- Sprawy Gruzji idą w kierunku, którego nie da się akceptować - powiedział dziennikarzom Lech Kaczyński przed spotkaniem z prezydentami Łotwy i Estonii w Tallinie. Mieli uzgodnić wspólne stanowisko przed szczytem UE, które w Brukseli przedstawi polski prezydent.
Lech Kaczyński spotkał się w Tallinie z prezydentami Estonii Toomasem Hendrikiem Ilvesem i Łotwy Valdisem Zatlersem. W rozmowach wziął też udział przedstawiciel Litwy.
Według prezydenta sprawy Gruzji idą w kierunku, którego nie da się akceptować. - Mamy uznanie dwóch maleńkich krajów jako podmiotów prawa międzynarodowego przez Rosję - to, czego żeśmy się obawiali. Powiem kilka słów osobiście - to, czego ja się obawiałem jako prezydent Polski po uznaniu Kosowa. To mówię wyłącznie we własnym imieniu i wyłącznie jako prezydent Polski, bo jak wiadomo, rząd Rzeczypospolitej Kosowo uznał - powiedział na brifingu przed spotkaniem Lech Kaczyński.
Spotkanie w ekstraordynaryjnym trybie
Podkreślał, że on i prezydenci Estonii i Łotwy oraz reprezentanci Litwy spotykają się "w ekstraordynaryjnym trybie". Wyrażał nadzieję, że dyskusja będzie owocna. Prezydent Łotwy Valdis Zatlers z kolei powiedział, że uczestnicy czwartkowego spotkania nie widzą postępu w procesie pokojowym na Kaukazie i chcą, by Europa mówiła jednym głosem w sprawie Gruzji.
Wiceszef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki, który towarzyszył prezydentowi w czwartkowej podróży, powiedział wcześniej dziennikarzom, że Lech Kaczyński będzie przemawiał w Brukseli w imieniu państw bałtyckich. - Z taką inicjatywą wystąpił prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves. Powiedział, że w imieniu pozostałych dwóch prezydentów prosi o to Lecha Kaczyńskiego i stąd to spotkanie - stwierdził Kownacki.
"Szefem delegacji jest prezydent"
Dopytywany, czy wobec tego jest możliwość, że na unijnym szczycie zabiorą głos i prezydent i premier - który również wybiera się do Brukseli - powiedział, że jego zdaniem tak. - Ja nie widzę w tym nic złego - oświadczył.
Wcześniej Władysław Stasiak, szef BBN oświadczył, że Lech Kaczyński będzie przewodniczył polskiej delegacji w Brukseli. - Nie ma sporu i być nie może. Głowa państwa jest jedna i to nie jest kwestia dyskusji, jeżeli jedzie prezydent to przewodniczy delegacji - stwierdził szef BBN.
Tylko Lech Kaczyński będzie mówił
Natomiast Kownacki w porannym wywiadzie w radiu Zet podkreślił - Za politykę zagraniczną, zgodnie z polską konstytucją, odpowiada prezydent i rząd, w takiej kolejności. CZYTAJ WIĘCEJ O ZAMIESZANIU WOKÓŁ WYJAZDU PREZYDENTA
Pytany, czy Lech Kaczyński "zgłosił akces" do premiera Donalda Tuska, że chce pojechać do Brukseli. - Nie bardzo sobie wyobrażam jak by taki wniosek czy podanie miało wyglądać, myślę, że to jest troszkę zbędne formalizowanie - powiedział.
W sytuacji takiej, jak w Polsce i takiej konstytucji normą jest, iż państwo pełniące funkcję przewodniczącego Unii wysyła zaproszenia zarówno do prezydenta, jak i do premiera. Piotr Kownacki
Miękkie stanowisko rządu i twarde - Pałacu
Wspólne stanowisko polskiej delegacji prezydent z premierem będą ustalać w piątek w Warszawie. Według informacji "Dziennika" niektóre jego punkty były konsultowane z prezydentem Sarkozym i kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Według gazety rząd nie chce proponować wprowadzania sankcji wobec Moskwy, a za najważniejszy cel uważa ustalenie wspólnego stanowiska całej Rady Unii. Stanowisko prezydenta ma być znacznie twardsze. Lech Kaczyński chce m.in., żeby państwa członkowskie UE zrezygnowały ze wszystkich ułatwień wizowych dla obywateli rosyjskich i nie podpisywały żadnych nowych umów bilateralnych z Moskwą do czasu odwołania przez Kreml deklaracji o uznaniu niepodległości Abchazji i Południowej Osetii.
Prezydent zamierza przekonywać inne kraje, by odrzuciły lansowany przez Rzym, Paryż i Berlin pogląd, że Europa nie ma szans w starciu ekonomicznym z Rosją. Lech Kaczyński chce też wykorzystać ten szczyt, by namawiać kanclerz Angelę Merkel do wycofania się Niemiec z projektu budowy Gazociągu Północnego - pisze "Dziennik".
Szczyt rozpoczyna się 1 września. Kraje UE mają przyjąć wspólne stanowisko ws. wydarzeń Gruzji i ewentualnie nałożyć sankcje na Rosję.
Źródło: tvn24.pl, PAP, "Rzeczpospolita", "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24