Miejscy urzędnicy postanowili zebrać w jednym bloku socjalnym byłych więźniów, osoby nadużywające alkoholu, narkomanów wyeksmitowanych z mieszkań za naruszanie porządku, a także ludzi, którzy stracili mieszkania za niepłacenie czynszu. Nagromadzenie w jednym miejscu "osób z przeszłością" doprowadziło do powstania tam getta, nad którym urzędnicy stracili kontrolę. Materiał programu "Blisko Ludzi".
- Jest to właściwie taki horror w środku miasta. Bloczysko brudne, zaniedbane, śmierdzące, w którym giną ludzie - mówi jedna z byłych mieszkanek owianego złą sławą olsztyńskiego "samotniaka".
Awantury, pobicia, włamania i kradzieże. Codzienne libacje alkoholowe, pożary, a nawet zabójstwa - tak wygląda rzeczywistość w jednym z komunalno-socjalnym bloku w samym sercu Olsztyna. Na korytarzach bardzo często można usłyszeć wyzwiska czy groźby karalne. Do tego agresja i niechęć wobec kogokolwiek z zewnątrz. Bohaterka reportażu Tomasza Pasiuta - jedna z byłych mieszkanek „samotniaka” - opowiedziała o koszmarze, jaki tam ma miejsce. Kobieta kilka lat temu wróciła ze studiów zagranicą i nie mogła znaleźć pracy. Popadła w konflikt z rodziną, dlatego trafiła do jednego z mieszkań socjalnych. Tu, codziennie była świadkiem awantur, kłótni, a nawet napadu. - Wyważył mi o dwunastej w nocy drzwi. Wtargnął zamaskowany osobnik, dostałam dwa mocne ciosy z góry pięścią w głowę. W tył głowy. Przeżyłam - opowiedziała kobieta.
Morderstwa, pożary, zmumifikowane zwłoki
Takiego szczęścia nie miało wielu innych mieszkańców tego budynku. Kilka lat temu w jednym z mieszkań brutalnie skopano człowieka. Nie przeżył. W 2010 roku jedna z mieszkanek została zamordowana nożem w swoim mieszkaniu. W ostatnich latach prokuratura prowadziła ponad 20 postępowań dotyczących ujawnienia zwłok w tym budynku. Trzy miesiące temu, w wywołanym podczas libacji pożarze zginęły trzy osoby. Tuż po pożarze, w mieszkaniu obok dokonano makabrycznego odkrycia. - Już prawie tam nic nie było. Kości, skóra, to wszystko… Do okna ciężko było dojść, taki smród był, ale jak doszliśmy do okna, wracałem właśnie i znalazłem to ciało - opowiedział Krzysztof, jeden z robotników sprawdzających stan sąsiednich mieszkań. Jak się okazało, było to zmumifikowane ciało mężczyzny, które ważyło osiem kilogramów. Według biegłych, mogło leżeć tam kilka lat. - Pod szmatami jakimiś tam, nie wiadomo, co to było - opisywał robotnik. - Na początku nie wiedziałem, że to jest człowiek w ogóle. Dopiero wyraz jakiś twarzy, taki stary, palce było widać - dodał.
Gdyby nie pożar, prawdopodobnie nigdy nie odkryto by tego ciała - nikt tam nie zwraca uwagi na smród, zanieczyszczenia i stan budynku. - Tam nie wiadomo było, w każdym momencie można było zginąć. W jednej ręce chodziła z gazem pieprzowym, a w drugiej z telefonem - opowiadała była mieszkanka bloku.
Bezradność urzędników
Problem "samotniaka" narasta od lat 90., kiedy urzędnicy zaczęli kwaterować w tym jednym budynku ludzi z tzw. środowisk patologicznych (alkoholików, narkomanów, byłych więźniów). Wkrótce kryminaliści przejęli kontrolę nad budynkiem, zamieniając życie spokojnych, ale ubogich mieszkańców w koszmar. Policjanci interweniują tutaj niemal codziennie, a przedstawiciele miejskiej komendy potwierdzają, że jest to wyjątkowo niebezpieczne miejsce z rekordową liczbą interwencji. - W ciągu ostatnich trzech lat interweniowaliśmy w tym miejscu ponad 400 razy - tłumaczy podkom. Mariola Plichta, Komenda Miejska Policji w Olsztynie. Miasto straciło kontrolę nad własnym budynkiem. — Panie redaktorze, ale co pan proponuje, żeby zrobić z tymi ludźmi, którzy się źle zachowują? Bo ja dzisiaj nie mam pomysłu - stwierdza bezradnie Zbigniew Karpowicz, dyrektor Zakładu Lokali i Budynków Komunalnych w Olsztynie. Równie bezradny pozostaje olsztyński Miejski Ośrodek Opieki Społecznej, którego przedstawicielka wyraziła nadzieję, że może już nic złego się w "samotniaku" nie wydarzy. Urzędnicy zapowiadają, że jeszcze w tym roku dojdzie do remontu "samotniaka", a z 200 mieszkań zostanie tylko połowa. Najbardziej niebezpieczni mieszkańcy dostaną nakaz eksmisji i zostaną przeniesieni do innych miejskich mieszkań. Po emisji reportażu Tomasza Pasiuta, w studiu miała miejsce rozmowa z prof. Januszem Czapińskim, psychologiem społecznym.
Autor: twr/kk / Źródło: tvn24