Miało nie być kolesiostwa i gigantycznych zarobków na państwowych posadach - osobiście obiecywał to w kampanii wyborczej prezes Kaczyński. Politycy PiS wytykali też arogancję rządzącej wtedy Platformie Obywatelskiej. Część spółek skarbu państwa opublikowała najnowsze sprawozdania finansowe, więc czarno na białym widać kto, na jakim stanowisku ile zarobił. Materiał programu "Czarno na białym" TVN24.
- Korupcja, nepotyzm, kolesiostwo, które rozlały się dzisiaj po kraju w rozmiarach przedtem nieznanych - oceniał Jarosław Kaczyński jeszcze przed wygranymi wyborami parlamentarnymi w 2015 roku.
Wtórował mu obecny szef MSWiA Mariusz Błaszczak, mówiąc, że pod rządami koalicji PO-PSL "mamy do czynienia z prywatą, mamy do czynienia z wyprowadzaniem pieniędzy publicznych, mamy do czynienia z kumoterstwem, z nepotyzmem". Obecny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki z Solidarnej Polski mówił wtedy, że "PSL powinien mieć na drugie imię nepotyzm".
Politycy PiS przekonywali, że sytuacja zmieni się, jeśli dojdą do władzy. - Można rządzić inaczej - podkreślał Kaczyński. - Sieci klientystyczne, kliki różnego rodzaju, nepotyzm to nie jest istota demokracji - mówił prezes PiS.
Prezydent Andrzej Duda podczas przemówienia w Otwocku w marcu 2016 roku w kontekście opozycji i zwolenników KOD, stwierdził, że ci ludzie mówią: "ojczyznę dojną racz nam zwrócić Panie".
Reporter "Czarno na białym" TVN24 Jacek Tacik sprawdził jak wygląda "dobra zmiana" w spółkach skarbu państwa, odkąd powołany został rząd Beaty Szydło.
"Mianujemy ludzi z bliskich nam środowisk"
Dzisiaj to kryterium zaufania jest najważniejszym przy obsadzaniu stanowisk prezesów spółek, o czym otwarcie mówi sam prezes PiS. - W latach 2005-2007 wprowadziliśmy bardzo zobiektywizowane konkursy, w których decydowały czysto merytoryczne kategorie. Skończyło się to fatalnie. (…) Teraz odwołaliśmy się do innego mechanizmu, bo tamten zawiódł. Mianujemy ludzi z bliskich nam środowisk, którzy realizują nasz program - powiedział Kaczyński w wywiadzie opublikowanym w "Gościu Niedzielnym" 6 kwietnia br.
- W spółkach z udziałem skarbu państwa nie ma miejsca dla osób z politycznego nadania. [Chodzi o] Orlen, PZU, KGHM… Będziemy chcieli ich zastąpić młodymi fachowcami - mówił Jasiński w 2005 roku.
Dziś piastuje on stanowisko prezesa Orlenu. Wojciech Jasiński zarobił w zeszłym roku ponad trzy miliony złotych. - Kwoty mnie rażą - mówi prof. Ryszard Bugaj z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, między innymi były członek rady programowej PiS i Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie RP. Dziś Bugaj krytykuje kompetencje prezesa Orlenu.
Wcześniej 69-letni prezes Orlenu był kierownikiem Wydziału Spraw Wewnętrznych Urzędu Miejskiego w Płocku w latach 1975-1980. W kolejnych latach pracował w spółdzielni Społem i Spółdzielni Transportu Miejskiego. W 1976 roku zapisał się do PZPR, z której - jak twierdzi - został wyrzucony w 1982 roku za organizację struktur Solidarności. Po 1989 roku pełnił funkcje polityczne i jest zaufanym człowiekiem Jarosława Kaczyńskiego. Pomagał zakładać Porozumienie Centrum, był podwładnym Lecha Kaczyńskiego w Najwyższej Izbie Kontroli. W latach 1997-2000 był członkiem zarządu i prezesem spółki Srebrna - najważniejszej w miniholdingu stworzonym przez Kaczyńskiego.
Na sugestię, że Jasiński był ministrem skarbu, Bugaj zwrócił uwagę, że "to jest inna kwalifikacja". - Myślę sobie, że szef spółki giełdowej musi mieć inne kompetencje i inne kwalifikacje niż minister - podkreślił.
- Przez bardzo wiele lat nie był obecny w biznesie. Tu się (szybko - red.) zmieniają reguły. Jeżeli tam poszedł, musiał się nauczyć tego od początku. Czy się będzie uczył, czy się nauczył? Nie mam na to odpowiedzi - stwierdził Bugaj.
Sprawa Ostachowicza
W 2014 roku politycy PiS w ostrych słowach komentowali wybór Igora Ostachowicza do zarządu Orlenu. Ostachowicz był doradcą premiera Donalda Tuska.
- Państwo w państwie. Taka naprawdę partyjna sygnatura. Trudno sobie wyobrazić sobie coś bardziej spektakularnego - mówił wtedy Mariusz A. Kamiński, w tamtym czasie polityk PiS. - Nie wiedziałam, jak dalece może posunąć się władza w swoich poczynaniach, jak dalece można myśleć tylko o kolegach - oceniała wtedy Beata Kempa. Ostachowicz zrezygnował, a PiS obiecywał walkę z nepotyzmem. - Spółki skarbu państwa są traktowane jak dojne krowy, mówiąc językiem takim obrazowym - mówił wówczas Mariusz Kamiński, obecny minister-koordynator służb specjalnych. Końcem "dojenia spółek skarbu państwa" miała być nowa ustawa. - Jeżeli ktoś zasiada w zarządzie Orlenu, nie może zasiadać w radach nadzorczych spółek córek, czyli spółek zależnych od Orlenu - tłumaczyła Bianka Mikołajewska z serwisu oko.press.
Rywalizujące ze sobą grupy wpływów na Nowogrodzkiej
W tym zakresie ustawa działa połowicznie. Można bowiem zasiadać w zarządach spółek ze sobą nie powiązanych. - Takim przykładem jest przyjaciel Jarosława Kaczyńskiego: pan Wojciech Jasiński., który jest prezesem jednego z największych polskich koncernów PKN Orlen. Dodatkowo jest członkiem rady nadzorczej PKO BP - mówiła Mikołajewska. Serwis oko.press wziął pod lupę dziesięć spółek skarbu państwa, które są na giełdzie. Poza Orlenem są to m.in.: Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG), Powszechny Zakład Ubezpieczeń (PZU), KGHM Polska Miedź, Grupa Lotos. Wśród członków ich władz - bazując na danych z 2016 roku - jest 38 osób powiązanych z PiS lub liderem Solidarnej Polski Zbigniewem Ziobro. Otrzymali oni łącznie 28 mln 559 tys. złotych. - Jarosław Kaczyński bezpośrednio ma wpływ na te nominacje, ale z moich informacji wynika, że każda taka nominacja do władz spółek jest później szeroko dyskutowana na Nowogrodzkiej, ponieważ grupy, które rywalizują ze sobą o obsadzanie funkcji w spółkach, wzajemnie na siebie donoszą i informują, które to strefy zagarnęła konkurencyjna grupa - mówiła dziennikarka serwisu oko.press.
"Większość to wojsko zaciężne"
Chodzi o miliony złotych. Wynagrodzenia dla rad nadzorczych wzrosły między innymi w: Grupie Lotos (0,34 mln zł), Jastrzębskiej Spółce Węglowej (0,52 mln zł), PGE (0,51 mln zł), PGNiG (0,51 mln zł), PKO BP (1,27 mln zł) i PZU (1,24 mln zł). - Miałem nadzieję, że nie będzie tego, co obserwowałem poprzednio, to znaczy, że to trafi w ręce krewnych i znajomych królika partyjnego. No niestety trafia i to trafia do, powiedziałbym nawet tak bardziej zdecydowanie, bez osłon, bez pozorów, tylko bezpośrednio. To się musi źle skończyć. Cudów nie ma dlatego, że nie neguje tego, że w PiS-ie jest grupa ludzi, którzy mają poczucie misji, ale większość to wojsko zaciężne, które zorientowane jest na łupy i na żołd - ocenił prof. Ryszard Bugaj. Wiceprezesem Orlenu jest Mirosław Kochalski, który za poprzednich rządów PiS wyznaczony został na komisarza Warszawy. W ubiegłym roku zarobił 2,6 mln zł. Piotr Woźniak, były radny i minister w rządzie PiS, jest obecnie prezesem PGNiG. Zarobił w 2016 roku 1,8 mln zł. Janusz Kowalski - były działacz PiS na Opolszczyźnie - jest zastępcą Woźniaka i zarobił 1,5 mln zł.
"Gdzieś każdy musi pracować"
- Po co PiS tę władzę wziął? Czy na pewno wziął ją w naszym interesie, a może po prostu tylko dlatego, żeby swoich krewnych i znajomych królika urządzi? - pytał profesor.
- Gdzieś każdy musi pracować. To nie jest tak, że jak ktoś ma kompetencje, to nie może być nigdzie zatrudniony. No nie dajmy się zwariować - przekonywał niedawno wicepremier Mateusz Morawiecki.
Ryszard Czarnecki, będąc jeszcze politykiem opozycyjnym, ocenił, że „przy każdym rządzie kręcą się zawodnicy, którzy chcą mieć z tego tytułu korzyści, konfitury”.
Jacek Tacik, "Czarno na białym" TVN24
Autor: tmw/gry / Źródło: tvn24