Od środy informowaliśmy, że będą potężne opady i będzie szła potężna woda. Mówiliśmy o tym, że będzie porównywalna z 1997 rokiem. Każdy samorządowiec miał być na to przygotowany - mówił w "Jeden na jeden" w TVN24 wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń. To jego odpowiedź na zarzuty burmistrza Kłodzka, który twierdzi, że o pękniętym wale w sąsiednim Stroniu Śląskim dowiedział się od mediów. Fala powodziowa dotarła do miasta kilka godzin później. Awiżeń powiedział, że wszyscy wiedzieli o zbliżającym się zagrożeniu. - Czy do tego się dołoży fala ze zniszczonego zbiornika, czy z innej rzeki, to już jest mało istotne - przekonywał.
Wśród najbardziej dotkniętych powodzią miast na Dolnym Śląsku znalazły się Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie i Kłodzko. W tym drugim mieście podczas naporu wody na tamę pękł wał na Morawce, co doprowadziło do zalania miasta. Wezbrana rzeka Biała Lądecka (do której dopływa Morawka) po około trzech godzinach, niszcząc wcześniej Stronie Śląskie i Lądek-Zdrój, wpadła do Nysy Kłodzkiej, która z kolei zalała Kłodzko. Burmistrz tego miasta Michał Piszko twierdzi, że o tym, że wały obok tamy w Stroniu Śląskim pękły, dowiedział się nie od powiatowego centrum zarządzania kryzysowego, ani od Wód Polskich, ale od dziennikarki lokalnego portalu.
O tej sytuacji opowiadał w piątek wieczorem w TVN24. Pytany, czy nie otrzymał informacji dotyczących zerwania tamy, mówił: - Dzisiaj jeszcze poleciłem dokładne przeszukanie wszystkich skrzynek mailowych urzędu. Przejrzeliśmy swoje telefony - pracownicy Wydziału Zarządzania Kryzysowego, jak również ja. Takiej informacji nie znaleźliśmy - mówił. - I potwierdzam ten fakt, że (…) chwilę po godzinie 12 otrzymałem taką informację od jednej z redaktorek lokalnego portalu. Ale też nie mogłem do końca dać wiary tym informacjom - dodał.
Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie przesłało wyjaśnienia w tej sprawie. "W momencie awarii wystąpił całkowity brak łączności telefonicznej i komunikacji w całym regionie" - przekazano w przesłanej wiadomości. Jak tłumaczy PGW WP, do czasu utraty łączności operatorzy zbiornika co godzinę informowali centrum zarządzania kryzysowego w Stroniu Śląskim o sytuacji na zbiorniku.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Takiej informacji nie znaleźliśmy". Burmistrz Kłodzka o tym, jak dowiedział się o nadciągającej fali
Wojewoda dolnośląski: ostrzegaliśmy, że będzie szła potężna woda
Do tych zarzutów odniósł się w sobotę w programie "Jeden na jeden" w TVN24 wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń.
- Od środy już informowaliśmy o tym, że będą potężne opady i będzie szła potężna woda. Mówiliśmy o tym, że będzie porównywalna z 1997 rokiem. Każdy samorządowiec miał być na to przygotowany. I rzeczywiście zalanie, które było w Kłodzku teraz jest porównywalne z 1997 rokiem, w zasadzie może nawet większe. Ale o tym wszyscy wiedzieliśmy - stwierdził Awiżeń.
Jak ocenił, "czy do tego się dołoży fala ze zniszczonego zbiornika, czy z innej rzeki, to już jest mało istotne". - Ważne jest, że samorządowcy wszyscy byli powiadomieni, że mają działać tak, że to jest naprawdę bardzo poważna rzecz. Na początku byliśmy nawet troszeczkę wyśmiewani, ale naprawdę, jak my mówimy o tym, że rzeczywiście jest zagrożenie, to trzeba się do niego zastosować. I pan burmistrz też ewakuację w tej części wykonał, więc myślę, że wystarczające informacje były - ocenił wojewoda.
- Z czego woda płynie, z lewej czy z prawej strony, naprawdę to już było w tym momencie mniej istotne - powtórzył. Dodał, że "samorządy wzdłuż Białej Lądeckiej, wzdłuż Nysy Kłodzkiej, potem wzdłuż Odry były i musiały być przygotowane na bardzo dużą wodę".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Maciej Kulczyński/PAP