Cimoszewicz: tu nie chodzi o los sędziów, ale o Polskę i o ustrój

Włodzimierz Cimoszewicz był gościem "Faktów po Faktach"
"Wyłączeni sędziowie powinni się trzymać stanowiska Sadu Najwyższego"
Źródło: tvn24

Wyłączeni sędziowie powinni być konsekwentni. Muszą znaleźć siłę i przeciwstawić się bezprawiu. Ich ostateczną instancją powinno być ich sumienie - mówił w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 Włodzimierz Cimoszewicz. - Wiem, że wielu z nich po prostu chce mieć święty spokój. Ale tu nie chodzi o ich los, a o Polskę i o ustrój - podkreślił były premier.

- Sędziowie Sądu Najwyższego znaleźli się w sytuacji przyzwoitego człowieka zaatakowanego przez agresywnego łobuza - podkreślił Włodzimierz Cimoszewicz w "Faktach po Faktach".

Tym łobuzem, jego zdaniem, jest obecna władza. Były premier podkreślał, że "muszą się zdobyć na coś, na co nigdy się nie przygotowywali".

- Muszą stawić opór, muszą się sprzeciwić, bo nie chodzi tylko o ich osobisty los. Wiem, że wielu z nich po prostu chce mieć święty spokój. Ale tu chodzi o Polskę, o ustrój naszego państwa - przekonywał.

"Chodzi o nękanie"

Cimoszewicz nazwał "skandaliczną" wypowiedź prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego, który stwierdził, że zawieszenie przez Sąd Najwyższy kilku przepisów ustawy o SN do czasu orzeczenia unijnego trybunału, to "rażące naruszenie prawa". Według Święczkowskiego skierowanie pytań prejudycjalnych w tej sprawie do Trybunału Sprawiedliwości UE, jest "żenujące, skandaliczne", i ostrzegł, że interesuje się już tym prokuratura.

- Pogróżki, że prokuratura podejmie działania wobec sędziów, wobec sądu, są absolutnym skandalem - ocenił Cimoszewicz. - Prokuratura nie ma żadnych kompetencji, żadnej władzy wobec sędziów w momencie, kiedy chodzi o ich funkcje orzecznicze - zaznaczył.

- Chodzi o nękanie, być może nawet o pociąganie do odpowiedzialności, chodzi o zastraszenie - tak Cimoszewicz nazwał wzywanie przez rzeczników dyscyplinarnych sędziów, którzy wysłali pytania prejudycjalne do unijnego trybunału w Luksemburgu. - Chodzi o to, żeby powstrzymać, zmusić przynajmniej większość środowiska sędziowskiego do działań spolegliwych, do działań zgodnych z oczekiwaniami rządzących - stwierdził gość "Faktów po Faktach".

Zaznaczył, że tym, co jest charakterystyczne dla systemów niedemokratycznych, jest "dążenie do kontrolowania wszystkiego, także władzy sądowniczej".

"To są słowa groźne"

We wtorek w Leżajsku prezydent Andrzej Duda mówił m.in., że chce, aby obywatele mieli przekonanie, iż ktoś myśli o nich, a nie "o jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika".

- Wspólnota jest potrzebna tutaj, w Polsce, dla nas - własna, skupiająca się na naszych sprawach, bo one są dla nas sprawami najważniejszymi. Kiedy nasze sprawy zostaną rozwiązane, będziemy się zajmować sprawami europejskimi. A na razie, niech nas zostawią w spokoju i pozwolą nam naprawić Polskę, bo to jest najważniejsze - przekonywał Duda.

Do tych słów odniósł się w "Faktach po Faktach" były premier. - Jak lider polskiego społeczeństwa może tak lekceważąco wypowiadać się o tym, że wreszcie znowu staliśmy się częścią bezpiecznej, prosperującej Europy? - pytał Cimoszewicz.

- Jeżeli pan Duda tego nie rozumie, to mówi głupstwa - stwierdził.

Zdaniem Cimoszewicza słowa prezydenta były "zaskakujące", gdyż jeszcze niedawno jego retoryka w kontekście Unii Europejskiej była zupełnie inna.

Były premier dodał, że jeżeli Andrzejem Dudą kierowały emocje, to zgadza się z byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, który zalecił głowie państwa rozwagę.

- Natomiast jeżeli była to wypowiedź świadoma, to rzeczywiście to są słowa groźne, niebezpieczne, ale przede wszystkim bezdennie głupie - podkreślił Cimoszewicz.

To są słowa groźne niebezpieczne ale przede wszystkim bezdennie głupie

"To są słowa groźne, niebezpieczne, ale przede wszystkim bezdennie głupie"

"Trzeba swoich zobowiązań dotrzymywać"

W jego przekonaniu przemówienie prezydenta Dudy "powinno budzić kontrowersje, powinno zostać odrzucone".

Cimoszewicz zwrócił także uwagę na fragment wypowiedzi, w której prezydent stwierdził, żeby "zostawiono nas w spokoju i nie wtrącano się w nasze sprawy".

- Trzeba swoich zobowiązań dotrzymywać. Nikt nie wtrąca się do polskich spraw, z jednym zastrzeżeniem, że respektujemy swoje własne zobowiązania - przekonywał.

Zaznaczył, że traktat akcesyjny podpisaliśmy dobrowolnie i tym samym zaakceptowaliśmy tzw. kryteria kopenhaskie, które "wymagały od państw członkowskich, aby były autentycznie demokratyczne i praworządne". Podobnie było w przypadku Traktatu Lizbońskiego, który podpisał Lech Kaczyński.

- To są nasze prawne zobowiązania, które pozwalają naszym partnerom w Unii Europejskiej zwracać się do instytucji europejskich o działanie wtedy, kiedy któryś z członków - na przykład Polska - swoich zobowiązań nie respektuje - podkreślił.

"Doszło do naruszenia nietykalności cielesnej"

We wtorek prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie pobicia kobiet, blokujących marsz narodowców w Warszawie 11 listopada zeszłego roku. W uzasadnieniu napisano, że celem tego ataku "nie było pobicie, lecz okazanie niezadowolenia, umiejscowienie obrażeń pokazuje, że przemoc nie była wymierzona w newralgiczne punkty ciała".

- Jest mi bardzo przykro, że w prokuraturze, którą sam kierowałem, znajdują się dzisiaj ludzie, którzy gotowi są hańbić siebie i tę instytucję, jawnie pokazując, że gardzą prawem. W tym przypadku doszło do naruszenia nietykalności cielesnej osób - przekonywał Cimoszewicz.

Zaznaczył, że kobiety, które padły ofiarą narodowców, były "brutalnie bite".

- Jeżeli to nie było przestępstwo, jeżeli to było zachowanie zrozumiałe, oznacza to, że mamy dzisiaj prokuraturę, która broni przestępców, a nie ich ściga, bo tak wygodniej politycznym przełożonym prokuratury - ocenił były premier.

1 września na Westerplatte premier Mateusz Morawiecki zaapelował, by w tegorocznym marszu 11 listopada - w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości - wszyscy poszli razem. - Chodzi o to, by był to marsz wszystkich Polaków - podkreślił.

- Trudno mi jest uwierzyć w dobre i szczere intencje tego typu apelów - przyznał Cimoszewicz, dodając, że politycy PiS często wysyłają pojednawcze sygnały po to, "by chwilę później zaatakować".

Doszło do naruszenia nietykalności cielesnej

"Doszło do naruszenia nietykalności cielesnej"

ZOBACZ CAŁY PROGRAM "FAKTY PO FAKTACH"

Autor: momo//plw / Źródło: tvn24

Czytaj także: