Propozycja ministra Boniego jest co najmniej niestosowna, bo to oznacza, że członkowie ekipy rządzącej będą recenzowali innych - tymi słowami skomentował pomysł Michała Boniego Włodzimierz Cimoszewicz w "Kropce nad i". Minister administracji i cyfryzacji zapowiedział utworzenie rady przeciwdziałającej ksenofobii i dyskryminacji w życiu publicznym, w której skład wejdą członkowie rządu.
Minister Boni mówił w środę, że "konieczna jest edukacja i promocja pozytywnych zachowań", dlatego powstanie zespół nadzorujący przypadki użycia skrajnego języka i zachowania uznawane za przejawy ekstremizmu w życiu publicznym.
"Niestosowny" Boni
Włodzimierz Cimoszewicz mówił w TVN24, że pomysł takiej rady jest "co najmniej niestosowny".
- Monitorowanie, obserwowanie sytuacji, o jakich mowa jest potrzebne, bo zdarza się, że instytucje państwowe nie reagują na przypadki mowy nienawiści czy pojedyncze zachowania ludzi, które są nie do zaakceptowania. Zdarzało się nie raz, że po prostu mówiono o niskiej szkodliwości społecznej takich czynów, więc reagowanie na to jest potrzebne. (...) Ale stworzenie rady z członków ekipy rządzącej, która będzie cenzurowała pozostałych polityków - to nie jest odpowiedni pomysł - mówił.
Cimoszewicz dodał, że nie uważa za dobre rozwiązanie pomysł Boniego mówiący o przysłuchiwaniu się kazaniom księży i szukaniu w kościołach przekazywania "niewłaściwych" treści.
Jego zdaniem ewentualne rozszerzenie zapisów Kodeksu karnego o ściganie również polityków dopuszczających się używania zbyt ostrego języka jest przesadą.
- Polityk musi mieć prawo do wolności słowa, nie może być ograniczony prawem w nadzwyczajny sposób, ale jest oczywiście kwestia kultury politycznej. W najbardziej demokratycznych krajach istnieją mechanizmy, które pociągają polityków do odpowiedzialności. Na przykład w amerykańskim kongresie funkcjonuje komisja, która może zdecydować nawet o pozbawieniu mandatu kongresmena - podał przykład Cimoszewicz.
Seremet sam sobie utrudnił
Włodzimierz Cimoszewicz skomentował też przyjęcie przez premiera sprawozdania prokuratora generalnego za poprzedni rok.
- Prokurator generalny ponosi ogromną odpowiedzialność za to, co się dzieje, ale (...) Seremet sam sobie utrudnił to zadanie, pozwalając sobie narzucić funkcje wiceprokuratorów - zastępców w urzędzie. Uważam, że jeżeli się na coś godzę to korzystam z własnym umiejętności - mówił Cimoszewicz, dodając, że wiele razy krytykował Andrzeja Seremeta za jego decyzje i części z nich nigdy nie zrozumie.
- Nie potrafię zrozumieć, że prokurator generalny prowadzi rozmowy z dziennikarzem o czymś, co jest przedmiotem śledztwa. Nie potrafię sobie tego wyobrazić - mówił polityk, odnosząc się do sprawy publikacji "Rzeczpospolitej" nt. śladów trotylu rzekomo znalezionego na wraku prezydenckiego tupolewa.
Zdaniem Cimoszewicza rozmowy Seremeta z dziennikarzami w tamtym przypadku i informowanie ich o "czymkolwiek" było nie do zaakceptowania. - Nie ma żadnego dialogu, dogadywania się poza procesem - skwitował, odnosząc się do obowiązków, jakie spoczywają na prokuratorze generalnym.
Autor: adso//gak / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24