródło zdjęcia głównego: UWAGA! TVN