Opór Daniela Obajtka przed poddaniem się weryfikacji służb miał charakter systemowy. On po prostu się tej kontroli nie poddał. Miał tak silną pozycję w państwie PiS-u, że bimbał sobie na to, że służby są temu przeciwne - powiedział w "Kropce nad i" minister Tomasz Siemoniak, koordynator służb specjalnych. Ocenił, że "prokuratura ma pełne ręce roboty" wokół Orlenu.
Minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak był pytany w "Kropce nad i" w TVN24 o ostatnie doniesienia dotyczące byłego już prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Onet podał, że Obajtek uczestniczył w posiedzeniu, na którym omawiane były państwowe tajemnice objęte klauzulą "ściśle tajne". Portal wskazał, że ówczesny prezes Orlenu "nie posiadał wydawanego przez ABW certyfikatu dostępu do informacji niejawnych", a polecenie, by dopuścić Obajtka do największych tajemnic państwowych "miał wydać Jarosław Kaczyński".
Jak podkreślał Siemoniak, "takie działanie powinno być absolutnie wyjątkowe". - Na przykład w sytuacji, gdy ktoś nie zdążył jeszcze złożyć ankiety, a musi być zapoznany z jakimś dokumentem - wyjaśniał. - Natomiast opór Obajtka przed poddaniem się tej weryfikacji służb miał charakter systemowy. On po prostu się tej kontroli nie poddał. Miał tak silną pozycję w państwie PiS-u, że bimbał sobie na to, że służby są temu przeciwne - komentował minister.
"Nie rozumiem fenomenu Obajtka w państwie PiS-u"
Gość TVN24 przyznał, że "prezes Orlenu, tak jak inni prezesi najważniejszych spółek strategicznych Skarbu Państwa, powinien mieć dopuszczenie" do informacji niejawnych.
Ocenił też, że prezes PiS "miał jakąś zdumiewającą słabość do prezesa Obajtka". - Ja nie rozumiem fenomenu Obajtka w państwie PiS-u, że po prostu mógł wszystko, przejmował inne firmy, gazety, kioski, robił, co chciał i nad tym żadnej kontroli nie było - powiedział Siemoniak. Według niego "dopiero jesteśmy świadkami pokazania takiego wierzchołka góry lodowej, a tu jeszcze będzie bardzo dużo rzeczy się działo wokół tego, co się działo tak naprawdę w Orlenie". - Myślę, że prokuratura ma tu pełne ręce roboty - dodał.
Lista Pegasusa. "Takich przypadków jest niemało"
Siemoniak był też pytany, kiedy możemy poznać pełną listę osób inwigilowanych przez poprzednią władzę za pomocą szpiegowskiego systemu Pegasus. - Pracujemy z ministrem (sprawiedliwości Adamem) Bodnarem, prokuratorem generalnym nad tym, żeby wyłowić te przypadki, które były absolutnie nieuzasadnione, które nie kończyły się stawianiem zarzutów czy aktów oskarżenia, czy były po prostu takim działaniem politycznym - odpowiedział. - Nie mamy żadnej wątpliwości (...), że takich przypadków jest niemało - dodał.
Podkreślał też, że "ważne jest, i to jest dobra propozycja ministra Bodnara, w jaki sposób o tym informować". - Pracujemy nad takim rozwiązaniem, mówił o tym kilka dni temu minister Bodnar, żeby informować indywidualnie. Nie każdy może sobie życzyć, żeby wszyscy wiedzieli, że był inwigilowany Pegasusem - zauważył.
Ocenił, że to "dobra propozycja", ale należy ją "prawnie obudować".
Dodał, że Bodnar "jako prokurator generalny zamierza przedstawić w Sejmie pełną informację dotyczącą liczb, zasad". - To jest jego zobowiązanie, które też publicznie wyraził - podkreślił.
"Najwyższy czas na zmiany na placówkach dyplomatycznych"
Siemoniak odniósł się też do decyzji szefa MSZ Radosława Sikorskiego o "zakończeniu misji przez ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu".
Jak stwierdził, "najwyższy czas na zmiany na placówkach dyplomatycznych". - Dzisiaj równo mijają trzy miesiące, odkąd działa rząd premiera Donalda Tuska. Z tego, co wiem, minister Sikorski bardzo szybko rozmawiał z prezydentem Andrzejem Dudą o zmianach - powiedział.
Według niego "nic się nie wydarzyło przez te trzy miesiące i stąd minister Sikorski postanawia po prostu działać". - Przecież nie może być tak, że są ambasadorowie, którzy nie mają zaufania rządu, nie mają zaufania ministra spraw zagranicznych. Jasne, że prezydent tutaj ma swoje miejsce w tej procedurze, ale najwyraźniej tego porozumienia nie ma, mimo że wydawało się, że bardzo szybko doszło do konsensusu między ministrem a prezydentem - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24