- Pięściarz Michał Soczyński po dwóch dniach został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej.
- 27-latek został w sobotę brutalnie znokautowany przez Ukraińca Ramzana Muslimowa.
- Czy można było temu zapobiec? Co powinien zrobić sędzia?
- Dramatyczne wydarzenia opisują uczestnicy gali w Chełmie, również promotor zawodnika.
- CZYTAJ WIĘCEJ SPORTU W EUROSPORT.TVN24.PL
Sobota, Chełm. Gala boksu zawodowego, czyli bez żadnych kasków jak w boksie amatorskim. Owszem, są rękawice, ale mniejsze niż w odmianie niezawodowej. Żeby siła ciosu była większa i sprzyjała nokautom. Nie ma co ukrywać, po to publiczność na takie walki przychodzi. Ma być widowiskowo, najlepiej, żeby ciosy padały z obu stron i żeby na końcu ktoś wygrał, a ten drugi padł nieprzytomny. Niestety, tak było i tym razem.
Padł w siódmej rundzie Soczyński. Wygrał Ukrainiec Ramzan Muslimow. Stawką walki wieczoru był pas WBC Baltic wagi junior ciężkiej, do 90,7 kilograma.
Polak runął na ring nieprzytomny.
- Widziałem ten cios z bliska. Był bardzo precyzyjny. Michał był wcześniej wiele razy trafiony, a to uderzenie jakby dokończyło dzieła zniszczenia - opowiada w rozmowie z eurosport.pl i TVN24+ trener boksu Piotr Wilczewski, który był na hali w Chełmie, bo jedną z wcześniejszych walk toczył jego zawodnik.
Wyglądało to dramatycznie. Na trybunach zrobiło się cicho. Smutek? Przerażenie? Zawodnik był cały czas nieprzytomny, przeniesiono go na nosze.
- Byli ratownik z lekarzem, to oni najpierw działali. Wcześniej usunęli ludzi, żeby nie przeszkadzali i żeby do Michała docierało świeże powietrze - relacjonuje Wilczewski.
Zawodnika karetką przewieziono do szpitala w Chełmie. Następnego dnia trafił na oddział neurochirurgiczny kliniki w Lublinie.
Kwiaty dla Michała, później - msza
Miejsce gali było nieprzypadkowe. Chełm to jakieś 30 kilometrów z Dorohuska, skąd Soczyński pochodzi, i ponad 30 kilometrów w drugą stronę, do Lublina, gdzie Michał chodził do szkoły i gdzie uczył się boksu w klubie Paco.