O Karolu Rajewskim, burmistrzu Błaszek w województwie łódzkim, pierwszy raz zrobiło się głośno, gdy ogłosił, że połowę każdej pensji przekaże biednym dzieciom. Prawdziwy rejwach podniósł się jednak, gdy - jako pierwszy urzędnik w Polsce na takim stanowisku - powiedział głośne "nie" wielbicielom polowań. Materiał "UWAGI!" TVN.
Karol Rajewski ma w domu tylko kilka zdjęć swojego ojca: portrety legitymacyjne i zdjęcie z trumny. - Można zobaczyć, co się robi z człowiekiem, który powiedział głośne "nie" - mówi burmistrz Błaszek i wspomina. - Walczył z kłusownikami, szczególnie z jednym, który postrzelił mu konia. Napisał w tej sprawie pismo i, niestety, został pobity. Zmarł w szpitalu - opowiada.
Błędy w śledztwie
Zagadki śmierci ojca Karola Rajewskiego nigdy nie wyjaśniono, głównie z powodu popełnionych w czasie śledztwa błędów. Gdy w końcu sąd skazał na 15 lat więzienia myśliwego, który miał się dopuścić bestialskiego pobicia, Sąd Najwyższy z przyczyn formalnych uchylił wyrok.
- Człowiek, który później został oskarżony o zamordowanie taty, miał szerokie koneksje, zarówno w policji, jak i w prokuraturze - mówi Karol Rajewski w rozmowie z dziennikarzem "UWAGI! TVN". - Niestety tata tę walkę z myśliwymi przegrał. Mam nadzieję, że mnie się uda - dodaje.
Jak mówi, zdaje sobie sprawę z tego, że mogą pojawić się oskarżenia, że przez osobistą, rodzinną sytuację on sam jest wrogo nastawiony do środowiska myśliwych, ale "nie może wyrzec się własnego ojca".
"Skorzystałem z przysługującego mi prawa"
Dwa lata temu 38-letni Karol Rajewski - ceniony w miejskim gimnazjum nauczyciel angielskiego -niespodziewanie wygrał wybory na burmistrza 15-tysięcznych Błaszek. Zaraz potem zaskoczył kolejny raz, wypowiadając wojnę miejscowym myśliwym. Pretekstem był ustawowy obowiązek wydania przez burmistrza opinii dotyczącej polowań na terenie gminy.
- Po analizie dokumentacji zdecydowałem, że opinie będą negatywne. Ja osobiście uważam, że większość osób w tej gminie poluje tylko dla rozrywki - mówi Karol Rajewski i zaznacza, że burmistrz ma prawo do wydania opinii pozytywnej bądź negatywnej. - Skorzystałem z przysługującego mi prawa. Nie spodziewałem się tej fali hejtu na Facebooku - mówi.
Podobnie jak poprzedni burmistrzowie, Rajewski nie uzasadniał pisemnie swej opinii, licząc na publiczną dyskusję z myśliwymi na temat sensu organizacji polowań. Do spotkania jednak nie doszło, a kilka dni później burmistrz tuż koło swego domu przekonał się, że myśliwi nie zamierzają się poddać.
- Szedłem sobie na spacer dróżką, zauważyłem, że jeździ dziwny samochód. Okazało się, że wyszedł pan z bronią i zaczął celować do sarny - wspomina burmistrz Błaszek. - Wstyd powiedzieć, ale uciekłem w krzaki, bo się wystraszyłem. Pokazali mi, w jaki sposób łamie się prawo - mówi Karol Rajewski.
Jak się okazuje, nie tylko on ma problemy z myśliwymi w okolicy. - Są takie dni, kiedy polują - mówi Sebastian Kafel i dodaje, że nie zdarzyło mu się jeszcze, by został poinformowany wcześniej, że w okolicy rozlegną się strzały.
Podobny kłopot ma inna mieszkanka okolic. - No tak na dziko strzelają. Mam dzieci, a dzieci w ogrodzie się bawią... - zwraca uwagę i dodaje, że tam, gdzie poprzednio mieszkała, postrzelona została jedna z sąsiadek.
Starosta: można polować
Sprzeciw Rajewskiego nie doprowadził do zakazu polowań w gminie. Starosta sieradzki, który podejmuje ostateczną decyzję, pozwolił bowiem myśliwym na strzelanie do zwierząt przez kolejnych dziesięć lat.
- Jeżeli pan burmistrz wyraża opinię, że nie podoba mu się to polowanie, to ma do tego prawo, ale wewnętrznie - uważa Mariusz Bądzior, starosta sieradzki. - Przy jednej opinii negatywnej dlaczego miałem nie podpisać umowy? - pyta.
Po decyzji starosty myśliwi odetchnęli z ulgą. Żaden z nich nie próbował już się dowiedzieć, czemu Rajewski sprzeciwia się polowaniom.
- Nie widzimy problemu, ponieważ to trafia do starosty, starosta podejmuje decyzję, umowy zostały przedłużone. Nie widzę potrzeby rozmowy z panem Burmistrzem - mówi Lech Krawczyk, rzecznik Polskiego Związku Łowieckiego w Sieradzu.
Nic nie daje także spotkanie Lecha Krawczyka z Karolem Rajewskim, które specjalnie organizujemy. Chociaż burmistrz proponuje, by myśliwi informowali wcześniej o planowanych polowaniach, porozumienia nie ma.
- Jest to bardzo trudne. Ja niekiedy pół godziny przed wyjściem w łowisko na polowanie indywidualne, nie wiem, czy będę polował - tłumaczy Lech Krawczyk.
"Nie można polować dla sportu, dla rozrywki"
Karol Rajewski zaznacza, że nie jest zupełnie przeciwko odstrzałowi zwierząt, powinien jednak zajmować się tym wykwalifikowany łowczy. - Powinno się prowadzić gospodarkę łowiecką. Nie można tak po prostu zostawić wszystkiego tak jak jest, tylko nie można polować dla sportu, dla rozrywki, po to tylko, żeby zabijać zwierzynę łowną. To nie na tym polega - przekonuje.
Myśliwi znaleźli też sojuszników w rządzonym przez Rajewskiego mieście. W walce burmistrza z myśliwymi większość radnych Błaszek poparła miłośników polowań. Na publiczną dyskusję, o którą chodziło burmistrzowi, popierającym polowania radnym zabrakło jednak odwagi.
Autor: arw/mtom / Źródło: Uwaga TVN