Sezon nad wodą dobiega końca. W jego trakcie tragiczna statystyka utonięć rosła niemal codziennie. W czerwcu utonęły 52 osoby, w lipcu - 83, w sierpniu - 58. Utonięciom każdego roku możemy zapobiec. Zasady są bardzo proste.
14-latek utonął w Lesznie (Mazowieckie) 21-latek utonął w rzece Warta w Sieradzu (Łódzkie) 27-latek utonął nad zalewem w Nieliszu (Lubelskie) 53-latka utonęła na plaży w Krynicy Morskiej (Pomorskie) 60-latek utonął w Chabsku (Kujawsko-pomorskie) 67-latek utonął w zbiorniku Piaski-Szczygliczka w Ostrowie Wielkopolskim (Wielkopolska)
To tylko niektóre ofiary utonięć z tegorocznego letniego sezonu. Żywioł od 1 kwietnia zabrał już - według danych Rządowego Centrum Bezpieczeństwa - ponad 260 osób.
W 2023 roku na terenie naszego kraju odnotowano 490 wypadków tonięć. W wyniku tych wypadków utonęło 450 osób, w tym 50 kobiet. Zdecydowana większość (224) z nich to osoby powyżej 50 roku życia. 140 z tych osób to miało od 31 do 50 lat. 82 osoby przed utonięciem spożywały alkohol.
Do utonięć najczęściej dochodziło w rzekach (121 przypadków) i jeziorach (111 przypadków). W morzu odnotowano 18 przypadków utonięć. Najczęstsze okoliczności wypadków utonięcia to kąpiel w miejscu niestrzeżonym (54 przypadków) lub zabronionym (33).
W 2022 roku, według oficjalnych danych, w czerwcu utonęło 87 osób, w lipcu - 61, a w sierpniu - 64.
Woda - żywioł, który nie wybacza błędów
Podstawowe zasady bezpieczeństwa, które powinniśmy znać i stosować nad wodą, od lat pozostają niezmienne. Bezpieczne miejsca to te strzeżone przez ratownika, a rozsądne zachowanie to takie, które nie cechuje się brawurą lub chęcią wykazania się.
Alkohol i środki odurzające były głównymi winowajcami utonięć, z którymi w zeszłym sezonie mieli do czynienia ratownicy z pomorskiego WOPR. - Zachowujmy zdrowy rozsądek: doceniajmy potęgę wody, bo ona udowodni, jacy jesteśmy wobec niej maluczcy - ostrzegała w sezonie letnim 2021 roku Joanna Szulc z pomorskiego WOPR.
Trzeba też zachować rozsądek na wodzie i pamiętać o zabezpieczeniach. Zwłaszcza dzieci, które wypływają w łodziach z dorosłymi, powinny mieć na sobie kapoki.
Toniemy w ciszy
"Ratunku!" - słyszymy najczęściej na filmach, gdy oglądamy tonącą osobę. Człowiek wtedy żywo macha rękami i woła o pomoc. Ale taki obraz pozostaje z reguły tylko na ekranie. Tonący człowiek często nie jest w stanie nabrać powietrza, a co dopiero krzyczeć. Jego ciało najczęściej jest w pozycji pionowej, a walka na powierzchni nie trwa długo.
Od zachłyśnięcia do zatrzymania akcji serca
Marcin Bednarek, specjalista chorób płuc z Wielkopolskiego Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii podaje, że tonięcie można podzielić na pięć etapów. - Pierwszy moment, to gdy poszkodowany trafia do wody, jest w szoku, woda zaczyna mu się wlewać do ust. Najczęściej dochodzi tu do fazy szybkich oddechów: poszkodowany zaczyna gwałtownie nabierać wodę, wciągać powietrze, woda częściowo dostaje się wtedy do układu oddechowego. To trwa kilka sekund - opisuje.
Potem następuje faza oporu, która trwa tyle, ile jesteśmy w stanie wytrzymać bez powietrza. Ten etap kończy się, gdy spada stężenie tlenu, a rośnie stężenie dwutlenku węgla. Dochodzi wtedy do krytycznego momentu, gdy organizm, w fazie duszenia się, próbuje nabrać powietrza niezgodnie z wolą człowieka. Do płuc dostaje się wtedy woda. W konsekwencji dochodzi do utraty przytomności, w końcowej fazie - do zatrzymania akcji serca.
To w nich najczęściej toniemy. Dlaczego nie należy pływać w rzekach
W 2021 roku utonięcia w rzekach stanowiły ponad 24 procent wszystkich utonięć w skali roku. W 2020 było to odpowiednio ponad 25,5 procenta, w 2019 - ponad 26 procent, a w 2018 roku - ponad 24 procent. To nie w morzach czy jeziorach najczęściej się topimy.
Dlaczego?
- Osoby wchodzą do wody, niestety w miejscach, gdzie jest zakaz kąpieli, ale i w miejscach niebezpiecznych, gdzie tego zakazu nie ma. Z mojej strony apel: ceńmy swoje życie, mamy tylko jedno. Nawet jeśli nie ma znaku zakazu, nie wchodźmy do Wisły, to miejsce bardzo niebezpieczne. Dodatkowo, po alkoholu tracimy kontrolę nad własnym organizmem, jasnością oceny sytuacji, spada nasza wydolność - oceniał w połowie czerwca patrolujący Wisłę aspirant sztabowy Marcin Zawadzki z Komisariatu Rzecznego Policji, któremu towarzyszyła kamera TVN24.
- Spokojny wygląd rzeki to tylko złudzenie. Tam jest bardzo silny nurt, zmienna głębokość. Na krótkim odcinku Wisła potrafi zmienić się o metr-dwa głębokości. Są poza tym wiry i podwodne przeszkody. Wszystko to sprawia, że to miejsce jest wyjątkowo niebezpieczne - zaznaczył.
Częste zmiany nurtu, silny prąd, wiry i osuwiska - te charakterystyczne dla rzek cechy powinny nas szczególnie przestrzec przed wchodzeniem do tego typu zbiorników.
- Rzeki są w ogóle niebezpieczne. Patrząc na statystyki, widzimy, że najwięcej ludzi tonie nie w morzu, a na śródlądziu, bardzo wielu ludzi tonie w rzekach. Rzeka to woda płynąca, która wypłukuje dno, która zmienia swoje koryto, w zależności od tego, z jakim prądem płynie, w zależności od wiatru i od pory roku. Dno potrafi się zmienić nawet w ciągu dnia. To, że wiemy, że pływaliśmy w danym miejscu w zeszłym roku, że było fajnie, ładne wypłycenie i piaszczyste dno, to w tym roku może być zupełnie inaczej: może być głębia, muł i kamienie, a wreszcie - mogą być naniesione pnie, przeszkody, które skomplikują nam życie w wodzie - tłumaczy Jacek Kleczaj, prezes zarządu Szczecińskiego Wodnego Pogotowia Ratunkowego.
Bałtyk i groźne prądy przybrzeżne
Z kolei dla kąpiących się w Morzu Bałtyckim największym zagrożeniem jest prąd strugowy (znany także jako prąd porywający, wsteczny lub zwrotny). Prąd taki nie wciąga osoby (zarówno przeciętnego plażowicza, jak i wytrawnego pływaka) pod wodę, a odpycha ją od brzegu. Bezpiecznie nie mogą się czuć nawet ci, którzy czują grunt pod nogami - prądy wypłukują dno, co może prowadzić do błyskawicznej zmiany głębokości wody. Groźne w morzu są także wiry, wysokie fale oraz często zmieniające się dno.
FLAGI OBOWIĄZUJĄCE NA PLAŻY: CZERWONA: Bezwzględny zakaz kąpieli BIAŁA: Kąpiel dozwolona NIEBIESKA: Wyróżnienie dla najczystszych kąpielisk (nie sygnalizuje warunków pogodowych)
Nie wyciągaj ręki. Jak nie utonąć przy ratowaniu tonącego
Naturalnym odruchem jest chęć pomocy osobie tonącej. Podstawowym błędem, który możemy wtedy popełnić, jest działanie w pojedynkę i wyciąganie ręki do tonącego, bo sami możemy zostać przez niego wciągnięci pod wodę. Pomóc nam może cokolwiek, co ma wyporność, chociażby piłka czy butelka - ogólnie rzecz biorąc każda rzecz, która może poprawić naszą zdolność w unoszeniu się nad powierzchnią.
- Przysłowie, że "tonący brzytwy się chwyta" nie jest wyssane z palca: rzeczywiście jest tak, że osoba tonąca, w akcie desperacji, w przypływie adrenaliny, jest w stanie utopić kogoś, kto nie umie nieść pomocy w sposób fachowy. Dlatego zawsze zalecamy: jeżeli ktoś próbuje pomóc drugiej osobie, to zawsze zawiadamia służby. To jest tak naprawdę nasz obowiązek, szczególnie, gdy jesteśmy sami. Jeżeli jest nas więcej, to polecamy innej osobie powiadomienie służb. Osobie tonącej nie podajemy ręki. Wykorzystujemy przedmioty, które są, a zawsze się takie znajdą: kołek, deska, kawał liny, koca, kij od parawanu, czyli wszystko to, co wydłuży nasze ramię, a odseparuje nas od tonącego - mówi Jacek Kleczaj ze szczecińskiego WOPR. Można do tego użyć również kurtki czy spodni.
- Ja zawszę przypominam: dorosły często nie ma szans z tonącym dzieckiem - zaznacza.
Bezpieczeństwo nad wodą
Utonąć można poza wodą. Winne powikłania. Najważniejsze pierwsze 72 godziny
Objawy wtórnego i suchego utonięcia pojawiają się po wyjściu z wody. Może to być kąpiel w morzu czy basenie, ale także i w wannie. W obu przypadkach początkowo nic nie zwiastuje możliwości wystąpienia powikłań, dlatego tak ważna jest obserwacja.
Do suchego utonięcia dochodzi wtedy, gdy do nosogardzieli dostanie się niewielka ilość płynu, co prowadzi do odruchowego pobudzenia nerwu krtaniowego, a dalej - do skurczu głośni, a w konsekwencji do niedotlenienia i utraty przytomności.
Z kolei wtórne utonięcie spowodowane jest masywnym obrzękiem płuc, do którego dochodzi w czasie od 15 minut do 72 godzin od uratowania tonącego. Do takiej sytuacji może dojść na przykład nad morzem: po udzieleniu pierwszej pomocy osoba wykasłuje wodę morską z płuc. Jej samopoczucie wraca do normy, jednak jeśli w drogach oddechowych pozostała sól, to zaczyna ona stopniowo drażnić płuca, powodując ich obrzęk.
Tutaj narażeni są szczególnie najmłodsi.
- To nie jest tak, że to się dzieje w ciągu godziny, to powoli narasta. Będzie się pojawiać niepokój, widać będzie przyśpieszony oddech, starsze dzieci mogą zgłosić problem z oddychaniem. Przy fazie, gdzie dziecko jest mocno niedotlenione, będą zaburzenia świadomości, ospałość. Trzeba zwracać uwagę, czy dziecko zachowuje się normalnie, jak zawsze, czy zachowuje normalną aktywność fizyczną, czy jest w stanie biegać, skakać, bawić się - tłumaczy Marcin Bednarek, specjalista chorób płuc.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24