|

Nie znają polskiego, nie będą wiedziały, jak pytać. "Możemy im to odrobinę ułatwić"

shutterstock_1504189610
shutterstock_1504189610
Źródło: Shutterstock (zdjęcie ilustracyjne)

- Dzieci z Ukrainy, które uczyliśmy do tej pory, miewały trudne doświadczenia. Ale równocześnie ich rodzice mieli tu załatwione mieszkanie, pracę, a one przed wyjazdem mogły się przygotować. Te dzieci, które przyjeżdżają do Polski teraz, doświadczyły wojennej traumy i to nad nią, a nie tylko nad znajomością języka, będziemy musieli pracować - mówi Aleksandra Kosior, asystentka międzykulturowa z Wrocławia.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Dzieci, które uciekły do Polski przed wojną, pójdą do polskich szkół i przedszkoli. Mogą w każdej chwili dołączyć do już istniejących grup i klas z polskimi dziećmi lub do specjalnych oddziałów przygotowawczych dla cudzoziemców, w których skupią się na nauczaniu języka. We wtorek 1 marca Ministerstwo Edukacji i Nauki ogłosiło, że chce zwiększyć liczebność takich oddziałów - z maksymalnie 15 dziś, do 25 uczniów po zmianach przepisów.

Odnalezienie się w szkolnej rzeczywistości ukraińskim dzieciom mogą ułatwić tzw. asystenci międzykulturowi, których od lat zatrudnia się w szkołach, gdzie uczą się mniejszości. Dotąd często byli to pracownicy, którzy spędzali z dziećmi kilka godzin w tygodniu, teraz mogą być potrzebni jeszcze bardziej. - Naszą rolą jest oswojenie dzieci z nowym miejscem, innymi uczniami i uczennicami i ułatwienie im wejścia w szkolny świat - mówi Aleksandra Kosior, która przez kilka ostatnich lat była asystentką międzykulturową we wrocławskich szkołach i specjalizuje się właśnie w pracy z dziećmi z Ukrainy. Dziś pracuje w szkole podstawowej nr 84 we Wrocławiu.

Kto to taki?

Asystent międzykulturowy lub asystentka międzykulturowa to osoba, której zadaniem jest wspieranie dzieci cudzoziemskich uczęszczających do szkół w Polsce oraz społeczności szkolnych (w tym kadry pedagogicznej oraz rodziców i opiekunów prawnych dzieci). Osoba pełniąca taką funkcję może być zatrudniona jako pomoc nauczyciela ze środków przekazanych przez organ prowadzący szkołę lub organizację pozarządową. Tę kwestię reguluje ustawa o systemie oświaty.

Rozwiązanie nie jest nowe - asystenci w polskich szkołach z sukcesami zatrudniani są od kilkunastu lat - ale wciąż niewystarczająco promowane. Dlatego w 2020 r. Fundacja na rzecz Różnorodności Społecznej (FRS) zainicjowała ogólnopolską Koalicję na rzecz wzmacniania roli asystentek i asystentów międzykulturowych oraz romskich.

Minister Czarnek o swojej rozmowie z ukraińskimi ministrem edukacji
Minister Czarnek o swojej rozmowie z ukraińskim ministrem edukacji
Źródło: Ministerstwo Edukacji i Nauki

Specjaliści FRS w swoich raportach przekonują: "Dzięki obecności asystentek i asystentów dzieci romskie oraz dzieci z doświadczeniem migracji czują się w szkole bezpieczniej, szybciej uczą się języka polskiego, osiągają lepsze wyniki w nauce, są bardziej otwarte oraz budują pozytywne relacje z rówieśnikami. Asystentki i asystenci pomagają również nauczycielkom i nauczycielom oraz rodzicom - z ich obecności korzysta cała społeczność szkolna!".

Kilka zdań na przerwie

Sprawę podobnie widzi Aleksandra Kosior, która znalazła pracę jako asystentka we Wrocławiu dzięki Fundacji Ukraina. - Studiowałam filologię ukraińską i miałam wykształcenie pedagogiczne, więc postanowiłam spróbować tej pracy, jako takiego dodatkowego zawodu - wspomina. - Na początku to było trudne, bo stanowisko asystentki we Wrocławiu było czymś nowym, wiele rzeczy dopiero trzeba było wypracować, ale dziś widzę wyraźnie, jak potrzebna to była praca - dodaje.

Na początku Kosior pracowała w dwóch szkołach i każda miała inne potrzeby. - W jednej byłam bardziej potrzebna przy tłumaczeniu dokumentów, rozmowach z rodzicami, psychologiem, pedagogiem. A w drugiej częściej spędzałam z dziećmi czas po ich lekcjach, pomagałam im odrabiać zadania domowe albo właśnie chodziłam z nimi na zajęcia - opowiada Aleksandra Kosior. - Kiedy o tym myślę, mam wrażenie, że największym wsparciem dla tych dzieci była taka zwyczajna rozmowa. To, że mogły przyjść na przerwie i porozmawiać z kimś w swoim ojczystym języku, wiele dla nich znaczyło. I chociaż byłam w szkole raz w tygodniu, przez kilka godzin, to zawsze było to dla nich jakieś wsparcie - dodaje.

Obecność asystentki w szkole pomaga objaśniać różnice kulturowe. - W przypadku uczniów i uczennic z Ukrainy nie ma ich właściwie zbyt wiele, ale na przykład okazało się, że część rodziców - podobnie było w przypadku tych z Białorusi i Rosji - niechętnie kierowało dzieci do poradni psychologiczno-pedagogicznych - wspomina Kosior. I tłumaczy: - U nich to miało negatywne konotacje, ale rozmowa z nimi w ich języku pomagała to przełamać. Mogliśmy wyjaśnić, że nie chodzi o to, by ich dzieciom przypiąć jakąś łatkę, tylko żeby dostały dodatkowe wsparcie, na przykład zajęcia dodatkowe. Tłumaczyłam im, że inne dzieci nie będą nawet wiedzieć o tym, że oni byli w poradni. To pomagało - dodaje.

Sygnał, że się staramy

Aleksandra Kosior chętnie dzieli się swoimi doświadczeniami jako asystentka, bo wie, że to może pomóc innym nauczycielom przygotować się na wyzwania najbliższych tygodni. - A jak nauczyciele będą przygotowani, to dzieciom będzie łatwiej - zastrzega.

Podaje też garść praktycznych porad, które już dziś może zastosować każda szkoła, nawet taka, która jeszcze nie zatrudnia asystenta. - Prostym, a bardzo fajnym rozwiązaniem jest na przykład opisanie nazwami w dwóch językach najważniejszych przedmiotów w szkole - opowiada. - Teraz pod naszą opiekę trafiają dzieci, które nie znają ani słowa po polsku. To znaczy, że nie będą wiedziały, jak zapytać o drogę do jakiejś sali, o wyjście do toalety. Możemy im to odrobinę ułatwić, przyczepiając te słówka na przedmiotach. Młodsze dzieci często boją się mówić, nawet wtedy, gdy już znają kilka słów, więc choćby to, że będą mogły te słowa pokazać, będzie dla nich pomocne - zauważa.

Aleksandra Kosior nauczycielka i asystentka międzykulturowa
Aleksandra Kosior nauczycielka i asystentka międzykulturowa
Źródło: Archiwum prywatne

Świetnym i prostym rozwiązaniem jest wycieczka po szkole, w której nowemu dziecku może towarzyszyć nie tylko asystent i nauczyciele, ale też inni uczniowie. To pomaga oswoić się z nowym miejscem.

Kosior zachęca też nauczycieli, by zapisywali się na podstawowe kursy języka ukraińskiego.

- Nawet te proste słowa, których się nauczymy, a dziecko będzie mogło je usłyszeć i zrozumieć, będą cenne. Dzieci w pierwszej kolejności muszą poczuć się bezpiecznie. I to nasze mówienie po ukraińsku to jest sygnał od dorosłych, że się staramy, a nie tylko one muszą się starać - mówi Kosior. I przypomina: - Dzieci z Ukrainy, które uczyliśmy do tej pory, miewały trudne doświadczenia. Ale równocześnie ich rodzice mieli tu załatwione mieszkanie, pracę, a one przed wyjazdem mogły się przygotować. Te dzieci, które przyjeżdżają do Polski teraz, doświadczyły wojennej traumy i to nad nią, a nie tylko nad znajomością języka, będziemy musieli pracować.

Taki podstawowy kurs ukraińskiego w formie online uruchomił m.in. Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli Stowarzyszenia "Wspólnota Polska". Pierwsze zajęcia mają się odbyć już 3 marca.

"Kurs nie sprawi, że zaczniecie Państwo mówić po ukraińsku, ale sprawi, że będzie Wam łatwiej nawiązać pierwsze kontakty i zrozumieć zagubione i przestraszone dziecko, a ono będzie się czuło bezpieczniej" - zachęcają twórcy.

Zajęcia poprowadzi Olga Suchcicka - urodzona w Berdiańsku (Ukraina), lektorka języka polskiego jako obcego, biegle władająca językiem ukraińskim, działaczka polonijna.

Prezydent Zełenski: jesteśmy silni, jesteśmy Ukraińcami. Chcemy, żeby nasze dzieci mogły żyć. Cała wypowiedź prezydenta
Źródło: EVS

Nic na siłę

Tymczasem Aleksandra Kosior przestrzega przed prostymi na pierwszy rzut oka rozwiązaniami, które jednak mogą przynieść odwrotne od zamierzonych efekty. - Ostrzegam przed sadzaniem w ławkach dzieci, które teraz przyjadą z dziećmi ukraińskimi już tu obecnymi i mówieniem im rzeczy w stylu: "potłumaczysz nowemu koledze, nowej koleżance" - mówi nauczycielka.

Dlaczego? - To niestety kończy się często tak, że te dzieci nie chcą się później ze sobą integrować, bo nie postrzegają przyjezdnych jako nowych przyjaciół, tylko obowiązek i zadanie do wykonania - tłumaczy Kosior. I dodaje: - Nam, dorosłym, jest trudno tłumaczyć coś na żywo, a co dopiero dzieciom, które przyjechały do Polski rok czy dwa lata temu. Te dzieci wciąż mają prawo mieć kłopoty z językiem, a jeśli nauczyciel każe im jeszcze tłumaczyć, robić razem zadania, to robi się im naprawdę trudno. I może się zdarzyć, że CI uczniowie w efekcie będą odpychać nowe dzieci, bo będą czuli się zmuszani do pomocy ponad swoje siły. Musimy być na to wyczuleni - dodaje.

0103N070X PUPIEC
Wojna ma twarz dziecka
Źródło: tvn24

Nauczycielka zauważa też, że oczywiście są też dzieci, które bardzo chętnie będą pomagały w tej sytuacji. - Ale nie można im tego narzucać i trzeba dać sobie czas na rozeznanie tej sytuacji. Oni wszyscy potrzebują naszej troski - mówi Kosior. I dodaje: - Dzieci są różne. Jedne potrzebują najpierw spokojnie uczyć się języka, inne mogą to robić w trakcie regularnej nauki. Musimy pamiętać, że nie dla każdego to samo rozwiązanie będzie najlepsze. W tym roku do mojej szóstej klasy dołączyła dwójka dzieci, jedno poradziło sobie z językiem świetnie, drugie ostatecznie po konsultacji z rodzicami zostało skierowane do oddziału przygotowawczego. Tam się stawia nacisk na naukę języka, i wierzę, że to na dłuższą metę zaowocuje. 

Sama była równocześnie asystentką dla trzydziestki dzieci i radzi, by na początku pomagać tym, którzy potrzebują tego najbardziej, bo nie da się wszystkich ogarnąć naraz i być z każdym na lekcji równocześnie. To trudne, bo trzeba to robić tak, aby nikt nie poczuł się pominięty.

- Mam nadzieję, że ostatnie wydarzenia sprawią, że w szkołach będzie coraz więcej asystentów etatowych, a nie takich na kilka godzin w tygodniu - dodaje.

We wtorek, 1 marca, w klasie Kosior nie brakowało wzruszeń. Tego dnia na lekcjach pojawili się pierwsi nowi uczniowie z Ukrainy. - I na przykład Ania, która jest w mojej klasie wychowawczej od trzech lat i raczej była zawsze skromna, cicha, wycofana, dziś od rana czekała na spotkanie z nowymi uczniami - opowiada Kosior. - Przygotowała dla nich wizytówki ze swoim numerem telefonu, dzięki czemu mogą się z nią kontaktować w dowolnym czasie. Cudowne uczniowskie inicjatywy! I jest ich coraz więcej - cieszy się nauczycielka.

Uczniowie z Ukrainy, którzy już uczą się w SP nr 84 przygotowali powitanie dla dzieci, które do nich dołączą.
Uczniowie z Ukrainy, którzy już uczą się w SP nr 84 przygotowali powitanie dla dzieci, które do nich dołączą.
Źródło: Aleksandra Kosior

Tymczasem Wrocław jeszcze w tym tygodniu uruchamia nieformalne "świetlice" dla dzieci uchodźców. - Te dzieci, które jeszcze nie są zapisane do żadnej szkoły, będą mogły sobie przychodzić od 9 do 17 i się nimi zaopiekujemy - mówi Kosior. - Dziś w naszej szkole jest czworo nauczycieli, którzy mówią po rosyjsku, ukraińsku, białorusku, ale będziemy też zapraszać studentów na praktyki, żeby zawsze w świetlicy był ktoś, kto zna język, i dzieci mogły się dogadać. Mamy nadzieję, że w przyszłości wsparciem będą też nauczyciele, którzy wyjechali z Ukrainy. To by pomogło pewnie i im, i dzieciom - dodaje.

Miasta dają przykład

We Wrocławiu, gdzie pracuje Kosior, mają udane doświadczenia w pracy z uczniami cudzoziemskimi. Pierwsze oddziały przygotowawcze zostały tu utworzone w 2019 roku (prawo pozwala na to od 2016 roku), po prawie rocznych przygotowaniach. Wpisywały się w politykę miasta otwartego na wielokulturowość i związane były z realizacją programu prezydenta Jacka Sutryka - "100 zadań na 100 dni".

W pierwszym roku (2019/2020) oddziały zostały utworzone w sześciu szkołach podstawowych (SP 4, SP 74, SP 83, SP 90, SP 109 oraz SP 113 w ZSP1) i XV liceum ogólnokształcącym. W obecnym roku szkolnym dołączono kolejne szkoły podstawowe (SP 2, SP 29, SP 73, SP 81 i SP 93). Otwieranie nowych oddziałów związane było z napływem do Wrocławia uczniów z zagranicy (tylko od września 2020 r. do lutego 2021 r. przybyło prawie 840 nowych uczniów). 

Z kolei w warszawskich szkołach we wrześniu 2021 uczyło się już ponad 6,5 tys. cudzoziemskich dzieci - niemal 4 tys. z nich pochodziło z Ukrainy. Oddziały przygotowawcze uruchomiono tu w pięciu podstawówkach (SP 58, SP 60, SP 152, SP 221, SP 264) i dwóch szkołach ponadpodstawowych (CXI LO im. Kisielewskiego i XLV LO im. Traugutta). W części szkół pracują też - podobnie jak we Wrocławiu - asystenci międzykulturowi.

trzaskowski1
Trzaskowski: mamy coraz więcej osób, które przybywają do nas z Ukrainy
Źródło: TVN24

Z danych Ministerstwa Edukacji i Nauki wynika, że liczba obcokrajowców w polskich szkołach wzrosła w ostatnich latach ponad trzykrotnie. Z 25,5 tys. w 2017 roku do 85 tys. w 2021 roku. Przed atakiem Rosji na Ukrainę w polskich szkołach uczyło się około 50 tys. Ukraińców, kolejne niemal 10 tys. korzystało z edukacji przedszkolnej.

Potrzebujemy więcej!

A choć asystenci międzykulturowi w polskim prawodawstwie funkcjonują od 2010 roku, to na przestrzeni lat ich obecność w szkołach wciąż była rzadkością. Według szacunków ogólnopolskiej Koalicji na rzecz wzmacniania roli asystentek i asystentów międzykulturowych oraz romskich jest to od 40 do 60 osób (stan na listopad 2020 roku). 

Jak zauważa w swoim artykule Katarzyna Potoniec ze Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych, Uniwersytet w Białymstoku: "Przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać przede wszystkim w tym, że wraz z zapisem w ustawie nie weszły w życie odpowiednie rozporządzenia, które precyzowałyby sposób zatrudniania asystentów, definiowały ich zadania i wymagane kompetencje. Nie zostały też wydzielone na ten cel odpowiednie środki, co sprawia, że organy prowadzące szkołę nie zawsze chcą przeznaczać na ten cel fundusze z subwencji oświatowej. Poza tym Prawo oświatowe przewiduje, że wsparcie asystentów nie może trwać dłużej niż 12 miesięcy, co nie daje ani pewności, ani stałości zatrudnienia. Z tych powodów asystenci międzykulturowi nadal są zatrudnieni w niewielu szkołach i to przede wszystkim dzięki organizacjom pozarządowym".

1 marca MEiN poinformowało, że pracuje nad uelastycznieniem przepisów oświatowych, tak by jak najefektywniej wspierać dzieci z Ukrainy.

Czytaj także: