Zwłoki zamordowanego ks. Jerzego Popiełuszki wyłowiono nie 30 października 1984 r. (jak mówi oficjalna wersja), ale cztery dni wcześniej, twierdzą informatorzy, do których dotarli reporterzy "Superwizjera" TVN.
Nurkowie, biorący udział w akcji mówią, że ciało księdza wyglądało inaczej niż na rozpowszechnionych potem filmach i fotografiach.
Dziennikarze "Superwizjera" TVN dotarli do dokumentów i świadków, którzy przedstawili nową, inną od powszechnie znanej wersję porwania i śmierci ks. Popiełuszki.
Zatrzymani przed śmiercią księdza
Z ich relacji wyciągnąć można hipotezę, że ks. Jerzy Popiełuszko nie został zamordowany w dniu swego porwania – 19 października 1984 r., ani być może nie przez skazanych potem za morderstwo trzech funkcjonariuszy SB. Co więcej, ci trzej mieli zostać aresztowani jeszcze przed dniem śmierci księdza.
Dokumenty IPN-u oraz relacje świadków, do których dotarli reporterzy "Superwizjera" pozwalają zadać pytanie, kto w rzeczywistości stał za planem porwania i zabicia ks. Popiełuszki.
Zrzucili winę na innych
Władzom zależało na tym, by winę zrzucić na osamotnioną grupę w MSW, która przez zabójstwo opozycyjnego księdza chciała wywołać w Polsce chaos i ugodzić w jakoby pragnącą stabilizacji i narodowego pojednania ekipę Jaruzelskiego i Kiszczaka.
Dlatego jeszcze przed ujawnieniem informacji o wyłowieniu zwłok ks. Popiełuszki z zalewu na Wiśle zaczęto przygotowania do procesu, podczas którego oskarżono tylko czwórkę oficerów SB.
Zwłoki wyłowiono wcześniej
Według oficjalnej wersji zwłoki zamordowanego księdza zostały wyłowione 30 października 1984 r. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do nurków, którzy brali udział w akcji tego dnia.
Mówią oni, że zwłoki księdza w momencie wyłowienia wyglądały inaczej niż na zdjęciach i filmach, rejestrujących wyłowienie ciała. Były one skrępowane sznurami w sposób inny od tego, który opisali skazani esbecy.
Świadkowie, z którymi reporterzy rozmawiali twierdzą, że ciało księdza wyłowiono już 26 października. Potem trafiło ono do prosektorium we Włocławku.
Urban: to się kupy nie trzyma
Jerzy Urban, który w latach 80-tych był rzecznikiem rządu, w programie „Teraz My” zapewniał, że nigdy nie kłamał przekazując informację o zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki. - Ja przekazywałem to, co przekazywały mi służby, które się zajmowały tą sprawą - przekonywał. Jego zdaniem, podniesiona przez dziennikarzy „Superwizjera TVN” hipoteza o udziale służb wojskowych w najgłośniejszym mordzie politycznym PRL jest mało wiarogodna.
- Ta hipoteza kłóci się ze zdrowym rozsądkiem. Grzegorz Piotrowski siedział za morderstwo kilkanaście lat w więzieniu, także już w nowym ustroju i nigdy nie zmienił zeznań. Czyżby bał się jakiś tajemniczych mocy? – ironizował Urban.
"Nigdy nie poznamy prawdy"
Zdaniem historyka Antoniego Dudka, nigdy nie uda się ustalić, kto tak naprawdę stał za morderstwem. - Znamy tylko część prawdy i obawiam się, że nigdy całej nie poznamy. Dziś mamy dowody, że proces toruński był wyreżyserowany. Ale z drugiej strony pojawiające się hipotezy też budzą wątpliwości – twierdzi Dudek.
- Nie można wykluczyć, że służby wojskowe maczały w tym palce. Ale twardych dowodów na to nie ma – uważa historyk. Jego zdaniem, hipoteza wedle której to generał Milewski chciał wywołać niepokoje, aby przykryć zamieszanie wokół niego związane z aferą „Żelazo”, nie jest bezpodstawna.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn