- Jeśli pozostawimy wiek emerytalny na tym poziomie, jaki jest dziś, a ludzie będą coraz dłużej żyli, to emerytura nie wystarczy nawet na najbardziej podłe przeżycie - powiedział podczas spotkania z Parlamentarną Grupą Kobiet premier Donald Tusk, przekonując do zasadności podwyższenie wieku emerytalnego. - Musimy mieć odwagę to powiedzieć i podjąć decyzję, żeby nie skazać Polaków, a przede wszystkim kobiet na fikcyjne emerytury - podkreślił premier.
Premier przekonywał, że "dzisiejsze emerytury, który i tak są podławe będą się wydawały rajem" w porównaniu do tego, "co byśmy zgotowali ludziom, a szczególnie kobietom utrzymując wiek emerytalny na obecnym poziomie". - Jeśli nie zmienimy wieku emerytalnego to będzie przeżyciem na tydzień - zaznaczył Tusk.
Zdaniem szefa rządu "wysokość wieku emerytalnego nie jest istotnym czynnikiem wpływającym na bezrobocie". - Gdyby prawdziwe było to myślenie, że wydłużenie wieku emerytalnego będzie zwiększało stopień bezrobocia, to możnaby powiedzieć, że jeśli wolno byłoby przejść na emeryturę po ukończeniu 18 roku życia, to w ogóle nie byłoby bezrobocia. Musimy pomyśleć o tych kobietach, które starzejąc się utracą miejsce pracy albo fizycznie nie wytrzymają z powodu stanu zdrowia. Musimy się zastanowić co zrobić z kobietą, która całe życie pracuje ciężko fizycznie - przekonywał Tusk.
Ważne spotkania
Wcześniej premier podkreślił, że konsultacje w sprawie projektu podwyższającego wiek emerytalny i zrównującego go dla kobiet i mężczyzn mają rozwiać obawy Polaków i doprowadzić ustawę do optymalnego kształtu. - Chcę powiedzieć, że mamy w pełni świadomość, jak dużo znaków zapytania Polacy, a szczególnie Polki, stawiają nad sensem tej zmiany, jaką rząd proponuje - przyznał Tusk.
Premier zaznaczył, że podobnych spotkań będzie więcej i rząd przykłada do nich dużą wagę. - Wszystkie te spotkania mają doprowadzić do optymalnego kształtu tej ustawy, ale równocześnie do rozwiania obaw tam, gdzie one nie do końca są uzasadnione, chociaż zrozumiałe - powiedział. Dodał, że spotkanie to będzie miało "bardzo głęboki sens, jeśli wszystkie strony tego spotkania będą mówiły niezwykle otwarcie i bez żadnej hipokryzji i bez żadnej urzędowej determinacji".
Bez wyjścia
Donald Tusk zaznaczył też, że rząd proponuje podniesienie wieku emerytalnego, bo z danych wynika, że nie ma alternatywy. - Nie chcę nikomu wmawiać - dlatego uważam, że ta debata musi być do bólu uczciwa - że celem tej ustawy jest zrobienie ludziom przyjemności - powiedział szef rządu.
Jak dodał, zdaje sobie sprawę, że podniesienie wieku emerytalnego będzie budziło opór. - Nawet jeśli uda nam się przekonać do wielu naszych argumentów, nawet jeśli liczby są w tej sprawie bezwzględne, nawet jeśli ta demograficzna prawda jest bardzo brutalna (...), zdajemy sobie sprawę, że odpowiadamy na to brutalne i chyba bezdyskusyjne wyzwanie i że proponujemy decyzje, które nie mogą budzić entuzjazmu - oświadczył premier. Podkreślił, że rząd chce poznać podczas debaty te wątpliwości i pytania, które ewentualnie pozwolą zmodyfikować projekt ustawy w sprawie podniesienia wieku emerytalnego albo przygotować inne ustawy towarzyszące zmianom wieku emerytalnego.
- Wiemy o tym, że w wyobrażeniach milionów Polek i Polaków ta granica wieku aktywności zawodowej gdzieś tam była zakodowana, planujemy mniej czy bardziej precyzyjnie swoje życie na emeryturze, wiem, że my tą ustawą dość drastycznie wkraczamy w te prywatne plany, marzenia, o spokoju, o emeryturze, o wypoczynku - ocenił premier.
Żeby nie było katastrofy
Do pomysłu rządowego ws. emerytur przekonywał też minister finansów. - Podczas minionej debaty o OFE wszyscy eksperci zgodnie mówili, że Polskę czeka katastrofa. I teraz, to co my chcemy zrobić to sprawić, żeby katastrofa demograficzna - trochę w cudzysłowie to mówię - była mniej katastrofalna - powiedział Jacek Rostowski.
Minister mówił też, że w ciągu najbliższych lat liczba osób pracujących będzie spadać. Natomiast liczba emerytów będzie się zwiększać. - Te fakty są nieubłagalne (...), przechodzimy z sytuacji, kiedy mamy ponad cztery osoby w wieku produkcyjnym na jednego emeryta w 2010 roku, do dwóch osób (pracujących na emeryta - red.) w 2040 roku. W kolejnych latach ta relacja się pogarsza - podkreślił Rostowski. Dodał, że w takiej sytuacji emerytury w relacji do zarobków osób pracujących muszą maleć.
Podkreślił, że projekt ustawy dot. podwyższenia wieku emerytalnego do 67. roku życia nie jest wynikiem obecnych potrzeb budżetu państwa. - W tym roku zlikwidujemy nadmierny deficyt, Komisja Europejska to potwierdziła. Jesteśmy pewni tego faktu, jeśli nie nastąpi jakiś zupełnie nieoczekiwany kataklizm (...) w kolejnych latach będziemy obniżać ten deficyt do poniżej 1 proc. w 2015 roku i dalej utrzymywać przeciętnie na tym poziomie przez kolejne pięć lat - powiedział.
Rostowski mówił też, że rząd PO-PSL lub jego następcy mogą obniżyć deficyt finansów publicznych bez podwyższania wieku emerytalnego. Jak wyjaśnił, rząd chce podnieść wiek emerytalny, dlatego że problem pojawi się w perspektywie lat dwudziestych i trzydziestych tego stulecia. Problem - tłumaczył - "odzwierciedlający w pewnym sensie katastrofę demograficzną, o której się mówi".
W konferencji "Praca do 67. życia - szansa, czy zagrożenie", zorganizowanej przez Parlamentarną Grupę Kobiet obok premiera Tuska udział wziął minister finansów Jacek Rostowski i minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz.
mn/ ola/bgr/k
Wysokość wieku emerytalnego nie jest istotnym czynnikiem wpływającym na bezrobocie. Gdyby prawdziwe było to myślenie, że wydłużenie wieku emerytalnego będzie zwiększało stopień bezrobocia, to można by powiedzieć, że jeśli wolno by przejść na emeryturę po ukończeniu 18 roku życia to w ogóle nie byłoby bezrobocia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24