To pierwszy przypadek takiego studenta w naszym kraju. Artiemij na Białorusi kończył pięcioletnie studia, ale po wyborach prezydenckich i masowych protestach wszczęto wobec niego sprawę karną, a uczelnia skreśliła go z listy studentów. Uciekł do Polski i szkoła nie chce mu wydać dokumentów, nawet tych potwierdzających maturę. Artiemij jest załamany - obawia się, że będzie musiał w Polsce powtarzać nawet szkołę średnią. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Artiemij ma 22 lata i lada chwila miał być architektem - uczył się na białoruskim Narodowym Uniwersytecie Technicznym. Kiedy w kraju wybuchły masowe protesty po wyborach prezydenckich, właśnie rozpoczynał piąty rok studiów - jak wielu jego kolegów także on wyszedł na ulicę. Wszczęto wobec niego sprawę karną – w związku z tym uciekł do Polski, ale bez dokumentów potwierdzających naukę.
- Uczelnia nie chce mi wydać żadnych świadectw, potwierdzenia, że zaliczyłem jakiekolwiek etapy studiów, czy jakieś egzaminy. Jedyne co mam, to pismo o skreśleniu z listy studentów piątego roku architektury, a także legitymację studencką – mówi Artiemij Supranowicz.
"To stracony czas, stracone lata"
Uczelnia w Mińsku nie chce mu wydać nawet oryginału świadectwa maturalnego, co w Polsce jest warunkiem przyjęcia na studia. Sytuacja jest patowa - słyszymy w biurze polskiego programu stypendialnego imienia Konstantego Kalinowskiego, który od 15 lat pomaga prześladowanym białoruskim studentom. Artiemij także jest jego uczestnikiem i to pierwszy taki przypadek zagranicznego studenta w Polsce.
- Sytuacja jest ekstremalna, w związku z tym idziemy im maksymalnie na rękę, ale nie możemy zrezygnować z matury, nie możemy zrezygnować z dokumentu potwierdzającego wykształcenie – zwraca uwagę Marek Gołkowski ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.
Brak oryginałów szkolnych świadectw w najgorszym wypadku może oznaczać w Polsce powrót do szkoły średniej, ale dla studenta piątego roku nawet rozpoczęcie studiów od nowa to strata pewnego okresu życia. - Jestem załamany. To stracony czas, stracone lata. Liczę na to, że jednak coś uda się załatwić – mówi Artiemij Supranowicz.
"Nie zamierzali uciekać z kraju, zostali do tego zmuszeni"
Jedyną uczelnią, która Artiemijowi daje nadzieję na naukę i to nie od zera jest Politechnika Gdańska, która właśnie sprawdza, czy jest to możliwe w świetle polskiego prawa. - Niestety jest to sytuacja na tyle niecodzienna, na tyle rzadka, że musimy przeanalizować za i przeciw we wszystkich tego rodzaju rozważaniach – przyznaje rzecznik Politechniki Gdańskiej Maciej Dzwonnik.
Problem z wydawaniem dokumentów to jedna z form represji na Białorusi. Władze robią co mogą, żeby utrudnić ludziom wyjazd z kraju. - Oni nie zamierzali uciekać z kraju. Oni po prostu zostali do tego zmuszeni. Przeciwko nim toczą się sprawy kryminalne. W ostatniej chwili wyskoczyli z kraju, żeby nie trafić do więzienia – wyjaśnia Władimir Szakhow z fundacji Białorusini w Łódzkim.
Od zeszłego roku z uczelni Artiemija z powodów politycznych usunięto kilkudziesięciu studentów - niektórzy w aresztach czekają na proces z perspektywą wyroku kilku lat więzienia.
Sylwia Piestrzyńska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24