Chcieli wspólnie pojeździć na nartach. Wyciąg został jednak zamknięty, więc wracali do samochodu i już chcieli odjechać, kiedy porywisty wiatr zerwał dach z pobliskiego budynku wypożyczalni sprzętu narciarskiego. Matka i jej młodsza córka zginęły na miejscu. Starsza, 21-letnia, zmarła kilka godzin później w szpitalu. Ranny jest 16-latek.
Jak powiedział dziennikarzom przyjaciel rodziny, którą spotkała tragedia w Bukowinie Tatrzańskiej, turyści chcieli wspólnie pojeździć na nartach, ale gdy zobaczyli, że wyciąg na Rusińskim Wierchu jest zamknięty, mieli odjechać.
- Przyjechaliśmy tu dosłownie na dwie godziny. One wyszły z samochodu. Jak zobaczyłem, że zamykają wyciąg, powiedziałem, że jedziemy. Upadłem na ziemię, bo widziałem kątem oka, że dach się zrywa. Blaszany dach otworzył się jak konserwa – relacjonował świadek zdarzenia, który wraz z przyjaciółmi przyjechał na zimowy wypoczynek z Warszawy.
Wiało 120 kilometrów na godzinę
Podobnie sytuację opisuje prokurator Jacek Dyka z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem, który przeprowadzał oględziny na miejscu zdarzenia. - Dwie osoby widziały podniesienie całości dachu, a nie tylko części konstrukcji. Zdążyły ostrzec jednego pana, który się uchylił, natomiast te dwie kobiety nie zdążyły się uchylić i zostały przygniecione do samochodu – opisuje prokurator.
Według wstępnych ustaleń, dach przeleciał około 130 metrów. Rozpadł się na trzy części, kiedy uderzył w przeszkodę. - Udało nam się ustalić, że w chwili zdarzenia minimalna prędkość (wiatru - red.) to było 120 kilometrów na godzinę – podkreśla Dyka.
Teraz śledczy będą ustalać między innymi, ile osób mogło być zagrożonych w związku ze zdarzeniem, kto jest właścicielem uszkodzonego budynku i kto odpowiadał za jego stan techniczny.
Matka i młodsza córka zginęły na miejscu. Starsza zmarła w szpitalu
Przed godziną 11 w poniedziałek podmuch wiatru zerwał dach z wypożyczalni sprzętu narciarskiego na Rusińskim Wierchu w Bukowinie Tatrzańskiej. Dach spadł wprost na cztery osoby. Mimo reanimacji nie udało się uratować 52-latki i jej 15-letniej córki. 21-latka – druga córka zmarłej kobiety – walczyła o życie w szpitalu w Nowym Targu.
Aleksandra Chowaniec-Sibiga, dyrektor ds. medycznych nowotarskiego szpitala, opisywała jej obrażenia jako bardzo ciężkie, wielonarządowe, dodając, że trafiła ona pod opiekę lekarzy po wcześniejszej reanimacji.
W poniedziałek wieczorem szpital poinformował, że młoda kobieta zmarła.
W szpitalu w Zakopanem przebywa 16-latek mający lżejsze obrażenia. Z informacji przekazanych przez policję wynika, że jest on spokrewniony z innymi ofiarami wypadku. Piątym poszkodowanym jest mąż zmarłej kobiety, który w ciężkim stanie psychicznym również trafił do szpitala.
Autorka/Autor: wini/ks,adso
Źródło: TVN24 Kraków, PAP