Jurek Owsiak jest sercem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, ale to ona jest jej mózgiem. Jest członkiem zarządu Orkiestry i dyrektorem działu medycznego. Pierwszy telewizyjny wywiad Lidii Niedźwiedzkiej-Owsiak. Materiał "Czarno na białym".
Lidia Niedźwiedzka-Owsiak jest członkiem zarządu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i dyrektorem działu medycznego, ale zawsze pozostaje w cieniu. Prywatnie od 40 lat jest żoną Jurka Owsiaka.
"Boże, jak moja żona ma na imię?"
Mąż mówi do niej "Dzidzia". Pracownicy również. - Tak już zostało. Często mnie ludzie pytają, skąd to się wzięło, i szczerze mówiąc, to nie potrafię powiedzieć - opowiada.
- Jest tak, że my z Jurkiem poznaliśmy się w szkole średniej. To też już wszyscy wiedzą, że on nie zdał, trafił do mojej klasy i tak się to zaczęło. I w którymś momencie tak zaczęto na mnie mówić i to już zostało - tłumaczy. - Kiedyś byłem w jakimś urzędzie i ktoś mnie spytał o imię żony, ja mówię: Dzidzia. - Proszę pana nie ma takiego imienia. To były takie czasy, że takich imion nie było. I wtedy naprawdę zacząłem myśleć sobie: Boże, jak moja żona ma na imię? I sobie nie mogłem przypomnieć, a przecież uczyliśmy się w szkole średniej razem - mówi Jurek Owsiak. - 40 lat to my jesteśmy małżeństwem, a znamy się dłużej - mówi ona. - Tak że rzeczywiście znamy się bardzo dobrze, na wylot, powiedziałabym - dodaje.
Oglądanie Orkiestry w telewizji
Od liceum są nierozłączni, od 26 lat razem tworzą Orkiestrę.
- Pamiętam pierwszą Orkiestrę i to może zabrzmi tak troszkę dziwnie, ale pierwsza i druga Orkiestra to w moim przypadku było oglądanie jej z fotela w domu - wspomina Lidia. - Nie było mnie na miejscu, dlatego że był to czas, kiedy zaczynaliśmy grać, a my mieliśmy wtedy naszą drugą córkę bardzo malutką i rzeczywiście ja wtedy byłam w domu - mówi. - Nie było naszym celem w ogóle to, żeby robić fundację i żeby ona trwała latami. To była na początku jakby jednorazowa, spontaniczna akcja, wyszła fantastycznie, więc przeszło to nasze wszystkie oczekiwania - relacjonuje. - Siedząc sobie przed telewizorem, to w ogóle myślałam: ojej, ojej, co się dzieje - dodaje.
Dziś Orkiestra to całe sztaby, tysiące zaangażowanych ludzi, miliony zebrane do puszek. Na końcu jest decyzja, jak te pieniądze wydać, na co przekazać, komu pierwszemu. To właśnie zadanie Lidii. To ona jest mózgiem Orkiestry.
- Wraz ze swoimi pracownikami musi przeanalizować prośby, musi poznać sytuację służby zdrowia, musi rozmawiać z lekarzami, musi wyczuć wszystkie, napływające z różnych stron sygnały o tym, jakie są potrzeby, jakie są problemy - wyjaśnia Krzysztof Dobies, rzecznik Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Rzeczy, które robimy, jestem przekonana, że mają sens, że jest to ogromna pomoc dla naszych polskich szpitali, to nawet chociażby od lekarzy wiemy, że jeżeli chodzi chociażby o neonatologię, czyli najmłodsze dzieci, czyli przyszłość narodu, nasze najmłodsze pokolenie, no to praktycznie gdyby nie Fundacja, gdyby nie nasze zakupy, tej neonatologii by po prostu nie było - tłumaczy Lidia.
"Muszę czuwać nad codziennością"
- Czuwam nad całym biurem. Czyli to są bardzo prozaiczne sprawy, począwszy od tego, że się w kuchni popsuła zmywarka albo się zaciął zamek w drzwiach. Też oczywiście mam cały zespół ludzi, ale jakby takie chwycenie tego i kierowanie wszystkim to należy do mnie, bo - to też już wszyscy wiemy, że Jurek rzeczywiście jest przede wszystkim artystą. Ma masę pomysłów, inspiruje nas, wymyśla rzeczy możliwe i niemożliwe czasami i trzeba go stopować, ale rzeczywiście nad taką bardziej codziennością to muszę czuwać ja - opowiada. Pytana, czy prywatnie Jurek Owsiak, jest taki sam, jakiego widzimy w mediach, odpowiada - Powiedziałabym, że tak. Że Jurek jest taki sam, że nie udaje, nie ma tego rozdzielenia, że tutaj się zachowuje inaczej i w domu inaczej. Nie, jest szalony, potrafi być bardzo miły, potrafi być okropny, jak każdy facet - kwituje. - Różnie to z nim bywa, ale nie udaje absolutnie - dodaje. - Nasi pracownicy nie mówią o tym, ale są świadkami naszych jakichś takich starć, bo nie jest zawsze tak, że obydwoje mamy takie same zdanie. Bywa różnie, jest jakaś wymiana zdań, a powiedziałabym, że z wiekiem to jest chyba tego coraz więcej, że Jurek myśli tak, a ja myślę trochę inaczej - relacjonuje.
"Gadamy o tym non stop"
Jak wyjaśnia, jeśli nie uda im się dojść do porozumienia "na gruncie fundacyjnym", jest jeszcze nadzieja, że do tematu wrócą na spokojnie po powrocie do domu albo na spacerze.
- Lubimy spacerować, o czym też Jurek dużo mówi i chodzimy dużo po Warszawie, gadamy sobie i właściwie o tej Fundacji, to my możemy na okrągło, cały dzień - mówi.
- Naprawdę, gadamy o tym non stop. Nieraz nas nawet ludzie potrafią mijać na ulicy, a potem wysyłać mi maila: "no, nie śmieliśmy do was podejść, bo słyszeliśmy, że rozmawiacie o Fundacji" - opowiada Jurek Owsiak. - Ja bardzo o to dbam, żebyśmy nie stali się taką zimną instytucją, żebyśmy nie stali się korporacją. Ja jestem zresztą szalenie wrażliwa i szalenie wyczulona na różne takie rzeczy niedobre, które się mogą zdarzyć, ja to natychmiast czuję i bardzo tego pilnuję, żeby rzeczywiście atmosfera była dobra - wyjaśnia jego żona.
"Siła konsekwencji"
Lidia skończyła studia ekonomiczne. Przed Fundacją pracowała w Orbisie. - Zawsze marzyłam o tym, żeby pracować w takim dziale wycieczek - mówi. Pierwszym wspólnym marzeniem Lidii i Jurka było schronisko w górach, spełnili inne. Mają dwie dorosłe córki.
- Na pewno jest to siła mądrości, siła konsekwencji, siła decyzji. A na co dzień bardzo ciepła osoba - tak Lidię opisuje rzecznik WOŚP. - Mówimy wszyscy, że mamy w Fundacji bardzo domową atmosferę, że czujemy się tutaj jak w domu, jak w rodzinie. I to prawda, że ma na to wpływ dużo czynników, i także Dzidzia, która tak tutaj po trochu nam matkuje - dodaje.
"Co będzie dalej z Orkiestrą"
- Ja się właśnie zastanawiam, co będzie dalej z Orkiestrą, tak sobie myślę, że my też w którymś momencie się zestarzejemy i co z tą Orkiestrą będzie - mówi Lidia. - Ale z drugiej strony, myślę sobie, że mamy tak cudowny zespół ludzi, którzy są naprawdę związani z nami i z Orkiestrą bardzo emocjonalnie, nasz statut przewiduje to, że dzieci mogą przejąć tę Fundację, ale nie będą do tego zmuszane, czyli będą chciały to mogą, nie będą chciały, to nie - tłumaczy. - To będzie decyzja naszych dzieci. Nie wiem, czy będzie taka osoba, która będzie w stanie to tak pociągnąć, ale miejmy nadzieję, że tak, bo chyba nie chcielibyśmy, żeby to tak, wraz z odejściem naszym się skończyło, chyba fajnie by było, jakby trwała dalej - mówi.
"Troszeczkę się boję kamery"
- Lubię bardzo czytać, czytam bardzo dużo. Jurek to się śmieje, że w ogóle połykam te książki, bo wreszcie mam na to czas, mam taki komfort - opowiada.
- Myślę, że troszeczkę więcej choruję, jakieś tam miałam swoje problemy zdrowotne, więc uczę się wreszcie też bardziej dbać o siebie, więcej odpoczywać - mówi Lidia. - Troszeczkę się boję kamery, nie lubię się pokazywać w kamerze, to mnie peszy - tak Lidia wyjaśnia, dlaczego nie pokazuje się w mediach. Dodaje jednak, że wcale się nie odgradza.
Autor: azb/tr / Źródło: tvn24