Publiczna dyskusja w sprawie broni jądrowej w Polsce prowadzona przez prezydenta, delikatnie mówiąc, nie służy naszemu bezpieczeństwu - ocenił w "Faktach po Faktach" szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec. Jak dodał, "może lepiej byłoby spotykać się przed takimi deklaracjami niż po".
Prezydent Andrzej Duda powiedział w rozmowie z "Faktem", że "jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, żeby rozlokować broń nuklearną w ramach Nuclear Sharing na naszym terytorium, to jesteśmy na to gotowi".
Duda zadeklarował też, że po powrocie do Polski z USA i Kanady spotka się z premierem Donaldem Tuskiem w sprawie gotowości do przyjęcia broni nuklearnej w Polsce.
Do tej kwestii odniósł się w poniedziałkowym wydaniu "Faktów po Faktach" szef kancelarii premiera Jan Grabiec.
- To jest trochę zbyt daleko idąca deklaracja. W takiej sprawie, jak rozlokowanie w Polsce broni atomowej, gdyby w ogóle do niej doszło, najpierw powinna następować decyzja, a później powinno się ją komunikować, a nie odwrotnie. Żadnej decyzji i uzgodnień w tej sprawie nie ma - przekazał.
Dopytywany, czy była rozmowa na ten temat pomiędzy prezydentem a premierem, Grabiec odparł, że "rozmowy są na bardzo różne tematy". - Rozważane są bardzo różne opcje dotyczące polskiego bezpieczeństwa, ale w żadnym wypadku rząd nie zatwierdził tego rodzaju stanowiska - ani Ministerstwo Obrony Narodowej, ani Ministerstwo Spraw Zagranicznych - powiedział.
- Może lepiej byłoby spotykać się przed takimi deklaracjami niż po, bo dla Polaków to jest bardzo ważna kwestia. My żyjemy w szczególnym czasie, Polacy to czują, że perspektywa naszego bezpieczeństwa wymaga wzmacniania. I takie daleko idące deklaracje dotyczące zaangażowania Polski, chociażby w obecność tutaj broni jądrowej, myślę, że poruszają opinię publiczną - ocenił Grabiec.
Grabiec: publiczna dyskusja przez osoby pełniące tak poważne funkcje nie służy naszemu bezpieczeństwu
Gość TVN24 został zapytany o reakcję rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, który zapowiedział, że w razie rozmieszczenia w Polsce broni jądrowej rosyjskie władze wojskowe "podejmą niezbędne kroki, by zagwarantować bezpieczeństwo państwa".
- To jest oczywista reakcja Rosji, dlatego właśnie tego rodzaju deklaracje powinny być poprzedzone uzgodnieniami. Gdyby taka decyzja zapadła, to powinniśmy być przygotowani do tego i również do reakcji samej Rosji. Dzisiaj publiczna dyskusja na ten temat (prowadzona - red.) przez osoby pełniące tak poważne funkcje jak funkcja prezydencka, delikatnie mówiąc, nie służy naszemu bezpieczeństwu - stwierdził Grabiec.
Nuclear sharing - czym jest?
W ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego Stany Zjednoczone udostępniają niektórym sojusznikom pewną liczbę bomb z głowicami jądrowymi. Działanie to nosi angielską nazwę "nuclear sharing". Broń pozostaje pod nadzorem i kontrolą USA, może jednak być za ich zgodą przenoszona przez samoloty państw, w których jest przechowywana. Chodzi o Niemcy, Włochy, Turcję, Belgię i Holandię. Bomby, noszące oznaczenie B-61, zawierają niewielki, taktyczny ładunek jądrowy.
Ilu ministrów do PE? Grabiec: kilku, to raczej wyjątek niż reguła
Grabiec został zapytany też, ilu członków rządu będzie startować w czerwcu w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
– Niezbyt wielu, ale kilku ich będzie. Nie potwierdzę nazwisk, bo Rada Krajowa, zarząd o tym zdecyduje za kilkadziesiąt godzin, ale nie jest tajemnicą, że rzeczywiście niektórzy ministrowie będą wśród tych kandydatów. Będzie też wielu posłów. Wszyscy będziemy pracować - powiedział szef KPRM.
Podkreślił, że listy do PE są gotowe, ale musi je zatwierdzić zarząd i Rada Krajowa.
Dopytywany, dlaczego ministrowie rządu wybierają się do Parlamentu Europejskiego, Grabiec odpowiedział, że "tak jest zbudowany kalendarz wyborczy". - Wybory europejskie są bardzo ważne, nie tylko dla nas jako polityków, bo to w sumie ma mniejsze znaczenie, kto w tym parlamencie będzie. Ważne, żeby to była silna reprezentacja nas, polskich interesów, by Donald Tusk miał silną drużynę w Parlamencie Europejskim - wskazał gość TVN24.
- Nie ulega wątpliwości, że dzisiaj osoby, które pracują w rządzie, są najbardziej rozpoznawalnymi politykami po naszej stronie - zauważył Grabiec. Podkreślił, że "cała uwaga jest skoncentrowana na rządzie, więc jeśli chcemy zadbać o to, żeby te wybory rzeczywiście poruszyły i żeby pewne osobistości polityczne pociągnęły za sobą wyborców, to również znajdą się na tych listach ministrowie, chociaż będą oni mniejszością".
Jeszcze raz dopytywany o kwestię, ilu ministrów uda się do PE, Grabiec odparł: "kilku". - To jest raczej wyjątek niż reguła - powiedział. - Mamy ponad 20 ministrów konstytucyjnych, więc tylko kilku tam się znajdzie - dodał.
Zapytany, czy będzie to jedna czwarta z tej liczby, odpowiedział: "mniej".
Tegoroczne wybory do PE odbędą się w różnych państwach UE w dniach 6-9 czerwca. W Polsce 9 czerwca będzie wybieranych 53 posłów do Parlamentu Europejskiego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24